Obserwując
dyskusje, internetowe i realne, odbywające się zarówno po naszej
„narodowej” stronie, jak i w całej debacie politycznej, nie raz
napotkałem na postawę swego rodzaju „klapek na oczach” (co szczególnie
mnie dziwi, wśród ludzi nieraz bardzo inteligentnych i oczytanych).
Ludzie lubią nazwać swoje poglądy i wokół jakiegoś hasła „budować”
opinię na różne tematy. Oczywiście warto posiadać jakiś ideał, tym
niemniej życie ciężko zamknąć w ramach sztywnych ideologii, zwłaszcza
gdy idea, jak nasza narodowa, zakłada szeroko rozumiany rozwój Narodu,
na WSZELKICH polach. Tu jednak, zwłaszcza na polu poglądów
gospodarczych, oraz identyfikacji „prawica-lewica”, pojawiają się
problemy, oraz często niezrozumiała krytyka wielu inicjatyw przez czyjś
osobisty „konserwatyzm/ prawicowość/ wolny rynek” tudzież
„antyliberalizm/ solidaryzm/opór wobec światowego kapitału”.
W naszym polskim, młodzieńczym
poszukiwaniu poglądów, często młode, niepokorne umysły przeżywają
fascynację Januszem Korwin-Mikke (sam zresztą tak miałem). I tak oto
błyskotliwy brydżysta, przekonał tysiące młodych, że rozwiązaniem
wszystkich problemów jest XIX wieczny „idealny” kapitalizm, z państwem
jako nocnym stróżem i porządkiem społecznym opartym na wierze w rozsądek
i konserwatyzm społeczeństwa.
Analogia z XX wiekiem i rzeszami
zafascynowanych socjalizmem jest dla mnie aż nazbyt widoczna. Mimo, że
obie idee są zupełnie przeciwstawne, tak skrajni liberałowie jak i
socjaliści mają na wszystko rozwiązanie. Rozwiązanie wręcz banalnie
proste, przecież wystarczy tylko sprywatyzować/uspołecznić. Wszystko
zaplanować/ zderegulować. I już wszystko będzie dobrze!
I tak oto, umysłowe lenistwo dla raz już
„określonej” osoby (jako załóżmy prawicowy-konserwatysta) powoduje, że
dbałość o środowisko naturalne jest dla niego „lewacka”. Upominanie się o
biednych i wykluczonych w społeczeństwie? Też „lewackie”. Bo przecież
kapitalizm, liberalizm i jak już wprowadzimy korwinowski raj z
najniższymi podatkami, to źle będzie tylko obibokom.
Niestety przez umysłowe lenistwo, ludzie
często nie pamiętają, że nawet jeśli doraźna dbałość o życie w zdrowych
warunkach jest droższe, to w przyszłości przyjdzie nam ponieść jeszcze
większe koszty związane z negatywnymi skutkami zatrutego środowiska. A
mówienie o tym, powoduje często zaszufladkowanie człowieka jako jakiegoś
nawiedzonego hippisa z greenpeacu.
Z drugiej strony, nasz kraj ciągle stoi
przed koniecznością budowy nowoczesnej konkurencyjnej gospodarki,
potrzebujemy polskich przedsiębiorstw odnoszących sukcesy na rynkach
światowych, potrzebujemy rozwoju polskiego kapitału i potrzebujemy
ułatwień dla osób prowadzących własne małe i duże biznesy, bo to oni są
motorem napędowym naszej gospodarki. Ilu jednak ograniczonych zaraz
zacznie krzyczeć że jak to, ułatwienia dla prowadzenia działalności
gospodarczej = liberalizm = wielkie korporacje/banksterzy i Leszek
Balcerowicz ;)
Stereotypy w myśleniu i dogmatyzm to
wielkie zagrożenie, często zapominamy, że owe idee to tylko pewne
programy, z których możemy czerpać mniej lub bardziej.
Traktując je jednak jak ortodoksyjny Żyd
mądrości Talmudu, sprowadzamy się tylko na manowce i w gruncie rzeczy
nie szykujemy się na rozwiązywanie prawdziwych problemów Ojczyzny.
Liberałowie spod znaku środowisk
związanych w latach 90 z Unią Wolności oraz „ulubioną” gazetą każdego
patrioty, krzewiły wraz ze swoim liberalizmem kretyńskie dogmaty w stylu
„kapitał nie ma narodowości”/”wszystko trzeba sprywatyzować” i inne
takie. Niestety praktyka pokazuje, że liberalizm liberalizmem, ale
kapitał jak najbardziej ma narodowość, mało tego rządy wszystkich
gospodarczych potęg (USA, Francja, Korea Płd., Niemcy, Japonia) aktywnie
reprezentują interesy „swoich” kapitalistów (co miewa oczywiście
negatywne skutki, czego przykładem może być masowe sprowadzanie
emigrantów na potrzeby wielkiego przemysłu we wspomnianej wyżej Francji,
co kilka lat temu zaczęło odbijać się Francuzom czkawką) rozumiejąc ich
znaczenie dla silnej gospodarki.
Nasi politycy natomiast, jak najgorsze
naiwniaki, uwierzyli ze teraz już tylko wolna wymiana na rynkach,
radośnie wyprzedając polskie przedsiębiorstwa zachodniej konkurencji,
która kupowała je często nie po to aby zlikwidować konkurencje i przejąć
rynek.
Oczywiste jest, że gospodarka czasów
„realnego socjalizmu” nie funkcjonowała zdrowo i wiele rzeczy wymagało
zmian, państwa nie stać na utrzymywanie nierentownych zakładów pracy.
Ale w prywatyzacyjnym szale sprzedawano wszystko, także te
przedsiębiorstwa, które po drobnych zmianach mogły dać sobie radę w
nowych warunkach. W imię liberalnego dogmatu posłano rzesze Polaków na
bezrobocie, bez żadnej pomocy ze strony państwa, tworząc całą rzesze
ludzi mogących powiedzieć „za komuny panie było lepiej”.
Ja tak nie uważam, ale trudno mi odmówić
prawa do takich stwierdzeń ludziom, którzy nie raz przepracowali w
jakiś zakładach pracy X lat, a później w „nowej demokratycznej Polsce”
mogli zaobserwować jak, bądź co bądź społeczny, kapitał jest rozkradany w
interesie niewielkiej grupy. Milionom ludzi nasze państwo w dobie III
RP dało szanse, ale również miliony skazało na wykluczenie. Zostawiło
ich samym sobie, bez pomocy w przystosowaniu się do nowych realiów.
Czy ktoś nazywający się Nacjonalistą
może uznać takie ofiary za dopuszczalne? Mam szczerą nadzieję, że nie,
jednak ta sytuacja pokazuje jak poprzez zachłyśnięcie się jednym
dogmatem, nasze elity polityczne straciły zdolność do jego krytycznej
analizy, za co płacimy wszyscy po dziś dzień.
Społeczeństwo czeka już w niedługim
czasie konieczność zetknięcia się z szeregiem innych problemów, których
rozwiązań nie przyniesie nam żadna ortodoksja, ani gotowy „idealny
model” socjalny tudzież liberalny.
Będziemy musieli zmierzyć się
przykładowo z kryzysem demograficznym, a to będzie wymagało aktywnej
polityki pro-rodzinnej (chyba, że chcemy przyjąć to co proponuje były
prezydent, ten znany ze słabych goleni, mianowicie zacząć przyjmować
emigrantów z Azji i Afryki, minusy tego rozwiązania są jednak tak
oczywiste, że na nacjonalistycznym portalu nie będę o nich pisał… I
żaden konserwatywno-liberalny model obniżki podatków jako leku na całe
zło nam w rozwiązaniu tego problemu nie pomoże.
Słabość infrastruktury, mierna edukacja,
nie innowacyjna gospodarka i wiele, wiele innych to problemy z którymi
Polska będzie MUSIAŁA się zmierzyć. Jeśli my, szeroko pojęci narodowcy
nie będziemy myśleli JAK to zrobić, to w gruncie rzeczy daremny nasz
trud. Wszechstronny rozwój Narodu nie oznacza tylko ślepego patrzenia w
słupki rozwoju PKB i zamianie ludzi w wyizolowane od reszty automaty
niemające życia poza pracą. Z drugiej strony, nie możemy ograniczyć się
tylko do krzewienia solidaryzmu, i „misce dla biednych”, bo i w ten
sposób żaden kraj daleko nie zajedzie, co historia wieku XX pokazała aż
nazbyt dobitnie.
Polityka historyczna jest ważna, ale to
element chyba naszemu ruchowi nacjonalistycznemu najlepiej do tej pory
wychodzący. To dobrze, bo przeszłość może stanowić dla Nas Polaków
wielką inspirację, ale także i lekcje jakich błędów unikać. Skupić się
jednak musimy na rozwiązywaniu dzisiejszych problemów, zaczynając od
tych najmniejszych.
Polska potrzebuje zarówno silnej
konkurencyjnej gospodarki, jak i pomocy w ponownym odnalezieniu się w
realiach rzesz wykluczonych i pogrążonych w apatii.
Potrzebujemy zarówno nowoczesnej
infrastruktury jak i zdrowego środowiska. Wymieniać w ten sposób można
by było jeszcze przez kilkanaście linijek, nie jest to moim celem.
Problemy te, oraz rozmyślania nad ich ewentualnymi rozważaniami,
nasuwają mi do głowy dwa podstawowe wnioski.
Po pierwsze potrzebujemy sprawnego i
nowoczesnego państwa, które kieruje się dobrem ogółu. Jednak wobec
świadomości naszych obecnych „elit” i skostnienia struktur politycznych
może być to naprawdę trudne zadanie, tym niemniej w długiej perspektywie
Polacy jako Naród MUSZĄ do tego dążyć.
Drugim wnioskiem jest to, że zmieniać to
państwo musimy zacząć już teraz. Nawet w drobnych sprawach, oddolna
społeczna inicjatywa, rozwiązywania bliskich sobie problemów to wielki
krok w budowie społeczeństwa obywatelskiego. Oddolne działanie i
zmienianie kraju na lepsze „małymi kroczkami” może być podstawą do
większych zmian, a przede wszystkim stanowi podstawę do wytworzenia się
nowej elity, która mogłaby zastąpić obecną.
Takiej elity, która ma świadomość swojej
misji wobec społeczeństwa, świadomość tego, że ze społeczeństwa się
wywodzi, a nie patrzy się na nie (że się tak Ziemkiewiczem wyrażę ;)
nieufnie i z pogardą, niczym Kreole na Metysów w krajach Ameryki
Łacińskiej.
Tak więc czytajmy, myślmy i działajmy.
Pamiętając przy tym, że słowa wybitnych mężów stanu sprzed 90 lat mogą i
powinny być inspiracją, ale nie mogą nas zwolnić od obowiązku myślenia o
rozwiązaniach obecnych i przyszłych problemów Ojczyzny. Czego Wam i
sobie życzę.
Tom/i14
źródło: inicjatywa14.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz