piątek, 24 maja 2013

# Brytania odbiera Polakom dzieci z byle powodu!

Brytyjska opieka społeczna zabiera polskim emigrantom dziecko do adopcji.
 Pili, bili, wykorzystywali? Nic z tego – sami zgłosili się do councilu o pomoc. Bulwersującą sprawę wymuszonej adopcji tropi nasz reporter oraz komentuje brytyjski parlamentarzysta, zaangażowany w zmianę grabieżczego systemu.

Tak piszą w raportach. To jakaś paranoja! Od Kamila i Żanety zażądano mieszkania w separacji oraz osobnych adwokatów. - Kazali mi wybierać między synem a mężem - opowiada matka Wiktora. - Insynuowali, że „pani mąż nie rokuje nadziei”, a na sprawie sądowej stwierdzono, że żadne z nas nie jest w stanie samodzielnie wychowywać dziecka.
Oczywiście, że nie samodzielnie - Żaneta unosi się. - My chcemy go wychowywać razem! Na koniec wizyty, Państwo C. pokazują mi pokój syna. Wszystko jest nadal na swoim miejscu. Brakuje tylko jego mieszkańca...
Parlament kontra prawo
Wraz z Państwem C. wybieram się na wizytę do Parlamentu do MP Johna Hemminga – posła prowadzącego organizację „Justice For Families” (Sprawiedliwość dla Rodzin). Małżonkowie wyciągają dokumenty sprawy; w świetle prawa tajne. - Problem jest znacznie szerszy - zaczyna poseł. - Rocznie w tym kraju przymusowo i błędnie(!) umieszczanych jest w rodzinach zastępczych ok. 1000 dzieci.
Problemem jest to, że council jest odpowiedzialny za udzielanie pomocy, jak i również za kontrolę jakości tej pomocy. Niestety, rząd nadal nie dostrzega tego konfliktu interesów. Podobny problem tyczy się instytucji adwokata z urzędu, który niekoniecznie ma interes w tym, by pomóc przypisanemu sobie klientowi.
Rozmowy kontrolowane
Nagle, w trakcie wizyty, dochodzi do nieoczekiwanego: dzwoni telefon Kamila. „To syn!”. Oboje z MP Hemmingiem jesteśmy świadkami chwytającej za serce rozmowy telefonicznej. Wobec ojca jest wymóg SS: „English only”. - Dziecko, mów wolniej, tata Cię nie rozumie, Twój angielski jest dla mnie zbyt dobry - słyszymy.
- Nowi państwo zabierają cię na wycieczkę do Francji? - powtarza ojciec, po czym wypowiada mile widzianą przez SS formułkę: „To pewnie jesteś szczęśliwy, że jedziesz?”. Patrzę na matkę – ledwo dławi łzy. Gdy rozmowa ma się kończyć, ojciec dorzuca błagalnym tonem: „Dziecko nasze, czytaj polskie książki. I nie zapomnij o nas”.
Zarzuty wobec SS
W międzyczasie, poseł zapoznaje się z sądowymi dokumentami. - Po pierwsze - punktuje parlamentarzysta - Wiktor nigdy nie zaznał ani przemocy fizycznej, ani wykorzystywania seksualnego. Rzekoma przemoc psychiczna to za mało, żeby zabierać dziecko od rodziców.
Po drugie nie przeprowadzono rozpoznania członków szerszej rodziny pod względem ewentualnego przekazania syna pod ich opiekę; w tym przypadku chodzi o mieszkające w Polsce babcie. I nie jest wytłumaczeniem, że „rodzice nie poprosili” - objaśnia poseł. - Ale przede wszystkim, nikt nie wysłuchał czego pragnie samo dziecko.
Chłopiec jest w takim wieku (obecnie 10 lat), że potrafi się już nieźle wysłowić oraz określić czego pragnie, a psim obowiązkiem SS jest brać jego zdanie pod uwagę. Kwestia kluczowa, która powinna przyświecać każdemu postępowaniu to: co jest najlepsze dla dziecka?”
Brytyjskiemu posłowi znanych jest 40 podejrzanych postępowań dotyczących 89 słowackich dzieci, co do których władze Słowacji wyraziły zaniepokojenie. W sprawę zaangażowała się słowacka ambasada, mówiła o nich państwowa telewizja w najlepszym czasie antenowym.
Ostatecznie, w jednej ze spraw doszło do precedensu: babka dzieci odwołała się do Strasburga i wygrała. Wcześniej, sprawa jej wnuków przegrana została przed brytyjską jurysdykcją, gdzie wspomniana babka nie mogła zeznawać w sprawie, ani nawet być obecna na posiedzeniach sądu „ze względów bezpieczeństwa”.
Drugie dno
Rozwiązań problemu zaburzeń psychicznych rodzica (nie mylić z chorobą umysłową) jest kilka: porada, terapia, lekarstwa. Lecz łatwiej jest oddać dziecko do adopcji. Opiekunowie tymczasowi z państwowej kiesy dostają nawet L800/tydzień, więc chętnych jest sporo.
Poza tym, councilom wykonującym „targety” przysługują niemałe nagrody, rząd zaś nie wnika w szczegóły każdej sprawy – liczą się „liczby adopcyjne”, bo to na nie naciska premier Cameron. Wniosek z tego może być tylko jeden: gdy obywatele zaczynają bać się tych, którzy mają ich bronić, oznacza to koniec demokracji. - Opieka społeczna zniszczyła naszą rodzinę – tak całą sprawę podsumowuje Kamil.
Do rzeczy
Troska o dziecko to dziedzina, w której idealna droga nie istnieje. Jednak to, co wyprawia się w tym kraju zakrawa na narodowy skandal. To sprawa najwyższej wagi, by doszło do zasadniczych zmian w antyrodzinnej polityce, której ofiary liczy się w tysiące. Dlatego apelujemy do polskiej dyplomacji w UK: może to już czas, by pójść za przykładem słowackich władz i bliżej przyjrzeć się bezczelnym adopcjom dzieci polskich emigrantów?
* ze względu na wymogi prawne, imiona i pewne szczegóły sprawy zostały zmienione
(Jacek Wąsowicz/polishexpress.com)
źródło:  wiadomosci.onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz