Nowy podręcznik „Lekcja równości”, któremu patronuje minister
ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz oraz Związek Nauczycielstwa
Polskiego jest tak dalece postępowy, że nawet bale studniówkowe traktuje
jako przejaw wrogości wobec gejów i lesbijek. Niestety to nie jedyny
podręcznik, który z nauką ma raczej niewiele wspólnego. Zobacz z jakich
książek uczą teraz w gimnazjach i liceach.
Zgodnie z wytycznymi podręcznika mającego pomóc we wspieraniu homoseksualnych uczniów, który opisała „Rzeczpospolita”, nauczyciele powinni jak najczęściej podawać na lekcjach przykłady znanych postaci uznawanych przez autorów podręcznika za homoseksualistów m.in. Maria Konopnicka, Witold Gombrowicz, Maria Dąbrowska, Władysław Warneńczyk, a nawet Juliusz Cezar. Ponadto nauczyciele powinni poświęcić swoje lekcje i... zaprosić do szkoły jakiegoś homoseksualistę osobę transpłciową. Co ciekawe autorzy podręcznika nie zalecają konfrontacji zaproszonego gościa z księdzem. Autorzy książki starają się za wszelką cenę udowodnić, że młodzież homoseksualna „jest ponad cztery razy bardziej osamotniona”, dlatego skrupulatnie wypisują wszelkie przejawy dyskryminacji w szkole. Okazuje się, że jedną, wielką dyskryminacją jest bal studniówkowy, ponieważ uczniowie zmuszani są tam do tańczenia z... przedstawicielami płci przeciwnej. Żeby homoseksualnym uczniom na lekcjach było miło, autorzy apelują także, aby nauczyciele nie zakładali „powszechnej heteroseksualności” i na przykład gdy mówią o tym, że „książę William był obiektem westchnień nastolatek” nie zapominali wyjaśniać, że był on „obiektem westchnień nastolatek i nastolatków”.
Niestety w ostatnim czasie coraz częściej obserwujemy, że poziom podręczników z których uczy się młodzież gimnazjalna i licealna zjeżdża po równi pochyłej. Na łamach portalu niezalezna.pl pisaliśmy już o „nowoczesnym” podręczniku historii, który z historią ma raczej niewiele wspólnego. Wydany przez Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor podręcznik „Ku współczesności. Dzieje najnowsze 1918-2006” autorstwa Andrzeja Brzozowskiego i Grzegorza Szczepańskiego przeznaczony jest dla uczniów I klas szkół ponadgimnazjalnych i dopuszczony już do użytku szkolnego. Jego zawartość i podejście do historii budzi jednak wiele kontrowersji. Okazuje się, że manipuluje on faktami z historii najnowszej, fałszuje przeszłość, a jego treść dobrana została w sposób tendencyjny, obfitujący w stronnicze komentarze, zamiast historycznych faktów. I tak na przykład lustracja w podręczniku określana jest mianem „awantury o teczki”, a kwestia agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy przywołana jest jedynie w tendencyjnym tonie w kontekście skandalu wywołanego przez Antoniego Macierewicza. W opiniach historyków w podręczniku dominuje opcja prorosyjska, a jej autorzy przekonują, że określenie „sowieci” to nadużywany rusycyzm, który zastępują przymiotnikiem radziecki. Powstaniu Warszawskiemu poświęcono w książce niecała jedną stronę, natomiast Stanowi Tymińskiemu połowę strony. Całkowicie pominięta została także rola prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w wolnej Polsce. O wiele więcej miejsca poświęcono natomiast „Gazecie Wyborczej”. Zadaniem uczniów jest na przykład scharakteryzowanie „drogi Gazety Wyborczej od dziennika solidarnościowej opozycji, do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności polskiej gazety”.
(fragment okładki podręcznika "Lekcja Równości")
Przykładów fatalnie przygotowanych podręczników szkolnych można mnożyć w nieskończoność. Już od dwóch lat uczniowie liceów ogólnokształcących w całej Polsce uczą się z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie, że katastrofa smoleńska może wpłynąć na... „poprawę stosunków polsko-rosyjskich”. Na stronie 86, podręcznika dla Liceum Ogólnokształcącego autorstwa Zbigniewa Smutka, Janusza Maleski i Beaty Surmacz można również przeczytać zdanie, które nastolatkom ma wmówić, że po katastrofie smoleńskiej współpraca Rosji i Polski przebiegała wręcz wzorowo. „Empatia i wszechstronna pomoc, okazana władzom polskim i Polakom, znacznie ociepliły wizerunek Rosji w Polsce” - napisali autorzy podręcznika do "Wiedzy o społeczeństwie".
Coraz częściej lansowane są także pomysły, w ramach których z podręczników biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie mogą zniknąć fragmenty odwołujące się do tradycyjnych wartości. W myśl szeroko pojętej poprawności politycznej do podręczników przedstawiciele lobby środowisk homoseksualnych chcą dopisywać poza tradycyjnym obrazem rodziny jako mamy, taty i dzieci także... inne rodzaje rodzin, wszelkie wzmianki dotyczące tradycyjnego modelu rodziny traktując jako „nachalną narrację doktryny katolickiej”.
O tym jakie są skutki zajmowania się w szkole niepoważnymi rzeczami i efekty lansowania nowego modelu kształcenia młodzieży można zobaczyć TUTAJ:
A tak tłumaczy się w tej sprawie Ministerstwo Edukacji Narodowej:
W związku z artykułem "Szkolna walka z homofobią", autorstwa Wiktora Ferfeckiego, który ukazał się dziś w dzienniku „Rzeczpospolita”, MEN wyjaśnia, że publikacja „Lekcja równości” nie jest podręcznikiem szkolnym i nie jest dopuszczona do użytku szkolnego. Używanie terminu „podręcznik”, co do tej książki jest nieuprawnione, mylące i wprowadza opinię publiczną w błąd.
Szczegółowe warunki i tryb dopuszczania do użytku szkolnego podręczników regulują przepisy rozporządzenia ministra edukacji narodowej z dnia 21 czerwca 2012 r. w sprawie dopuszczania do użytku w szkole programów wychowania przedszkolnego i programów nauczania oraz dopuszczania do użytku szkolnego podręczników (Dz.U. 2012. poz. 752).
Należy również zaznaczyć, że MEN nie patronuje wspomnianej publikacji.
Zgodnie z wytycznymi podręcznika mającego pomóc we wspieraniu homoseksualnych uczniów, który opisała „Rzeczpospolita”, nauczyciele powinni jak najczęściej podawać na lekcjach przykłady znanych postaci uznawanych przez autorów podręcznika za homoseksualistów m.in. Maria Konopnicka, Witold Gombrowicz, Maria Dąbrowska, Władysław Warneńczyk, a nawet Juliusz Cezar. Ponadto nauczyciele powinni poświęcić swoje lekcje i... zaprosić do szkoły jakiegoś homoseksualistę osobę transpłciową. Co ciekawe autorzy podręcznika nie zalecają konfrontacji zaproszonego gościa z księdzem. Autorzy książki starają się za wszelką cenę udowodnić, że młodzież homoseksualna „jest ponad cztery razy bardziej osamotniona”, dlatego skrupulatnie wypisują wszelkie przejawy dyskryminacji w szkole. Okazuje się, że jedną, wielką dyskryminacją jest bal studniówkowy, ponieważ uczniowie zmuszani są tam do tańczenia z... przedstawicielami płci przeciwnej. Żeby homoseksualnym uczniom na lekcjach było miło, autorzy apelują także, aby nauczyciele nie zakładali „powszechnej heteroseksualności” i na przykład gdy mówią o tym, że „książę William był obiektem westchnień nastolatek” nie zapominali wyjaśniać, że był on „obiektem westchnień nastolatek i nastolatków”.
Niestety w ostatnim czasie coraz częściej obserwujemy, że poziom podręczników z których uczy się młodzież gimnazjalna i licealna zjeżdża po równi pochyłej. Na łamach portalu niezalezna.pl pisaliśmy już o „nowoczesnym” podręczniku historii, który z historią ma raczej niewiele wspólnego. Wydany przez Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor podręcznik „Ku współczesności. Dzieje najnowsze 1918-2006” autorstwa Andrzeja Brzozowskiego i Grzegorza Szczepańskiego przeznaczony jest dla uczniów I klas szkół ponadgimnazjalnych i dopuszczony już do użytku szkolnego. Jego zawartość i podejście do historii budzi jednak wiele kontrowersji. Okazuje się, że manipuluje on faktami z historii najnowszej, fałszuje przeszłość, a jego treść dobrana została w sposób tendencyjny, obfitujący w stronnicze komentarze, zamiast historycznych faktów. I tak na przykład lustracja w podręczniku określana jest mianem „awantury o teczki”, a kwestia agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy przywołana jest jedynie w tendencyjnym tonie w kontekście skandalu wywołanego przez Antoniego Macierewicza. W opiniach historyków w podręczniku dominuje opcja prorosyjska, a jej autorzy przekonują, że określenie „sowieci” to nadużywany rusycyzm, który zastępują przymiotnikiem radziecki. Powstaniu Warszawskiemu poświęcono w książce niecała jedną stronę, natomiast Stanowi Tymińskiemu połowę strony. Całkowicie pominięta została także rola prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w wolnej Polsce. O wiele więcej miejsca poświęcono natomiast „Gazecie Wyborczej”. Zadaniem uczniów jest na przykład scharakteryzowanie „drogi Gazety Wyborczej od dziennika solidarnościowej opozycji, do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności polskiej gazety”.
(fragment okładki podręcznika "Lekcja Równości")
Przykładów fatalnie przygotowanych podręczników szkolnych można mnożyć w nieskończoność. Już od dwóch lat uczniowie liceów ogólnokształcących w całej Polsce uczą się z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie, że katastrofa smoleńska może wpłynąć na... „poprawę stosunków polsko-rosyjskich”. Na stronie 86, podręcznika dla Liceum Ogólnokształcącego autorstwa Zbigniewa Smutka, Janusza Maleski i Beaty Surmacz można również przeczytać zdanie, które nastolatkom ma wmówić, że po katastrofie smoleńskiej współpraca Rosji i Polski przebiegała wręcz wzorowo. „Empatia i wszechstronna pomoc, okazana władzom polskim i Polakom, znacznie ociepliły wizerunek Rosji w Polsce” - napisali autorzy podręcznika do "Wiedzy o społeczeństwie".
Coraz częściej lansowane są także pomysły, w ramach których z podręczników biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie mogą zniknąć fragmenty odwołujące się do tradycyjnych wartości. W myśl szeroko pojętej poprawności politycznej do podręczników przedstawiciele lobby środowisk homoseksualnych chcą dopisywać poza tradycyjnym obrazem rodziny jako mamy, taty i dzieci także... inne rodzaje rodzin, wszelkie wzmianki dotyczące tradycyjnego modelu rodziny traktując jako „nachalną narrację doktryny katolickiej”.
O tym jakie są skutki zajmowania się w szkole niepoważnymi rzeczami i efekty lansowania nowego modelu kształcenia młodzieży można zobaczyć TUTAJ:
A tak tłumaczy się w tej sprawie Ministerstwo Edukacji Narodowej:
W związku z artykułem "Szkolna walka z homofobią", autorstwa Wiktora Ferfeckiego, który ukazał się dziś w dzienniku „Rzeczpospolita”, MEN wyjaśnia, że publikacja „Lekcja równości” nie jest podręcznikiem szkolnym i nie jest dopuszczona do użytku szkolnego. Używanie terminu „podręcznik”, co do tej książki jest nieuprawnione, mylące i wprowadza opinię publiczną w błąd.
Szczegółowe warunki i tryb dopuszczania do użytku szkolnego podręczników regulują przepisy rozporządzenia ministra edukacji narodowej z dnia 21 czerwca 2012 r. w sprawie dopuszczania do użytku w szkole programów wychowania przedszkolnego i programów nauczania oraz dopuszczania do użytku szkolnego podręczników (Dz.U. 2012. poz. 752).
Należy również zaznaczyć, że MEN nie patronuje wspomnianej publikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz