Jeśli mamy szczerze rozmawiać o prawach gejów do
normalnego życia, to zachowujmy się jak w normalnym kraju i dajmy prawo
do oceniania gejów też. Dyktat środowisk homoseksualnych musi się
spotykać z odporem tak jak pary gejowskie muszą się doczekać praw
małżeńskich - pisze Joanna Szczepkowska na marginesie polemiki wokół
wywiadu z Grzegorzem Małeckim.
Piszę ten tekst nie jako aktorka i
koleżanka Grzegorza Maleckiego, ale jako osoba, która tak jak on,
urodziła się i wychowała się w środowisku aktorskim. To przecież dziwi
najbardziej Macieja Nowaka i to napiętnował w swoim felietonie w
Przekroju. Dziwi go, jak ktoś, kto z pewnością od dzieciństwa ocierał
się o środowiska homoseksualne może mieć cokolwiek przeciwko ich
obecności w teatrze. Nie widzę powodu komentowania stopnia bezsensu
takiej interpretacji wywiadu z Grzegorzem Małeckim. To już on sam zrobił
w odpowiedzi na tym forum. Chcę jednak dodać kilka słów od siebie o
teatralnym dzieciństwie.
Już od pierwszych miesięcy małżeństwa moich rodziców pojawiał się u nich
kolega mojego ojca jeszcze ze studenckich czasów. Kazio nie żyje już,
ale na pewno nic by nie miał przeciw ujawnieniu jego preferencji, bo tez
ich nigdy nie ukrywał. Odkąd sięga moja pamięć, przychodził do nas albo
z jakimś ukochanym albo z tragedią po stracie ukochanego, albo
szczęśliwy, bo zakochany.
Do mojego dziadka Jana Parandowskiego bardzo często przychodził Jerzy
Zawieyski z "żoną", czyli ze Stanisławem Trębaczkiewiczem. W określeniu
"żona" nie było żadnego prześmiestwa, tak mogli o sobie swobodnie mówić w
domu moich dziadków. Nie wiem czy słyszałam w dzieciństwie tyle
westchnień miłosnych ile w czasie moich wakacji w Oborach wydawał Jerzy
Andrzejewski w stosunku do młodego aktora. Przez wiele lat spędzałam
dziecięce wakacje w mazurskiej Tardzie, gdzie letnie domki należały do
Teatru Narodowego i do Teatru Wielkiego. Tancerze nie kryli swojej
romantycznej natury, a obraz dwóch kochanków na dachu domu wczasowego o
wschodzie słońca towarzyszy mi do dziś. Miałam dwanaście lat, kiedy
dowiedziałam się, że pary homoseksualne nie są ogólnie akceptowane.
Raczej trudno uznać mnie za homofobkę. I dlatego właśnie nie daję gejom
taryfy ulgowej. Jak wszyscy dzielą się na zdolnych i niezdolnych, na
uczciwych , na spryciarzy i na ofiary sprytu. Otóż spryciarze z
gejowskich środowisk znakomicie żonglują dziś słowem "tolerancja". I to
jest nowość w ich wielowiekowej obecności w sztuce. Spryciarze zręcznie
wykorzystują fakt, ze świadomość i tolerancja jest w naszym kraju w
powijakach. W imię pracy nad świadomością społeczną są w stanie każdy
głos krytyczny nazwać homofobią. To czysta manipulacja i przede
wszystkim blokowanie prawdziwej, rzetelnej dyskusji. Wprowadzanie na
widownię rozszeptanych amatorów jest niedopuszczalne dla normalnego
aktora, który chce się rozwijać w swoim zawodzie jak z pewnością to jest
w przypadku Grzegorza Małeckiego. Geje chcą być widoczni, jako
zbiorowość i widoczni są. I jeśli zachowują się irytująco, to to
irytuje.
W felietonie w Przekroju, Maciej Nowak pisze o Zapolskiej, która się
cieszy, że gej jest dyrektorem, bo jej nie zaczepia. Bardzo to urocze i
poczciwe. Sadzę jednak, że gdyby Zapolska żyła w dzisiejszym teatrze,
jej obserwacje szłyby dużo dalej. Nie tylko w Watykanie jest
homoseksualny lobbing. I nie tylko kler należy za to ścigać. Gazeta, do
której pisuję felietony bardzo chętnie i pilnie zamieszcza fakty
świadczące o lobbingach homoseksualnych wśród kleru. Spróbuj jednak
napisać tekst o takim lobbingu w teatrze. Ja spróbowałam. Tekst został
zatrzymany i określony, jako donos. Ja zostałam nazwana szmatą. Otóż,
jeśli mamy szczerze rozmawiać o prawach gejów do normalnego życia, to
zachowujmy się jak w normalnym kraju i dajmy prawo do oceniania gejów
też. Dyktat środowisk homoseksualnych musi się spotykać z odporem tak
jak pary gejowskie muszą się doczekać praw małżeńskich. I nie trzeba
sprawdzać nikogo pod względem preferencji seksualnych, żeby ten dyktat
widzieć. Na zebraniu w Teatrze Dramatycznym wybitny homoseksualny
reżyser powiedział do mnie - "Będziesz coraz bardziej martwa i coraz
bardziej niepotrzebna". Wierzę mocno, że to się uda bo ja dzieciństwo
spędziłam wśród innych, mniej sprawczych gejów. Nie uda się jednak
odebrać ostrości widzenia, ani gejom praw do traktowania ich
równorzędnie. Test Macieja Nowaka jest po prostu durną manipulacją, bez
względu na to jak wielkim jest on pederastą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz