W naturze zawsze przeżywali tylko najsilniejsi.
Jednak czasami nawet najlepiej przystosowani nie są w stanie przetrwać
trudnych warunków. To co przydarzyło się Davidowi Austinowi to klasyczny
przykład tego jak bezlitosna potrafi być przyroda. Mężczyzna rozpoczął
roczne wyzwanie przetrwania samotnie na szkockich pustkowiach,
znaleziono go martwego po niespełna miesiącu.
29 letni David zainspirował się znanym z występów w telewizji
specjalistą od survivalu, Bearem Gryllsem. Na wyprawę wyruszył pod
koniec listopada zeszłego roku. Jego ciało zostało znalezione 31 grudnia
przez pracownika kolei z hrabstwa Pertshire. Oględziny ciała wskazują,
że człowiek zmarł co najmniej kilkanaście dni wcześniej. Raport koronera
wskazuje na wychłodzenie jako najbardziej prawdopodobną przyczynę
śmierci.
Mężczyzna wydawał się zdawać sprawę z trudności zadania jakie przed
sobą postawił. W ciągu dwóch lat poprzedzających wyprawę wziął kilka
kursów survivalu. To było od zawsze jego marzenie, żeby spędzić trochę
czasu z dala od cywilizacji. Pragnął tego tak bardzo, że nawet nie
zabrał ze sobą telefonu komórkowego. Austin w listopadzie wziął rok
urlopu z pracy i poinformował rodzinę, że wybiera się na północ Szkocji
żeby tam zmierzyć się z własnymi słabościami.
Dokładna trasa poszukiwacza przygód nie jest znana. Spekuluje się, że
wyruszył z Derby w kierunku Glasgow a następnie udał się góry. W
okolicach Carrour, gdzie znajduje się się najwyżej położona stacja
kolejowa w Wielkiej Brytanii złapały go pierwsze opady śniegu tej zimy.
Na trasie Austina znalazła się opuszczona chatka, którą wykorzystał jako
schronienie i w której znalazła go śmierć.
Znajomi twierdzą, że mężczyzna był dobrze wyposażony i posiadał
odpowiednie umiejętności. Jednak nawet instruktorzy survivalu twierdzą,
że przeżycie całej zimy na pustkowiu w górach północnej Szkocji graniczy
z cudem. Nasz bohater miał wystarczająco dużo odwagi, zeby podjąć się
trudnego wyzwania. Szkoda, że odwaga to nie jest to czym można się
ogrzać w czasie śnieżycy górskim stoku.
źródło: rly.pl
==============================================================
Rok to ambitne zadanie ,ludzie w czasach gdy ,żyli w taki sposób działali grupowo ,przeżyć tak mogą chyba tylko nadludzie i szczęściarze.
Nic dziwnego że gość umarł bo pomyliło mu się życie wg.starych zasad z sztuką przeżycia..Survival jest dobry ale tylko na okres tymczasowy(do 1 m-c maks potem to traci sens),zaś życie w ten właśnie sposób przez jeden rok to już zakrawa na szaleństwo za które zapłacił najwyższą cenę,bo właśnie życiem ,i jeszcze za wzór wziął sobie znanego,niestety ale strasznego pozera Beara Gryllsa..A są przecież lepsze wzorce do naśladowania tj.Bushcraft i np.Raymond Mears...A swoją drogą co za czasy wziął kilka kursów survivalowych i pomyślał że wie już na tyle dużo by żyć jak nasi przodkowie?i swoją drogą strasznie słabowici są ci ludzie na zachodzie,bo umarł w chacie z wychłodzenia?nie rozumiem jak tak można,co on ognia rozpalić nie potrafił?żadnego kominka czy pieca tam nie było?Przykładowo tacy Nieńcy po upadku zsrr powrócili do swoich jurt i żyją do dziś wg.starych zasad..no ale oni nie są żadnymi "twardzielami" jak Bear Grylls ale tylko kontynuują styl życia swoich przodków..Pamiętam jak ładnych parę lat temu(jak miałam jeszcze tv)w tv podali że na Syberii jest straszny mróz tj.-50c w dzień i ludziom w miastach pomarzły i popękały kaloryfery,ale jakoś ludzie w ogromnej większości to przeżyli(bez żadnych kursów a jak mieli wodę z ciepłociągów które też padły to wyobrażam sobie metody przygotowywania posiłków),a jak zapytano kilku Nieńców mieszkających poza miastami ci stwierdzili że mają ciepło,i jest co jeść(polowanie) i temperatury wcale im nie przeszkadzają...
OdpowiedzUsuńMaya