niedziela, 26 maja 2013

# Narodowy cośtamizm -felieton.

Obserwując dyskusje, internetowe i realne, odbywające się zarówno po naszej „narodowej” stronie, jak i w całej debacie politycznej, nie raz napotkałem na postawę swego rodzaju „klapek na oczach” (co szczególnie mnie dziwi, wśród ludzi nieraz bardzo inteligentnych i oczytanych). Ludzie lubią nazwać swoje poglądy i wokół jakiegoś hasła „budować” opinię na różne tematy. Oczywiście warto posiadać jakiś ideał, tym niemniej życie ciężko zamknąć w ramach sztywnych ideologii, zwłaszcza gdy idea, jak nasza narodowa, zakłada szeroko rozumiany rozwój Narodu, na WSZELKICH polach. Tu jednak, zwłaszcza na polu poglądów gospodarczych, oraz identyfikacji „prawica-lewica”, pojawiają się problemy, oraz często niezrozumiała krytyka wielu inicjatyw przez czyjś osobisty „konserwatyzm/ prawicowość/ wolny rynek” tudzież „antyliberalizm/ solidaryzm/opór wobec światowego kapitału”.
W naszym polskim, młodzieńczym poszukiwaniu poglądów, często młode, niepokorne umysły przeżywają fascynację Januszem Korwin-Mikke (sam zresztą tak miałem). I tak oto błyskotliwy brydżysta, przekonał tysiące młodych, że rozwiązaniem wszystkich problemów jest XIX wieczny „idealny” kapitalizm, z państwem jako nocnym stróżem i porządkiem społecznym opartym na wierze w rozsądek i konserwatyzm społeczeństwa.
Analogia z XX wiekiem i rzeszami zafascynowanych socjalizmem jest dla mnie aż nazbyt widoczna. Mimo, że obie idee są zupełnie przeciwstawne, tak skrajni liberałowie jak i socjaliści mają na wszystko rozwiązanie. Rozwiązanie wręcz banalnie proste, przecież wystarczy tylko sprywatyzować/uspołecznić. Wszystko zaplanować/ zderegulować. I już wszystko będzie dobrze!
I tak oto, umysłowe lenistwo dla raz już „określonej” osoby (jako załóżmy prawicowy-konserwatysta) powoduje, że dbałość o środowisko naturalne jest dla niego „lewacka”. Upominanie się o biednych i wykluczonych w społeczeństwie? Też „lewackie”. Bo przecież kapitalizm, liberalizm i jak już wprowadzimy korwinowski raj z najniższymi podatkami, to źle będzie tylko obibokom.
Niestety przez umysłowe lenistwo, ludzie często nie pamiętają, że nawet jeśli doraźna dbałość o życie w zdrowych warunkach jest droższe, to w przyszłości przyjdzie nam ponieść jeszcze większe koszty związane z negatywnymi skutkami zatrutego środowiska. A mówienie o tym, powoduje często zaszufladkowanie człowieka jako jakiegoś nawiedzonego hippisa z greenpeacu.
Z drugiej strony, nasz kraj ciągle stoi przed koniecznością budowy nowoczesnej konkurencyjnej gospodarki, potrzebujemy polskich przedsiębiorstw odnoszących sukcesy na rynkach światowych, potrzebujemy rozwoju polskiego kapitału i potrzebujemy ułatwień dla osób prowadzących własne małe i duże biznesy, bo to oni są motorem napędowym naszej gospodarki. Ilu jednak ograniczonych zaraz zacznie krzyczeć że jak to, ułatwienia dla prowadzenia działalności gospodarczej = liberalizm = wielkie korporacje/banksterzy i Leszek Balcerowicz ;)
Stereotypy w myśleniu i dogmatyzm to wielkie zagrożenie, często zapominamy, że owe idee to tylko pewne programy, z których możemy czerpać mniej lub bardziej.
Traktując je jednak jak ortodoksyjny Żyd mądrości Talmudu, sprowadzamy się tylko na manowce i w gruncie rzeczy nie szykujemy się na rozwiązywanie prawdziwych problemów Ojczyzny.
Liberałowie spod znaku środowisk związanych w latach 90 z Unią Wolności oraz „ulubioną” gazetą każdego patrioty, krzewiły wraz ze swoim liberalizmem kretyńskie dogmaty w stylu „kapitał nie ma narodowości”/”wszystko trzeba sprywatyzować” i inne takie. Niestety praktyka pokazuje, że liberalizm liberalizmem, ale kapitał jak najbardziej ma narodowość, mało tego rządy wszystkich gospodarczych potęg (USA, Francja, Korea Płd., Niemcy, Japonia) aktywnie reprezentują interesy „swoich” kapitalistów (co miewa oczywiście negatywne skutki, czego przykładem może być masowe sprowadzanie emigrantów na potrzeby wielkiego przemysłu we wspomnianej wyżej Francji, co kilka lat temu zaczęło odbijać się Francuzom czkawką) rozumiejąc ich znaczenie dla silnej gospodarki.
Nasi politycy natomiast, jak najgorsze naiwniaki, uwierzyli ze teraz już tylko wolna wymiana na rynkach, radośnie wyprzedając polskie przedsiębiorstwa zachodniej konkurencji, która kupowała je często nie po to aby zlikwidować konkurencje i przejąć rynek.
Oczywiste jest, że gospodarka czasów „realnego socjalizmu” nie funkcjonowała zdrowo i wiele rzeczy wymagało zmian, państwa nie stać na utrzymywanie nierentownych zakładów pracy. Ale w prywatyzacyjnym szale sprzedawano wszystko, także te przedsiębiorstwa, które po drobnych zmianach mogły dać sobie radę w nowych warunkach. W imię liberalnego dogmatu posłano rzesze Polaków na bezrobocie, bez żadnej pomocy ze strony państwa, tworząc całą rzesze ludzi mogących powiedzieć „za komuny panie było lepiej”.
Ja tak nie uważam, ale trudno mi odmówić prawa do takich stwierdzeń ludziom, którzy nie raz przepracowali w jakiś zakładach pracy X lat, a później w „nowej demokratycznej Polsce” mogli zaobserwować jak, bądź co bądź społeczny, kapitał jest rozkradany w interesie niewielkiej grupy. Milionom ludzi nasze państwo w dobie III RP dało szanse, ale również miliony skazało na wykluczenie. Zostawiło ich samym sobie, bez pomocy w przystosowaniu się do nowych realiów.
Czy ktoś nazywający się Nacjonalistą może uznać takie ofiary za dopuszczalne? Mam szczerą nadzieję, że nie, jednak ta sytuacja pokazuje jak poprzez zachłyśnięcie się jednym dogmatem, nasze elity polityczne straciły zdolność do jego krytycznej analizy, za co płacimy wszyscy po dziś dzień.
Społeczeństwo czeka już w niedługim czasie konieczność zetknięcia się z szeregiem innych problemów, których rozwiązań nie przyniesie nam żadna ortodoksja, ani gotowy „idealny model” socjalny tudzież liberalny.
Będziemy musieli zmierzyć się przykładowo z kryzysem demograficznym, a to będzie wymagało aktywnej polityki pro-rodzinnej (chyba, że chcemy przyjąć to co proponuje były prezydent, ten znany ze słabych goleni, mianowicie zacząć przyjmować emigrantów z Azji i Afryki, minusy tego rozwiązania są jednak tak oczywiste, że na nacjonalistycznym portalu nie będę o nich pisał… I żaden konserwatywno-liberalny model obniżki podatków jako leku na całe zło nam w rozwiązaniu tego problemu nie pomoże.
Słabość infrastruktury, mierna edukacja, nie innowacyjna gospodarka i wiele, wiele innych to problemy z którymi Polska będzie MUSIAŁA się zmierzyć. Jeśli my, szeroko pojęci narodowcy nie będziemy myśleli JAK to zrobić, to w gruncie rzeczy daremny nasz trud. Wszechstronny rozwój Narodu nie oznacza tylko ślepego patrzenia w słupki rozwoju PKB i zamianie ludzi w wyizolowane od reszty automaty niemające życia poza pracą. Z drugiej strony, nie możemy ograniczyć się tylko do krzewienia solidaryzmu, i „misce dla biednych”, bo i w ten sposób żaden kraj daleko nie zajedzie, co historia wieku XX pokazała aż nazbyt dobitnie.
Polityka historyczna jest ważna, ale to element chyba naszemu ruchowi nacjonalistycznemu najlepiej do tej pory wychodzący. To dobrze, bo przeszłość może stanowić dla Nas Polaków wielką inspirację, ale także i lekcje jakich błędów unikać. Skupić się jednak musimy na rozwiązywaniu dzisiejszych problemów, zaczynając od tych najmniejszych.
Polska potrzebuje zarówno silnej konkurencyjnej gospodarki, jak i pomocy w ponownym odnalezieniu się w realiach rzesz wykluczonych i pogrążonych w apatii.
Potrzebujemy zarówno nowoczesnej infrastruktury jak i zdrowego środowiska. Wymieniać w ten sposób można by było jeszcze przez kilkanaście linijek, nie jest to moim celem. Problemy te, oraz rozmyślania nad ich ewentualnymi rozważaniami, nasuwają mi do głowy dwa podstawowe wnioski.
Po pierwsze potrzebujemy sprawnego i nowoczesnego państwa, które kieruje się dobrem ogółu. Jednak wobec świadomości naszych obecnych „elit” i skostnienia struktur politycznych może być to naprawdę trudne zadanie, tym niemniej w długiej perspektywie Polacy jako Naród MUSZĄ do tego dążyć.
Drugim wnioskiem jest to, że zmieniać to państwo musimy zacząć już teraz. Nawet w drobnych sprawach, oddolna społeczna inicjatywa, rozwiązywania bliskich sobie problemów to wielki krok w budowie społeczeństwa obywatelskiego. Oddolne działanie i zmienianie kraju na lepsze „małymi kroczkami” może być podstawą do większych zmian, a przede wszystkim stanowi podstawę do wytworzenia się nowej elity, która mogłaby zastąpić obecną.
Takiej elity, która ma świadomość swojej misji wobec społeczeństwa, świadomość tego, że ze społeczeństwa się wywodzi, a nie patrzy się na nie (że się tak Ziemkiewiczem wyrażę ;) nieufnie i z pogardą, niczym Kreole na Metysów w krajach Ameryki Łacińskiej.
Tak więc czytajmy, myślmy i działajmy. Pamiętając przy tym, że słowa wybitnych mężów stanu sprzed 90 lat mogą i powinny być inspiracją, ale nie mogą nas zwolnić od obowiązku myślenia o rozwiązaniach obecnych i przyszłych problemów Ojczyzny. Czego Wam i sobie życzę.
Tom/i14
źródło: inicjatywa14.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz