niedziela, 15 lipca 2012

# Banki wywożą pieniądze z Polski.

W tym roku z polskich banków do zagranicznych central mogło już wpłynąć kilkanaście miliardów złotych. Wszystko w świetle obowiązującego prawa, bo średnio na trzy banki w Polsce dwa kontroluje obcy kapitał. Zamiast kredytować polską gospodarkę, zyski banków przekazywane są za granicę.

Tylko przez pierwsze cztery miesiące br. działające w Polsce banki zarobiły na czysto ponad 5 mld zł. Nic dziwnego, że ich zagraniczni właściciele chętnie transferują zyski do swoich central. W ten sposób 800 mln zł w postaci dywidendy trafi z Pekao SA do włoskiego Unicreditu, a 550 mln zł z Banku Zachodniego WBK do hiszpańskiego Banco Santander, mimo apelu Komisji Nadzoru Finansowego o zatrzymywanie zysków w polskich filiach.

Ogółem w tym roku – nie tylko wskutek wypłaty dywidend, ale także wycofania ulokowanego w polskich bankach kapitału – do zagranicznych central mogło wypłynąć kilkanaście miliardów złotych. Wycofywanie pieniędzy z Polski dziwi, tym bardziej że warto je u nas trzymać, gdyż stopy procentowe w Polsce są wyższe niż w strefie euro.

W ostatnim dwudziestoleciu zachodni inwestorzy przejęli blisko 70 proc. naszego sektora bankowego. Dla porównania,  w Wielkiej Brytanii zagraniczny kapitał kontroluje jedynie 30 proc. branży, a w Niemczech tylko 10 proc. Teraz płacimy za to wysoką cenę. Polskie banki zamiast finansować polską gospodarkę, ratują swoimi zyskami zagrożone kraje zachodnich właścicieli.
Marek Łangalis, ekspert Instytutu Globalizacji, uważa, że działania te osłabiają złotego oraz mogą wpłynąć na wzrost opłat i oprocentowania w bankach. – Ale skoro ktoś zgodził się, żeby z Polski zrobić dostarczyciela zysków za granicę, to takie są skutki – podsumował sytuację polskiego sektora bankowego.

Nie zmieni jej wprowadzenie europejskiego nadzoru finansowego, bo to będzie jedynie działanie pozorne. Jak w wypadku testów przeprowadzonych latem 2011 r. przez Europejski Bank Centralny, gdy na liście najbezpieczniejszych instytucji znalazł się belgijski bank Dexia, który trzy miesiące później trzeba było ratować przed bankructwem.

Wspólnemu nadzorowi finansowemu w UE sprzeciwiają się rządy Wielkiej Brytanii, Danii i Szwecji, a politycy kilku innych krajów, m.in. Czech, Węgier i Luksemburga wskazują na rozmaite zagrożenia. Niektórzy wprost wskazują na koszty społeczne, które poniosłyby kraje goszczące bankowe filie w razie ich likwidacji i zwalniania pracowników. Natomiast minister finansów Jacek Rostowski mówi tylko o zaletach unijnego nadzoru nad bankami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz