Tylko dwóch spośród 13 działaczy pierwszego prezydium niemieckiego
Związku Wypędzonych (BdV) wyraźnie dystansowało się albo konsekwentnie
sprzeciwiało nazistowskiemu reżimowi - wynika z pierwszego opracowania
historycznego o brunatnej przeszłości BdV.
Opracowanie pt. "Działacze z przeszłością" opublikuje jeszcze w tym tygodniu Instytut Historii Współczesnej w Monachium. O jego przygotowanie zwróciła się sama szefowa BdV Erika Steinbach, a badania sfinansowało ministerstwo spraw wewnętrznych. Pracami kierował historyk Michael Schwartz.
Wykorzystano w nich dokumenty znalezione w archiwach w Niemczech i państwach Europy Środkowej i Wschodniej.
Na 13 założycieli 11 to naziści
Autorzy
skoncentrowali się na życiorysach 13 członków pierwszego prezydium
Związku Wypędzonych, które ukonstytuowało się w 1958 r. Aż 11 pierwszych
funkcjonariuszy BdV było - według historyków - "reprezentantami
reżimu". "Pełne dwie trzecie spośród 13 działaczy należy uznać za
obciążonych członkostwem w NSDAP albo SS. Tylko dwóch przedstawicieli
BdV okazywało wyraźny dystans wobec reżimu narodowosocjalistycznego albo
konsekwentnie zachowywało wobec niego wrogą postawę" - czytamy w
komunikacie instytutu, zawierającym krótkie omówienie wniosków z
raportu.
Za nieuwikłanych w narodowy socjalizm uznano
socjaldemokratycznego polityka, Niemca sudeckiego i pierwszego szefa BdV
Wenzela Jakscha, oraz polityka CDU, a potem skrajnie prawicowej
Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD) - Linusa Kathera.
Historycy
zastrzegają, że wprawdzie wśród pozostałych działaczy BdV nie było tzw.
starych bojowników, którzy wstąpili do NSDAP już przed objęciem władzy
przez Adolfa Hitlera w 1933 r. "Jednak właśnie przedstawiciele średniego
i młodszego pokolenia, którzy w latach 50. [XX wieku - red.] mieli
zdominować działalność wypędzonych, okazywali zasadniczą lojalność i
przywiązanie do brunatnych władz" - oceniają autorzy pracy.
Wojna: późniejsi działacze Związku aktywnie działali przeciw Polsce
"Udowodnione
jest, że szczególnie po wkroczeniu Niemców do Polski (w 1939 r.)
niektórzy późniejsi działacze BdV aktywnie i w coraz większym stopniu
brali udział w nazistowskim systemie sprawowania władzy. Chodzi tu, po
pierwsze, o operacje wojenne w ramach walki z partyzantami, a po drugie,
o pełnienie innych kierowniczych funkcji w administracji okupacyjnej" -
zauważają.
Pomimo swego uwikłania w nazistowski reżim ludzie ci w
powojennych Niemczech mogli sprawować wysokie funkcje i - według
autorów opracowania - stanowią "przykład problematycznej kontynuacji
elit młodej RFN".
Jak pisze we wtorek dziennik
"Frankfurter Allgemeine Zeitung", 61,6 procent członków prezydium BdV
należało wcześniej do NSDAP. Część tych, którzy nie byli w partii
Hitlera, nie mogło do niej przystąpić z powodu swego ówczesnego
obywatelstwa. Niektórzy okazali wierność reżimowi, wstępując wcześnie do
SS, jak wieloletni wiceprzewodniczący BdV Rudolf Wollner - pisze "FAZ",
cytując opracowanie.
Dodaje, że przynajmniej w jednym przypadku,
powojennego polityka Ericha Schellhausa, jest "bardzo prawdopodobne",
iż uczestniczył on w zwalczaniu partyzantów na Białorusi, "co mogło
prowadzić do udziału w masowych mordach na ludności żydowskiej".
Steinbach: Nic dziwnego
Wnioskami
opracowania nie jest zaskoczona szefowa BdV Erika Steinbach. W
opublikowanym w poniedziałek oświadczeniu oceniła ona, że uwikłanie w
reżim nazistowski tak dużej liczby pierwszych działaczy BdV można
wyjaśnić w następujący sposób: "Wielomilionowa armia wykorzenionych
(mężczyzn) próbowała rozpaczliwie odzyskać grunt pod nogami. Nie
istniały jednak odpowiednie struktury organizacyjne. Zrozumiałe jest
więc, że stery przejmowali ludzie dysponujący zebranym wcześniej
doświadczeniem organizacyjnym".
Steinbach dodaje, że pierwsze
władze BdV z zaangażowaniem brały udział w budowaniu demokracji. Wszyscy
przewodniczący BdV byli członkami Bundestagu. Należeli zarówno do
partii chadeckich: CDU i CSU, jak i do SPD. Podkreśla ona, że
nazistowskiemu reżimowi sprzeciwiali się szefowie BdV: socjaldemokrata
Wenzel Jaksch i chadek Herbert Czaja. Przy tej okazji Steinbach
zauważyła, że wiele osób stawianych w powojennych Niemczech na
piedestale, jak pisarz Guenter Grass, nie mają "tak kryształowo czystego
życiorysu, jak sugerowali". "Pomimo to po 1945 r. wnieśli oni istotny
wkład w nasza demokratyczną kulturę" - pisze Steinbach.
Szefowa
BdV podkreśla też, że pomimo "znacznego udziału" w pierwszym prezydium
organizacji osób związanych z narodowym socjalizmem, dla nazistowskiej
ideologii i ekstremistycznych tendencji "nie było w polityce BdV
miejsca".
źródło: gazeta.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz