Przystąpienie Polski i innych państw Europy Środkowej do zaproponowanej
na ubiegłotygodniowym szczycie UE unii bankowej może być groźne dla
naszych depozytów.Z danych UniCredit wynika, że udział zagranicznych instytucji w polskich aktywach
bankowych wynosi 65 proc. W porównaniu z pozostałymi krajami regionu to
i tak niezły wynik; w obcych rękach jest np. 89 proc. słowackich, 95
proc. czeskich i aż 98 proc. estońskich aktywów
bankowych. Zdaniem czeskiego premiera Petra Neczasa przystąpienie w tej
sytuacji do unii bankowej byłoby „skrajnie niszczące”. Minister finansów RP Jacek Rostowski jest ostrożniejszy, ale zastrzegł już, że decyzja o tym, czy Warszawa wstąpi do unii, zależy od jej ostatecznego kształtu.–
Grupy finansowe będą mogły transferować aktywa pomiędzy poszczególnymi
jednostkami w sytuacji, w której któryś z członków (unii bankowej –
red.) dozna problemów finansowych – cytuje anonimowego eksperta Komisji
Europejskiej „Financial Times”. Groźba ta wynika z przeniesienia
uprawnień krajowych nadzorów finansowych na rzecz podmiotu pozostającego
w ramach Europejskiego Banku Centralnego.
– Komisja
Nadzoru Finansowego (KNF) straciłaby wówczas większość swoich
kompetencji. Nadzorca unijny obejmowałby większą troską banki z dużych
państw unijnych, a w mniejszym stopniu analizowałby sytuację w polskich
bankach. Wtedy – choćby pod hasłem scentralizowanego zarządzania
płynnością w grupie bankowej – można byłoby znacznie łatwiej dokonywać
operacji transgranicznych – tłumaczy DGP Krzysztof Rybiński, były
wiceprezes Narodowego Banku Polskiego. Do tej pory KNF udawało się
skutecznie powstrzymywać transfery, m.in. poprzez wprowadzenie po upadku
Lehman Brothers jesienią 2008 r. obowiązku dziennego raportowania
transakcji czy podwyższanie poziomu wymaganego kapitału.
Dzięki temu polski system bankowy uniknął kryzysu.
Współczynnik adekwatności podstawowych kapitałów własnych (Tier 1
capital) pozostaje w Polsce na poziomie 12,9 proc., KNF zaleca zaś, by
banki zaniechały wypłacania dywidendy w sytuacji, gdy w ich przypadku odsetek ten wyniesie poniżej 9 proc. Wspólny nadzorca unijny najprawdopodobniej rozluźniłby te zasady.
– Dla nas lepiej byłoby, gdyby banki matki wystawiły na
sprzedaż polskie filie. I polski kapitał mógłby je odkupić. Bo ja
jestem zwolennikiem wykorzystania takiej okazji dla tworzenia polskich
grup bankowo-ubezpieczeniowych – mówił w niedawnym wywiadzie dla „Gazety
Wyborczej” unijny komisarz ds. budżetu, były minister prywatyzacji
Janusz Lewandowski. Takie słowa jeszcze kilka lat temu brzmiałyby jak
herezja. To najlepszy dowód, jak szybko zmieniają się poglądy
europejskich elit na gospodarkę.
Zdaniem Rybińskiego
wejście Polski do unii bankowej miałoby jedną zaletę: uwspólnotowienie
ryzyka. Gdyby powstał wspólny system gwarantowania depozytów, bezpieczeństwo naszych środków zostałoby wzmocnione, ponieważ za ewentualne straty naszych banków odpowiadaliby podatnicy
unijni, a nie jedynie polscy. Problem pojawiłby się jednak, gdyby upadł
system bankowy któregoś z dużych krajów UE. – Do chwili, w której taka
groźba istnieje, wejście Polski do unii bankowej jest niebezpieczne –
uważa były wiceszef NBP.
źródło: forsal.pl
źródło: forsal.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz