Na naszych oczach wali się mit. Mit tego, który
„skakał przez płot”, który „w pojedynkę obalił komunizm”. Lech Wałęsa
kończy się jako legenda. Dla mnie prywatnie, Wałęsa jako bohater, jako
legenda odszedł już dawno temu. Za to m.in. że nie miał odwagi
powiedzieć otwarcie: Tak, byłem TW. Przepraszam. Teraz postaram się to
wszystko naprawić.
Rozkaz musiał paść kilka dni temu… To znaczy – padł zapewne znacznie wcześniej, ale kilka dni temu uruchomiono jego wykonawców. Najpierw Henryka Krzywonos stwierdziła, że prawdziwym przywódcą strajku w stoczni w 1980 roku nie był Lech Wałęsa, lecz Bogdan Borusewicz. Wałęsa oburzył się na to, starając się, po tej wypowiedzi Krzywonos, pomniejszyć rolę Borusewicza. A rozwścieczyło go to, że Borusewicz nie zaprzeczył „rewelacjom” byłej gdańskiej tramwajarki. Gdyby powiedział: „Ależ skąd, Lechu wszystkim kierował”, wszystko byłoby jak dawniej. Na marginesie – gdy wcześniej pani Krzywonos pomniejszała rolę w strajku Anny Walentynowicz, Wałęsa bił brawo. Potem w sukurs Krzywonosowej przyszedł Andrzej Kołodziej, jeden z liderów strajkowych z 1980 roku. On również stwierdził, że rola późniejszego przewodniczącego „Solidarności” była marginalna. Całością natomiast kręcił Borusewicz. Wałęsa znów zareagował, tym razem oskarżając Borusewicza o domniemaną agenturalność. „Agent jakiś albo co…” – stwierdził Wałęsa w TVN.
No i teraz przyszedł atak z najmniej oczekiwanej strony. Jeden z największych autorytetów III RP (cóż, jakie państwo takie autorytety…), Zbigniew Hołdys zatwittował: „Po 33 latach wspierania Wałęsy i stania za nim murem – dziś, po insynuacjach, jakie rzucił pod adresem Borusewicza, zamykam nad nim wieko. Dosyć kitu, kłamstw, przekręcania, odzierania z godności, k… ich mać wszystkich. Są granice obszczekiwania innych w obronie własnego ego. Podłość”. No, skoro III RP-owy autorytet takie słowa rzuca w sieć, to znaczy, że Wałęsa jest skończony. Rozkaz padł, padły więc i strzały. Będzie ich zapewne coraz więcej.
Ciekaw jestem, kto weźmie Lecha Wałęsę w obronę? Bo tacy też zapewne się znajdą… Muszą jednak zdawać sobie sprawę, z kim zadrą… Ale o tym za chwilę…
Wałęsa zawsze traktowany był instrumentalnie przez ludzi pokroju Kiszczaka, Michnika, Tuska czy całej tej okrągłostołowej ferajny. Był im po prostu potrzebny do realizacji ich własnych celów. Pycha nie pozwalała mu spojrzeć prawdzie w oczy. Zresztą nie tylko pycha, ale także dobrze pojęty interes własny. W końcu oni wiedzieli i on wiedział, że oni wiedzą (o kontaktach z SB). Przypominało to pojemnik ze smrodem w środku, zakorkowany tak, by ten smród nigdy nie wydostał się na zewnątrz. Tymczasem stało się inaczej…
Czy ta sytuacja oznacza początek końca III RP? Czy te marne autoryteciki, wylansowane przez Czesława Kiszczaka i jego okrągłostołowych kompanów z tzw. opozycji demokratycznej, powoli zaczną się sypać? Obawiam się, że niestety nie. Widzę bowiem w „sprawie Wałęsy” inne dno. To nie jest początek końca III RP. To raczej zwiastun nowego totalitaryzmu, tym razem totalitaryzmu „politycznej poprawności”, za którym stoją konkretne grupy interesu. Otóż przykład ten pokazuje, jak silne i świetnie zorganizowane jest światowe lobby pederastów – tzw. homintern. Ci wszyscy, którzy lekceważą ich polityczne i kulturowe wpływy powinni sobie wreszcie to uświadomić. Wałęsa chlapał przez lata wiele rzeczy, które uchodziły mu płazem. A jeśli na dodatek chlapał na Kaczyńskich, wówczas bez mała w lektyce go wożono, a Monika Olejnik i Tomasz Lis przepychali się w kolejce, które pierwsze mu…. Zresztą, mniejsza z tym…. I nagle ci, którzy go hołubili – tramwajarka Henryka Krzywonos, ponurak Bogdan Borusewicz i zakolczykowany niczym jakiś plemienny guru, Zbigniew Hołdys, ot tak sobie stracili cierpliwość? Wałęsa skończył się w momencie, gdy powiedział to, co naprawdę myśli o wojujących pederastach. Jak widać wojujący pederaści gotowi zniszczyć są każdego, kto im się narazi, nawet legendę. Swoimi słowami Lecha Wałęsa pozbawił się narzędzi, przy pomocy których mogliby bronić go tacy jego wyznawcy, jak wspomniana wcześniej Olejnik czy Lis. Oni też już są niewolnikami „politycznej poprawności” i idą na sznurku jej szermierzy.
Przypadek Wałęsy pełen jest paradoksów. Gdy łgał, lawirował, migał się, niszczył ludzi, wówczas był na topie, dostawał nagrody, podróżował po świecie i robił karierę. Gdy powiedział prawdę – poległ. To bardzo ważny znak naszych czasów… Smutny, niestety. Pytanie jeszcze – czy Lech Wałęsa będzie umiał polec z twarzą?
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
Rozkaz musiał paść kilka dni temu… To znaczy – padł zapewne znacznie wcześniej, ale kilka dni temu uruchomiono jego wykonawców. Najpierw Henryka Krzywonos stwierdziła, że prawdziwym przywódcą strajku w stoczni w 1980 roku nie był Lech Wałęsa, lecz Bogdan Borusewicz. Wałęsa oburzył się na to, starając się, po tej wypowiedzi Krzywonos, pomniejszyć rolę Borusewicza. A rozwścieczyło go to, że Borusewicz nie zaprzeczył „rewelacjom” byłej gdańskiej tramwajarki. Gdyby powiedział: „Ależ skąd, Lechu wszystkim kierował”, wszystko byłoby jak dawniej. Na marginesie – gdy wcześniej pani Krzywonos pomniejszała rolę w strajku Anny Walentynowicz, Wałęsa bił brawo. Potem w sukurs Krzywonosowej przyszedł Andrzej Kołodziej, jeden z liderów strajkowych z 1980 roku. On również stwierdził, że rola późniejszego przewodniczącego „Solidarności” była marginalna. Całością natomiast kręcił Borusewicz. Wałęsa znów zareagował, tym razem oskarżając Borusewicza o domniemaną agenturalność. „Agent jakiś albo co…” – stwierdził Wałęsa w TVN.
No i teraz przyszedł atak z najmniej oczekiwanej strony. Jeden z największych autorytetów III RP (cóż, jakie państwo takie autorytety…), Zbigniew Hołdys zatwittował: „Po 33 latach wspierania Wałęsy i stania za nim murem – dziś, po insynuacjach, jakie rzucił pod adresem Borusewicza, zamykam nad nim wieko. Dosyć kitu, kłamstw, przekręcania, odzierania z godności, k… ich mać wszystkich. Są granice obszczekiwania innych w obronie własnego ego. Podłość”. No, skoro III RP-owy autorytet takie słowa rzuca w sieć, to znaczy, że Wałęsa jest skończony. Rozkaz padł, padły więc i strzały. Będzie ich zapewne coraz więcej.
Ciekaw jestem, kto weźmie Lecha Wałęsę w obronę? Bo tacy też zapewne się znajdą… Muszą jednak zdawać sobie sprawę, z kim zadrą… Ale o tym za chwilę…
Wałęsa zawsze traktowany był instrumentalnie przez ludzi pokroju Kiszczaka, Michnika, Tuska czy całej tej okrągłostołowej ferajny. Był im po prostu potrzebny do realizacji ich własnych celów. Pycha nie pozwalała mu spojrzeć prawdzie w oczy. Zresztą nie tylko pycha, ale także dobrze pojęty interes własny. W końcu oni wiedzieli i on wiedział, że oni wiedzą (o kontaktach z SB). Przypominało to pojemnik ze smrodem w środku, zakorkowany tak, by ten smród nigdy nie wydostał się na zewnątrz. Tymczasem stało się inaczej…
Czy ta sytuacja oznacza początek końca III RP? Czy te marne autoryteciki, wylansowane przez Czesława Kiszczaka i jego okrągłostołowych kompanów z tzw. opozycji demokratycznej, powoli zaczną się sypać? Obawiam się, że niestety nie. Widzę bowiem w „sprawie Wałęsy” inne dno. To nie jest początek końca III RP. To raczej zwiastun nowego totalitaryzmu, tym razem totalitaryzmu „politycznej poprawności”, za którym stoją konkretne grupy interesu. Otóż przykład ten pokazuje, jak silne i świetnie zorganizowane jest światowe lobby pederastów – tzw. homintern. Ci wszyscy, którzy lekceważą ich polityczne i kulturowe wpływy powinni sobie wreszcie to uświadomić. Wałęsa chlapał przez lata wiele rzeczy, które uchodziły mu płazem. A jeśli na dodatek chlapał na Kaczyńskich, wówczas bez mała w lektyce go wożono, a Monika Olejnik i Tomasz Lis przepychali się w kolejce, które pierwsze mu…. Zresztą, mniejsza z tym…. I nagle ci, którzy go hołubili – tramwajarka Henryka Krzywonos, ponurak Bogdan Borusewicz i zakolczykowany niczym jakiś plemienny guru, Zbigniew Hołdys, ot tak sobie stracili cierpliwość? Wałęsa skończył się w momencie, gdy powiedział to, co naprawdę myśli o wojujących pederastach. Jak widać wojujący pederaści gotowi zniszczyć są każdego, kto im się narazi, nawet legendę. Swoimi słowami Lecha Wałęsa pozbawił się narzędzi, przy pomocy których mogliby bronić go tacy jego wyznawcy, jak wspomniana wcześniej Olejnik czy Lis. Oni też już są niewolnikami „politycznej poprawności” i idą na sznurku jej szermierzy.
Przypadek Wałęsy pełen jest paradoksów. Gdy łgał, lawirował, migał się, niszczył ludzi, wówczas był na topie, dostawał nagrody, podróżował po świecie i robił karierę. Gdy powiedział prawdę – poległ. To bardzo ważny znak naszych czasów… Smutny, niestety. Pytanie jeszcze – czy Lech Wałęsa będzie umiał polec z twarzą?
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz