Rosjanie ograniczają dostawy ropy
na Białoruś i zawracają z granicy białoruski nabiał. To rewanż za
areszt w Mińsku szefa największego koncernu nawozowego.
Konflikt między Mińskiem a Moskwą się rozpędza. Rano koncern
Transneft podał, że z powodu "remontu rurociągu Przyjaźń, Białoruś
dostanie we wrześniu o ponad 400 tys. ton ropy mniej niż dostać miała.Z kolei rosyjski nadzór fitosanitarny ma zastrzeżenia do białoruskiego nabiału. Nagle okazało się, że jedna trzecia nie odpowiada normom. To poważny cios w centralnie sterowaną białoruską gospodarkę. Nabiał ma największy udział w białoruskim eksporcie do Rosji. Niemożliwość eksportu spowoduje duże straty w białoruskim mleczarstwie.
Eksperci zwracają uwagę, że obie rosyjskie decyzje są odpowiedzią na nieoczekiwane aresztowanie na Białorusi prezesa Uralkali - największego producenta nawozów potasowych Rosji i jednego z największych na świecie. Przyleciał on na pisemne zaproszenie białoruskiego premiera, a został oskarżony o organizowanie grupy przestępczej i trafił do aresztu na dwa miesiące. Interwencja Dmitrija Miedwiediewa nic nie dała.
Chodzi o konflikt Uralkali z BKK - nawozowym konkurentem z Białorusi. Białorusini zarzucili Rosjanom stosowanie dumpingu. Mińsk odpowiedział natychmiast ogłaszając dziś, że gotowy jest wszcząć postępowanie karne wobec oligarchy Sulejmana Kerimowa - miliardera i największego akcjonariusza nawozowego koncernu Uralkali.
źródło: ekonomia.rp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz