Każdemu aktowi terroru dokonywanemu przez islamskich radykałów towarzyszy chór obaw, żeby reakcje nie przerodziły się w islamofobię.

Tymczasem Massimo Introvigne z Ośrodka Wolności Religijnej przy włoskim MSZ alarmuje, że w roku 2012 zginęło ponad 105 tysięcy chrześcijan prześladowanych za wiarę. Najwięcej w krajach islamu i krajach totalitarnych. Wymienia tu Nigerię, Mali, Somalię, Pakistan czy Egipt. Statystyki brzmią jednak dla ucha bardziej sucho niż przegląd wiadomości tylko z ostatniego tygodnia mijającego roku.
A to tylko jeden tydzień…
W Arabii Saudyjskiej aresztowano 43 osoby pod zarzutem zbrodni „spiskowania celem świętowania Bożego Narodzenia”. Wielki Ajatollah szyicki przebywający obecnie w Syrii, Ahmad Al-Bghdadi Al-Hassani oświadczył, że dozwolone muzułmanom jest porywanie i gwałcenie chrześcijanek, ponieważ to bałwochwalcy i przyjaciele syjonistów. W zamachu na kościół koptyjski w Libii zginęły dwie osoby i dwie osoby zostały ranne, kiedy napastnicy rzucili granat w grupę ludzi wychodzących ze mszy. Sekta Boko Haram w Nigerii napadła na wioskę, związała 15 mężczyznom, kobietom i dzieciom ręce z tyłu, a następnie poderżnęła im gardła. W pierwszy dzień świąt w Pakistanie, motłoch około 100 muzułmanów uzbrojony w karabiny otworzył ogień do chrześcijan wracających z mszy. Natomiast egipscy kaznodzieje związani z Bractwem Muzułmańskim grozili chrześcijanom ludobójstwem, jeżeli przyłączą się do protestów przeciwko prezydentowi Morsiemu i nowej konstytucji wprowadzającej szariat. „Mówię Kościołowi – na Allacha i jeszcze raz na Allacha – jeżeli będziecie konspirować i połączycie się z opozycją, by obalić Morsiego, to będzie inaczej… naszą czerwoną linią jest legitymizacja dr Mohammada Morsiego. Ktokolwiek wyleje na niego pomyje, my wylejemy na niego krew” – ostrzegał jeden z przywódców Bractwa Muzułmańskiego, Safwat Hegazy. Dr. Wagdi Ghoneim powiedział to wprost: „W dzień, kiedy Egipcjanie poczują, że jesteście przeciwko nim, zostaniecie zmieceni z powierzchni ziemi”. Nazywał ich także Krzyżowcami.
Czy z czymś chociażby trochę podobnym spotykamy się w stosunku do muzułmanów w krajach zachodnich? Czy islamofobia to, jakby chciał premier Turcji Erdogan, „zbrodnia przeciwko ludzkości”? Statystyki FBI pokazują, że choć liczba przestępstw powodowanych nienawiścią w Stanach Zjednoczonych wobec muzułmanów rośnie, to ciągle jest to 5,5 raza mniej, niż przestępstw antysemickich, a także mniej niż przemocy wobec czarnych, białych czy homoseksualistów. Przez całe 15 lat prowadzenia statystyk naliczono 149 zabójstw motywowanych nienawiścią. Ani jedno nie dotyczyło wyznawców proroka Mahometa.
Dialog zamiast konkretów
I mimo że okazuje się, iż zagrożenie nie jest tak poważne jak chcieliby to widzieć przedstawiciele politycznego islamu, to presja wobec krytyków islamu jest wyraźnie odczuwalna i wspierana także przez rządy państw muzułmańskich. Co zatem robią przedstawiciele państw kręgu kultury chrześcijańskiej, by powstrzymać realną i brutalną przemoc wobec chrześcijan? Prawie nic. Dwa lata temu co prawda minister spraw zagranicznych Radek Sikorski wraz z szefami dyplomacji Włoch, Francji i Węgier wystosował list do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton, żeby obrona prześladowanych chrześcijan była jednym z priorytetów unijnej polityki zagranicznej. Jeżeli jednak chodzi o konkretne działania, to ministerstwo pozostaje w sferze ogólników o tolerancji i dialogu międzykulturowym.
Przykładem jest zorganizowana w październiku ubiegłego roku konferencja na temat Dialogu Międzywyznaniowego i Międzykulturowego w Krakowie. Gościła ona przedstawicieli Indonezji, Turcji, Pakistanu, Egiptu i Arabii Saudyjskiej. Wiceminister Pomianowski przy tej okazji wiele mówił o tolerancji wobec przybyszów do naszego kraju. Czy zabrał głos w sprawie chrześcijan? Gazety nic o tym nie wspomniały. Tymczasem współorganizator konferencji, Indonezja, ustami ambasadora podkreślała swoją otwartość na różne religie. Pomoc Kościołowi W Potrzebie, organizacja zajmująca się prześladowaniami chrześcijan, ma zgoła inne na ten temat zdanie. Uważa, że radykalni muzułmanie terroryzują mniejszość chrześcijańską w tym kraju doprowadzając do zamykania kościołów.
Dylemat więźnia
Czego można by oczekiwać? Nie chodzi bynajmniej o to, żeby teraz odwdzięczyć się tym samym. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo, przedstawiane przez dziedzinę matematyki zwaną teorią gier. Dylemat więźnia opisuje sytuację braku zaufania do drugiego partnera. W klasycznym przykładzie dwóch przestępców może współpracować i milczeć w zeznaniach wygrywając niskie wyroki, jednak jeżeli jeden z nich zacznie sypać policji, uzyska wolność, a drugi wtedy może pójść do więzienia na długie lata. W efekcie obydwaj zaczynają donosić policjantom nawzajem na siebie, ponieważ strategia oszukiwania indywidualnie wydaje się być korzystniejsza. Sprawa komplikuje się, kiedy sytuacja nie będzie jednorazowa, a wprowadzimy iterację i w kolejnym ruchu będziemy już wiedzieli, że zostaliśmy oszukani przez partnera. Taki układ może tworzyć lepsze warunki do współpracy.
To oczywiście modelowa sytuacja, zbliżona do dialogu międzyreligijnego. Podobnie jak w dylemacie więźnia, jeżeli jedna z wiar będzie wybierała dialog i tolerancję, a druga agresywne rugowanie tej pierwszej ze swojego terytorium i stawiała coraz mocniejsze żądania na jej własnym terytorium, to pierwsza, mówiąc językiem teorii gier, przegra. Dopiero kiedy zaczniemy rozpatrywać ten dylemat w systemie ciągłym, okazuje się, że można nawet pozwolić się kilka razy oszukać, jednak w dalszym postępowaniu optymalną strategią jest „coś za coś”, czyli uzyskiwanie wzajemnych ustępstw, bądź wymierzanie restrykcji.
Model nie uwzględnia wielu innych czynników. Wewnętrznej różnorodności świata chrześcijańskiego i islamu. Faktu, że prawa przyznawane jednostkom w demokracjach liberalnych nie mogą zależeć od działań grup w innych częściach świata, ponieważ prawa te są podstawą naszego systemu. Także i tego, że relacje pomiędzy religiami odbywają się na wielu różnych poziomach.
Znalezienie recepty na sukces w dialogu międzyreligijnym nie jest sprawą łatwą. Niemniej jednak dialog, w którym jasno nie bronimy swojego stanowiska, swoich interesów, jest receptą na gwarantowaną porażkę.
źródło: euroislam.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz