Jak
wiadomo czasy apartheidu i dominacji białych kolonizatorów w Afryce
minęły bezpowrotnie. W obiegowej opinii, ochoczo podtrzymywanej przez
demoliberałów, wszelkiej maści “antyrasistowskich” frustratów i po
prostu mainstreamowe media, kraje, w których odsunięto od władzy białych
(=władzę przejęli wyłącznie czarni), są teraz oazami równości,
demokracji, tolerancji… Można by tak długo wymieniać, wbrew oczywistym
faktom (1, 2) doniesieniom (1, 2), alarmującym raportom (1, 2), czy po prostu przypadkom skrajnego szowinistycznego idiotyzmu (1, 2, 3) którego koloru nie wypada tu wymieniać, w obawie o posądzenia o “rasizm”.
Faktycznie, czasami zdarzy się, że kiedy
już naprawdę nie ma wyjścia (jak np. przy okazji mistrzostw świata w
piłce nożnej w RPA w 2010 roku), gdzieś w końcowych zdaniach artykułu,
których i tak przeciętny leniwy Kowalski nie przeczyta, wspomina się
mimochodem o przestępczości czy wysokim odsetku morderstw i gwałtów.
Oczywiście nigdy nie wspomina się o
statystyce – że większość zbrodni w RPA ery postmandelowskiej, czy
Zimbabwe rządzonym przez czarnego szowinistę i marksistę Roberta Mugabe –
są to zbrodnie “black on white”. Statystyka nie pasuje do kanonów
politycznej poprawności i nie pokrywa się z lansowaną na Zachodzie
różową wizją społeczeństw postkolonialnych jako dojrzałych społeczności
pokojowo nastawionych murzynków, którzy pod “białym butem” po prostu
chcieli godnego życia.
Czarnoskórzy – obecnie już wyzwoleni i
już pierwszej kategorii obywatele krajów południa Afryki chyba
najbardziej ze wszystkich czarnych społeczności na świecie “złapali
wiatr w żagle”, sunąc odważnie po morzu politycznej poprawności i
rzucając oskarżenia o “rasizm” etc. właściwie we wszystkie strony.
W zeszłym miesiącu jedna z wyzwolonych
obywatelek oskarżyła sąsiada o posiadanie “psa-rasisty” po tym, jak
rzeczony pies ugryzł jej córkę w nogę. 7-letnia dziewczynka została
pogryziona przez bullteriera, który dostał się do ogrodu, w którym się
bawiła. Po całym zajściu matka, poza oskarżeniami o nieszczepienie psa
pod adresem jego właściciela, wyznała “czuję, że ten pies jest rasistą.
Przez to jak się zachowywał. Widać było, że nie jest obyty z innymi
rasami”.
Z kolei innym, równie zaskakującym
zarzutem o tle rasowym wsławiła się niecały rok temu inna niewiasta,
niejaka Nomsa Dube, należąca również do wyzwolonych obywateli, będąca
przedstawicielem południowoafrykańskiej prowincji Kwa-Zulu Natal ds.
kontaktów z rządem. Pani Dube oficjalnie zaapelowała do krajowego
departamentu nauki i technologii, aby ten dokładniej przyjrzał się
przypadkom porażenia obywateli przez pioruny. Nie byłoby w tym może nic
zdrożnego, gdyby nie sposób, w jaki pani Dube opisywała później swoją
inicjatywę: “Przeprowadzimy śledztwo oraz rozmowy z departamentem nauki i
technologii na temat przyczyn uderzeń piorunów, a także czy zdarzyło
się to tylko uprzednio pokrzywdzonym (południowoafrykański bełkotliwy eufemizm na określenie niebiałych obywateli – przyp. aut.), ponieważ nigdy nie widziałam, aby piorun uderzył w białego”.
Kilkanaście miesięcy temu miało również
miejsce zaskakujące oświadczenie zimbabweńskiego ministra gospodarki
wodnej, Samuela Sipepa Nkomo, w sprawie przeciągających się robót nad
ważnym rezerwuarem wody pitnej w okolicy miasteczek Gokwe i Mutare.
Wedle słów pana ministra, wszyscy robotnicy, którzy zostali oddelegowani
do prac w tamtym rejonie, wracali przerażeni okropnym śpiewem syren i
odmawiali ponownego udania się w okolice przygotowywanego rezerwuaru.
“Zatrudniliśmy nawet białych (podkr. aut.)
i oni też odmawiali pracy” – twierdził Nkomo, chociaż nie wiadomo na
ile jest to prawda, a na ile zagrywka mająca na celu nadania plemiennym
zabobonom większego prawdopodobieństwa. Receptą na taką sytuację miało
być według pana ministra nawarzenie tradycyjnego piwa i odprawienie
rytuałów, które miałyby udobruchać mityczne stworzenia.
Na koniec kilka słów o matematycznym
rasizmie Hendrika Verwoerda. Oskarżenia pod adresem tego dżentelmena nie
są nowością, jednak fantazja ludów Bantu nie zna granic. Wróćmy do
prowincji Kwa-Zulu Natal. Senzo Mchunu, z profesji komisarz z ramienia
ministerstwa edukacji w Kwa-Zulu Natal, tak oto z naiwnością godną
wyzwolonego obywatela, nie do końca jeszcze świadomego powagi swej
posady, skomentował problemy czarnoskórej młodzieży z przedmiotami
ścisłymi: “Jedną z kwestii na jakie się natknęliśmy, był problem z
matematyką i naukami ścisłymi. To Verwoerd sprawił, że te przemioty są
trudne, bo bał się, że czarni będą dla niego zagrożeniem”. Hendrik
Verwoerd był w latach 1958-66 premierem RPA, zwanym też “architektem
apartheidu” i na przestrzeni dekad pod jego adresem wystosowano mnóstwo
zarzutów, na jego głowę wylano hektolitry pomyj, jednak jak do tej pory
nikt nie miał odwagi stwierdzać, jakoby miał on nadludzkie zdolności
zmieniania prawideł matematyki i innych nauk ścisłych tylko po to, żeby
czarnoskóra młodzież miała gorsze oceny.
na podstawie: news24.com, politicsweb.co.za, Daily Mail
źródło: http://www.autonom.pl/?p=5133
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz