Stare rewolucje toczone za pomocą
oręża, żołnierzy i armii zastąpiły dzisiaj rewolucje symboliczne. Nie
są na szczęście krwawe, ale bywają równie niszczące i fatalne dla ducha.
Tak samo jak w przeszłości chodzi w nich o zmianę obyczajów,
narzucenie innych niż tradycyjne norm i wzorców postępowania. Podobnie
jak przed dziesiątkami lat celem mają być emancypacja i wyzwolenie.Wszystko to przyszło mi do głowy, kiedy patrzyłem na okładki części tygodników, których redaktorzy postanowili oświecić Polaków i nauczyć ich, że pary lesbijek, a w domyśle też homoseksualistów, powinny mieć prawo do wychowywania dzieci. Te ostatnie stały się tym samym po prostu kolejnym narzędziem propagandy homoseksualnej. Pokazuje się ich twarze, używa się ich, żeby najpierw zaszokować, a potem zwyczajnie oswoić społeczeństwo z ich widokiem. To, na co patrzy się wiele razy, już nie razi. Skoro dwie panie chcą mieć dziecko albo pragnie tego dwóch panów, mówi się „ich sprawa". Staje się ono zabawką, zakładnikiem w ręku ideologów. Homoseksualistom nie wystarcza już tolerancja. Oni chcą akceptacji, chcą uznania, chcą nieustannego potwierdzenia, że są tacy jak inni. Ale nie będąc takimi jak inni, muszą bez przerwy dowodzić, że są lepsi, że jest im wspaniale, że się cieszą, że są doskonałymi rodzicami, że są wspaniałymi partnerami. Bez przerwy muszą się pokazywać, narzucać, epatować sobą. Nie wystarczają im już ciągnące ulicami wielkich miast demonstracje publiczne. Muszą się też pokazywać na okładkach pism, w telewizjach, na zdjęciach w prasie. Pokazać się to walczyć. Wystawić się na widok publiczny to zmuszać innych, żeby patrzyli. Prowokacja jest sposobem prowadzenia walki. Dlatego w tej rewolucji najważniejsze są media, a walka toczy się o to, by je sobie podporządkować. I tak padają kolejne przyczółki. Redaktorzy pism to rozumieją, jedni szybciej, inni wolniej. Umieszczając radosnych homoseksualistów i uśmiechnięte lesbijki na okładkach, nie tylko chcą wywołać sensację, ale także złożyć hołd lenny.
Na szczęście wciąż jeszcze można skrzywić usta z ironią. Na szczęście można jeszcze odwrócić wzrok. Jak w przypadku każdej innej propagandy wolno jeszcze z niej kpić. Ciekawe tylko, jak długo? Ile jeszcze czasu pozostało Polsce do chwili, kiedy zgodnie z nowymi programami szkolnymi dzieci będą się musiały uczyć, że rodzina dwóch tatów lub dwóch mam jest równorzędną formą rodziny złożonej z taty i mamy. I kiedy ludzi, którym nie będzie się to podobało, ubierze się w turbany i będzie obwozić w klatkach jak dziwadła, pobudzając uciechę i gniew mas skierowane przeciw talibom.
źródło: uwazamrze.pl
Zobacz też:
Krytykowanie "etyków" zachęcających do mordowania noworodków to..."mowa nienawiści".
Mowa nienawiści w Polsce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz