piątek, 11 stycznia 2013

# Heyah i orkowie - Bartosz Biernat

Zadziwiające jak często ludzie dobrej woli, patrioci, stają się ofiarami taniej prowokacji. Wystarczy skomponować reklamę, która będzie obrażała uczucia danej persony, a już poszkodowany będzie nieocenionym wprost nośnikiem danego produktu. Kiedyś mieliśmy Media Markt, które robiło z Polaków idiotów. Wielu już biegało z książkami Jędrzeja Giertycha w rękach krzycząc niczym Jan Maria Rokita: Niemcy nas biją. Jakiś czas później były występy jednej starszej pani przebranej za nastolatkę, która to rzekomo miała wstrząsnąć naszym katolicyzmem. Wszystkie bilety zostały sprzedane, możliwe, że starsza pani chciała nawet kogoś opluć, ale podobnie jak w przypadku Władysława Bartoszewskiego okazał się to zwykły starczy ślinotok, a polski Kościół Katolicki przeżył jakoś tą wizytę. Dziś święte oburzenie dotyka firmę Heyah i jej reklamę z Włodzimierzem Leninem. Powiem szczerze, że podobnie jak w wyżej wymienionych i wielu innych histeriach, zupełnie tego nie rozumiem. Spójrzmy prawdzie w oczy: zgorszenie widokiem Lenina mamroczącego coś pod wąsem, jest tak samo groteskowe jak oburzenie widokiem Katarzyny II, Napoleona czy Oktawiana Augusta. Komunizm upadł, stał się ideologią, którą wyznaję garstka niepełnosprawnej młodzieży, choć oczywiste jest, że jego propagowanie to zło, szczególnie w kraju, w którym zebrał krwawe żniwo, to dziwi jednak postawa patriotów, tak bardzo wzburzonych komunizmem na szklanym ekranie, jakby zupełnie zapominającym, że żyją w obcym państwie, w obcym systemie, w którym niewiele wartości może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, gdyż jest ona w całości pochłonięta przez jego propagandę. Gdziekolwiek nie spojrzymy tam widać ogromne ilości agitacji demoliberalnej. Właściwie nie ma artykułu, filmu, serialu, w którym nie przemycone było choćby zdanie na temat panującego nam miłościwie Systemu. I właśnie w samym środku tego systemu, jakby w obronie przed intruzami, budzimy się i krzyczymy: precz z komuną z Heyah! Ostatecznie zresztą wycofali się z tej reklamy. Czy naprawdę dzięki temu uniknęliśmy reaktywacji PKWN? Wątpliwe.
Otwarta walka z narodową tożsamością, historią prawdziwych patriotów czy wszechobecny ucisk schodzą na dalszy plan, by pomóc w reklamie jakiegoś operatora telefonii komórkowej. To chyba nie są cele nacjonalistyczne. Powie ktoś za chwilę: „a dlaczego nie wybiorą Hitlera? Ha! boją się!”. Pewnie się boją, ale cóż to właściwie za nowość. System ma taki, a nie inny profil, w imię walki z hitleryzmem postanowiono rozprawić się z narodami i nikogo, choć trochę działającego w naszym ruchu nie powinno to dziwić, ani oburzać, że chcący stosować prowokację (niestety skuteczną) nie będą przekraczać granicy dozwolonej przez demoliberalizm. Co to dla nas za różnica? Żadna. Promujcie Hitlera, Lenina, Katarzynę II i Madonnę. Nie nasz świat, nie nasze mass – media, nie nasz cyrk, nie nasze małpy. Ostatecznie nie wypromujecie nikogo gorszego od siebie samych.
Podobnie jak skupianie się na idiotycznych reklamach, widząc w nich odradzanie się zdechłego systemu, komicznym wydaje się być zauważalna tu i ówdzie niechęć do konkretnych polityków albo partii. Pamiętajmy, fakt, że dziś oficjalnie sprawuje rządy kukiełka-Tusk nie ma żadnego znaczenia. To tylko kolejna pacynka na naszej drodze, taka sama jak bohaterowie prawicowców spod Smoleńska.
Argonath
Tak jakby rzeczywiście odsunięcie jednego polityka czy partii miało oznaczać dla nas osłabienie reżimu. John R.R. Tolkien napisał kiedyś „Nie jestem demokratą choćby dlatego, że pokora i równość to zasady duchowe skażone przez próbę zmechanizowania i ich sformalizowania, na skutek czego otrzymujemy nie powszechną małość i pokorę, lecz powszechną wielkość i dumę, dopóki jakiś ork nie zawładnie pierścieniem władzy, a wtedy otrzymujemy niewolnictwo”. Dziś nasi rodacy, będący w dużej mierze w stanie umysłowego niewolnictwa, nie rozumieją, z powodu masy propagandy tłoczonej im do umysłów od wielu lat, że orkowie nie mają imion i twarzy, ale my jak najbardziej powinniśmy to rozumieć. Politycy demoliberalizmu to po prostu bezkształtna masa, będąca w tym miejscu właśnie dzięki temu, że jest głupia, łatwa do sterowania, podatna na wpływy, szantaż, żądna splendoru i pieniędzy. To czy jest to Tusk czy Kaczyński nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo to tylko roboty nauczone danych PR-owskich zachowań, które mają ich utrzymać przy władzy. Utrzymać tylko po to, by realizowali daną politykę. Owszem, muszą posiąść jakieś umiejętności by zarządzać danym „targetem” politycznym i pewnie niektórzy mogą się poszczycić u swoich panów pewnymi sukcesami, ale – my, polscy patrioci- nie powinniśmy w żaden sposób ulegać temuż targetyzowaniu. Dziś jest Tusk, Kaczyński, jutro będą inne zastępy orków, służące temu samemu – nie trzeba dodawać, gdzie mieszkającemu – złemu Oku.
Idealizm nie zna pojęcia mniejszego zła, nie powinien również w obliczu tak potężnego wroga, pozwolić na kanalizowanie swoich wysiłków w miejscach, gdzie jest to niepotrzebne lub sterowane z Systemu. Nacjonaliści nie są i nie mogą być „targetem” demoliberalizmu, za to on jest zdecydowanie naszym. W całości.
źródło:  nacjonalista.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz