czwartek, 12 grudnia 2013

# Ewolucja duszy.


Mój Ojciec ,dawniej starszy nauczyciel Zen ,dzisiaj mógłby stanowić wzór dla postaci z książek Dana Browna. Czytanie między wierszami świętych ksiąg ,gnoza ,dwóch Jezusów - o takich rzeczach może mówić godzinami. Faktem jest ,iż zdarzało mu się wyjaśniać pewne teologiczne czy filozoficzne wątpliwości młodych księży i mnichów. Posiadłem po nim zamiłowanie do książek i metafizycznych rozważań.
Ponieważ rozmowy z nim są (kiedy mam okazję go o cos zapytać) zajmujące i wzbogacające ,nie wykluczam spisania rozmów z nim ,usystematyzowania tego i uzupełnienia o własne badania oraz wnioski ,a później rozbudowania być może wręcz do czegoś w rodzaju systemu światopoglądowego. Dynamicznego ,skłonnego do korekt i wzbogacania ,ale jednak spójnego i posiadającego pewne wykładnie.
Niestety nie wiem czy to co wyniosłem z rozmowy telefonicznej (przerwanej końcem środków na karcie) nadaje sie w chwili obecnej do publikacji w formie felietonu gdyż nie posiadam chociażby puenty. Nie zdążyłem dopytać o pewne sprawy (z pewnością to zrobię) ,ale przedstawię te zajmujące informacje które nadają głębi moim własnym wcześniejszym przemyśleniom.
Do najpoczytniejszych wpisów na moim blogu należą felietony które zacząłem pisać z "konieczności"; przed przeczytaniem tego ,proponuje poznać wczesniejsze jak chociażby "na wojnie woli i materii" ,czy "W poszukiwaniu Neandertalskiej Wedy".
Wykładając Ojcu mój tok rozumowania zacząłem zadawać sobie pytania o wierzenia starsze od politeizmu, o najważniejszy moim zdaniem etap ewolucji wiar czyli matriarchat. Neandertalczycy ,wychodze z takiego założenia ,byli oświeceni. To co my możemy osiągnąć dzięki medytacji bylo naszym naturalnym stanem umyslu wiele wcieleń wcześniej w czasach rasowej czystosci. Naukowcy ,którzy z racji swojego zawodu muszą dawać bardziej przyziemne wyjaśnienia fenomenom twierdzą dzisiaj ,iż Neandertalczycy byli...autystyczni. Oczywiście nie chodzi o ciężkie stadia tej...choroby? ale w ten oto sposób tłumaczą oni sobie dziwne z naszej perspektywy umiejętności i zachowania naszych protoplastów. Neandertalczycy ,żyli w małych kilkuosobowych grupkach ,dzisiaj nazywanych rodzinami ,opiekowali się chorymi i starszymi ,potrafili dokonywać operacji chirurgicznych nawet na czaszkach, utrata dłoni nie kończyła się zatem u nich śmiercią ,potrafili tworzyć z potrzeby chwili rzeczy które inne rasy wynalazły jako całe społeczeństwa dziesiątki tysięcy lat później, prowadzili zbieracko-łowiecki ,wędrowny tryb życia ,nie gromadzili (aż do czasu pierwszych mieszańców) surowców i nie wracali w te same miejsca, posiadali fotograficzną pamięć i wszystko robili z pełną koncentracją na danej czynności, posiadali język niewymawialny dla dzisiejszych ludzi, byli ok.sześć razy silniejsi od dzisiejszych ludzi ,potrafili polować gołymi rękoma, posiadali największy mózg ze wszystkich istot żywych w znanych dziejach świata ,któremu zawdzięczali swój przyrodzony geniusz etc ,itd. Kazdy kto czytał moje wcześniejsze felietony wie ,iż uznaje zbieżności między starożytnymi religiami za wynik wspólnego pnia sięgającego czasów gdy wiara była wiedzą. Najprościej rzecz ujmując ,Neandertalczycy przekazywali swoim potomnym to co sami wiedzieli czy widzieli gdyż hybrydy osłabione genami Homo Sapiens Sapiens zaczeły tracić cechy i zdolności swej rasy ,przedewszystkim Neandertalski mózg (hybrydy o neandertalskim ciele i mózgu byly zbyt duże dla matek mniejszej rasy i ginęły razem z matkami). Ta wiedza trwala podczas gdy swiat sie zmieniam ,powstawały języki ,kultury ,ulegała zmianie ale pewne prawdy przetrwały nawet do dzisiaj (choć traktowane są już jako bajki i legendy ,a nie wiedza). Stwierdziłem więc ,iż to co najpierworniejsze jest najbliższe prawdy. Ojciec powiedział mi ,ze sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Zen jest esencjonalną formą mądrości naszych przodków ,odartą z kulturowych nalecialosci. Zen zarówno jak i Buddyzm zostały stworzone przez ludzi rasy Białej ,potomków Neandertalczyków. Obaj wielcy duchowni znaleźli sposób na powrót do stanu Neandertalskiego ,na powrót do zrozumienia natury świata. W Zenie mówi się o pustce ,o tym ,że wszyscy jesteśmy jednością, że po śmierci kropla wraca do oceanu. Fizyka kwantowa i teoria strun zdają sie potwierdzać założenia Zen. Wszystko jest falą ,materia jest pustką ,a pustka materią...
Mam teorię iż nasze myśli ,świadomość etc to wszystko impulsy ,drgania fali ,a my wzięliśmy sie stąd ,że pewien organizm żywy wykształcił mózg który zaczął działać jak odbiornik i nadajnik dla tych impulsów. Wtedy zaczęliśmy się inkarnować.
Jak mówiłem, zacząłem się zastanawiać dlaczego politeizm poprzedzał matriarchat. Ojciec powiedział mi ,że dusze na swój sposób ewoluują. Że kiedyś kropla wpadała do oceanu ,ale od kilkuset lat oświeceni powtarzają ,że krople już nie giną w oceanie ,a mają świadomość swojej odrębności.
Matriarchat oznacza iż pierwsze hybrydy posiadały nadal spore właściwości i stopień zrozumienia. Posiadali świadomość zbiorową jak mrówki czy pszczoły. Nie posiadali silnego ego ,nie byli samolubni ,byli świadomi ,że są jednym i z pewnością odczuwali to w sposób bezpośredni i namacalny. Z czasem gdy mieszanie się genów postępowało ,a dusze zaczęły się starzeć ,ludzie nie posiadali już poczucia jedności ,zaczęli się indywidualizować. Nadal posiadali pewne Neandertalskie umiejętności ,nieco prymitywniejsze ,a pozbawieni wglądu w naturę świata zaczeli tworzyć nowe systemy religijno-społeczne. Starożytni dosłownie widzieli bogów zarówno w księżycu jak i w słońcu ,a przynajmniej to co widzieli ,dzisiaj określać zwykliśmy bogami. Politeizm początkowo również wynikał z zanikających już niemal zupełnie zdolności mózgu ,szybko stał się jednak sposobem na usystematyzowanie i zrytualizowanie życia w cementujących sie wspólnotach kulturowych. Później świat religii zdominował monoteizm z dogmatami ,zakazami i nakazami. Stało się to gdy ludzie stracili już wszystko co kiedyś było im wrodzone. Z instynktu ewoluujemy w inteligencję ,a z inteligencji w intuicję. Tracimy naszą czystość ,nasze ciała czyli naczynia dla duszy posiadają coraz mniejsze możliwości ,stają się coraz poważniejszą przeszkodą dla naszego powrotu do normalności. Inkarnowanie się w coraz niedoskonalszych ciałach spowodowało ,że staliśmy się zagubionymi materialistami z przerośniętym ego. Że coraz bardziej oddalamy się od normalności ,stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwi. Tak biologia przeplata się ze sprawami ducha, pustka z materią ,a materia z wolą.
W ostatecznym rozrachunku liczy się jednak tylko jedno. Żeby kropla wpadła do oceanu i już w nim pozostała.
Na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz