wtorek, 3 lipca 2012

# O "pogromie Kieleckim".

RAPORT SZAREGO O POGROMIE W KIELCACH
NKWDOWSKA PROWOKACJA W KIELCACH
CZYLI TO, CO NAPRAWDĘ STAŁO SIĘ W KIELCACH!
(AUTORYZOWANA RELACJA „SZAREGO")
-  W 51 rocznicę rozbicia więzienia w Kielcach przez zgrupowanie „Szarego"
owiedział pan w Kościele Garnizonowym w Kielcach a potem powtórzył pod więzieniem, że te mordy Żydów w Kielcach to była żydowska prowokacja? Czy
la pan na to dowody?




Szary: - Ja w 1946 roku miałem do swej dyspozycji wywiad i kontrwywiad „Polski
Podziemnej" działający na moim terenie i daleko przed tą prowokacją otrzymywałem leldunki, że Żydzi z UB kieleckiego coś knują.
- Powiedział pan Żydzi z UB kieleckiego, czy nie było w kieleckiem UB Pola-
ów?

-  Na stanowiskach w Kielcach i w ogóle w całym UB byli Żydzi w bolszewickich szynelach, sami Żydzi. Dlatego „Ogień" z Podhala, który przystał do UB, gdy połapał sie że UB i PPR to są sami Żydzi, zabrał swoich ludzi i poszedł w las.
Wracając do kieleckich wypadków? Wolno mi się domyślać, że otrzymywał
an meldunki jako komendant...?

- Mieliśmy w Wojsku Polskim, także w UB swoich ludzi, ci alarmowali nas, że Żydzi
NKWD i Żydzi z UB coś knują. Cały mój teren poddałem ścisłej inwigilacji. Nie
Duszczaliśmy z oka kieleckiego budynku Urzędu Bezpieczeństwa ani jego pracowników. Przy okazji wyszło, że tych kilka tak nagłaśnianych mordów Żydów powracających z ZSRR do Polski, którymi obarczono „Polskę Podziemną", to była robota żydowskiego UB pod nadzorem żydowskiego NKWD; to dało mi do myślenia. Wzmo-łem środki bezpieczeństwa na swoim terenie. Okazało się, że Żydzi z UB sami mordowali swoich, tylko dlaczego? Na to pytanie nie potrafiłem sobie wówczas odpowiedzieć, przynajmniej do pewnego czasu. Żydzi z UB poprzebierani za żołnierzy Armii krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, zatrzymali pociąg i wyrzucali z niego Żydów, cała wina za te mordy spadała na nas. Dokładnie zbadałem sprawę, okazało się, ani AKani NSZ, ani nikt z polskiego podziemia nie miał z tymi mordami nic do czynienia.
„ŻYDZI SZASTALI PIENIĘDZMI'
Płk Szary: - Na podstawie otrzymywanych informacji wyrobiłem sobie pewien obraz o Żydach mieszkających w Kielcach; gdy polska ludność była ubogą, ledwie wiązała koniec z końcem, Żydzi „szastali pieniędzmi", mieli ich tyle, że mogli za nie kupić całe Kielce, dolary, funty, złoto; zdobyliśmy informację, że to UB kieleckie, poprzez swoich ludzi, rozpuszcza wieści, że „Żydzi wracają z ZSRR do Polski" po to, żeby odebrać  swoje przedwojenne majątki, żeby „Polaków zamienić w parobków", itd.
Po jakimś czasie, ci sami agenci żydowskiego UB roznosili po Kielcach i w terenie ulotki, że „ Żydzi złapali polskie dziecko i zamordowali je na macę". Miejscowa ludność w to święcie wierzyła, i pomstowała na Żydów. Czułem instynktownie, że coś wisi w powietrzu, coś groźnego, coś, czemu nie jestem w stanie przeciwdziałać; UB żydowskie w Kielcach podgrzewało atmosferę nienawiści! Tylko w jakim celu?
RABIN Z PARYŻA PRZYJEŻDŻA DO KIELC
Płk Szary: - Na dwa, może trzy dni przed masakrą Żydów w Kielcach otrzymałe od naszego człowieka z Wojska Polskiego zaskakujący meldunek; otóż, na lotnislku wojskowym w Warszawie załadowano do kukuruźnika „niezwykle ważnego rabina  z Paryża" i pilot otrzymał rozkaz dostarczenia go na polowe lotnisko radzieckie, które

znajdowało się pod Kielcami, w MASŁOWIE; polskiemu pilotowi widocznie się ten ważny rabin z Paryża nie spodobał, bo zrobił kilka beczek, i ten ważny rabin z Paryża: strachu zwymiotował, zrobił w portki, cały się zafajdał; żydowskie NKWD odebralo
rabina na polowym lotnisku pod Kielcami, w Masłowie, i pilot wrócił do Warszaw gdzie prawdopodobnie porządnie mu się oberwało.
SZEF WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU BEZPIECZEŃSTWA
SOBCZYŃSKI
Płk Szary: - Z dalszych meldunków, które otrzymałem na temat owego ważnego rabina z Paryża wynikało, że żydowskie NKWD zawiozło go do żydowskiego UB Kielcach; przyjął go sam komendant UB w Kielcach Sobczyński NKWDzista. Rozmawiali kilka godzin. Potem ten ważny rabin z Paryża zniknął nam z oczu. UB go gdzies  ukryło? Nie udało nam się dotrzeć do jego kryjówki.
W DNIU POGROMU PRZYJEŻDŻAJĄ DO KIELC
CHEŁCHOWSKIIBUCZYŃSKI I SPOTYKAJĄ SIĘ Z RABINEM Z PARYŻA
Płk Szary: - Otrzymałem informację, że do Kielc, ściślej Urzędu Bezpieczeństw; przylecieli „ważni PPR-owcy z Warszawy"; pierwsza moja myśl, jeśli są ważni to ichubić i przestaną być ważni; okazało się jednak, że Kielce są tak nasycone wojskiem polskim i radzieckim, ludźmi z UB, że nie mogło być mowy o jakimś zamachu; tymiważnymi PPR-owcami z Warszawy byli „członkowie KC PPR Buczyński i Chełchow ski"; absolutnie nic mi te nazwiska nie mówiły; kolejna informacja, która dodarła domnie na kilka godzin przed tą masakrą brzmiała: „Rabin z Paryża spotkał się z PPRow cami z Warszawy Buczyńskim i Chełchowskim w budynku Urzędu Bezpieczeństwć miał dojechać Sierow, ale przysłał tylko swojego następcę". Rozmowa trwała trzy godziny
DZIENNIKARZE Z WARSZAWY PRZYJEŻDŻAJĄ DO KIELC BY FOTOGRAFOWAĆ MORDOWANIE ŻYDÓW
Płk Szary: - Otrzymałem także od naszych „dwójkarzy" informację, że do Kiel przyjechało kilka dziennikarzy z Warszawy; zjawili się w mieście na trzy dni przed po gromem; zostali poddani ścisłej inwigilacji; z podsłuchanych rozmów wynikało, że czekali na coś, co miało niebawem nastąpić; wśród nich było aż trzech fotoreporterow (jedna młoda dziewczyna); wszyscy ci dziennikarze byli żydowskiego pochodzenia spotykali się z oficerami kieleckiego UB, dwa razy z oficerami UB z Warszawy; wszyscy, jak wynikało „ z meldunków", byli Żydami; i dziennikarze, i oficerowie z Warszawy i oficerowie z Kielc; wynikało, że z gry, którą Żydzi prowadzili, wyłączono w ogóle Polaków; w tym czasie plotka o zamordowaniu polskiego dziecka przez ortodoksyjnych Żydów została przez prowokatorów z kieleckiego UB tak rozdmuchana, że Kielczanie zapałali żądzą odwetu.
UB ORGANIZUJE ZAKŁADY PRACY DO PRZEPROWADZENIA POGROMU
Pik Szary; - Wśród niezliczonej ilości meldunków na temat przygotowywania czegoś trefnego przez kieleckie UB, otrzymałem i taki, że UB poprzez swoich ludzi, którymi obsadziło fabryki kieleckie, wyselekcjonowało wśród zaufanych robotników, brygady, które na specjalnych, tajnych kursach były szkolone przez oficerów żydowskiego UB z Kielc i Warszawy; ta selekcja była tak dokładna, tak wielowarstwowa, że mimo iż skie­rowaliśmy na ten odcinek najlepszych oficerów z „AKowskiej" dwójki, i tak niewiele się dowiedzieli, ale z tych strzępów informacji, które od naszego wywiadu otrzymaliśmy, doszliśmy do wniosku, a raczej zadaliśmy sobie kilka pytań:
1)  Po co ci wyselekcjonowani przez żydowskie UB robotnicy w jednej z fabryk zbili
ponad pięćdziesiąt trumien, prostych, z sosnowego drzewa. Na ten cel drewno UBeki
pobrali z jednego z tartaków.
2)  Po co ci sami ludzie z tego samego tartaku pobrali klocki długie na półtora metra
(150 cm)?
3)  Po co w jednym zakładów szyje się habity żydowskie, jakby przeznaczone dla
manekinów? I też coś koło pięćdziesięciu sztuk tego się doliczyliśmy.
4)  Po co robotnicy wyselekcjonowani przez żydowskie UB w Kielcach, a tak na­
prawdę agenci UB, gromadzą w swoich fabrykach narzędzia, ot, łomy, siekiery, kilofy?
5)  Po co gromadzą kamienie?
6)  Po co po fabrykach szyją transparenty z hasłami ( a te udało się naszym ludziom
odczytać) „ Precz z Żydami! Niech żyje władza ludowa!", i tym podobne.
To były te pytania na które nie potrafiliśmy sobie wówczas odpowiedzieć.
DO KIELC ZJEŻDŻA, „ADAŚ POSRANIEC"
Płk Szary: Wśród informacji zebranych przez naszych „dwójkarzy" była i taka, która mnie szczególnie zaniepokoiła. Otóż od jakiegoś czasu przebywał w Kielcach Adaś Posraniec. Pyta pan kto to taki? Skoczek radziecki z czasów wojny, Żyd posługujący się pseudonimem Adam Kornecki. „Adaś Posraniec" dlatego, że, gdy skoczył z samolotu, ze strachu zrobił w portki; ludzie dowódcy brygady AL. płka Połowniaka, znaleźli go całego ubabranego i straszliwie cuchnącego i to oni nazwali go „Adaś Posraniec"; Ten Komecki to był wyjątkowy tchórz, przed każdym bojem z Niemcami dekował się na tyłach, albo uciekał. I to właśnie Adaś Zasraniec lustrował aż trzy razy bloki, gdzie po­tem nastąpiła ta masakra.
Ten najazd na Kielce sprawił, że zwielokrotniliśmy środki ostrożności, bo przecież uderzenie mogło pójść na nas.
ŻYDOWSKA PROWOKACJA W KIELCACH
Płk Szary: Według naszego rozpoznania grupki wyselekcjonowanych przez UB ro­botników wyszły ze swoich zakładów, uzbrojeni w tępe narzędzia te, które wcześniej przygotowali, idąc do śródmieścia Kielc wznosili antyżydowskie okrzyki; nasi ludzie wśród tych grupek, niby kieleckich robotników, rozpoznawali etatowych UBeków, po dwóch, trzech i więcej; te poszczególne grupy zebrały się w śródmieściu, i tam robiły antyżydowski harmider; UB, gdyby tylko chciało, nakryłoby tę grupę czapkami; na wywiad donosił, że z ulic poznikały patrole wojskowe, milicyjne, a także i agenci UB; ostatni, wiadomo, byli wśród robotników i krzyczeli „Żydzi do Izraela!" „Tam mordujcie swe dzieci na macę!" Na tym bezrybiu, gdzie na co dzień aż roiło się od mundur wych, nagle pojawił się oficer w polskim mundurze a w chwilę potem drugi; obydw byli Żydami; jeden z prowodyrów zwrócił się do nich, by poprowadzili ich na „Żydów mordujących polskie dzieci na macę!"; czy to nie zdumiewające, że dwaj oficerów prowadzą rozwścieczony tłum na domy, gdzie mieszkali Żydzi, którzy się zabarykadowali, i wywiązała się między nimi walka, najpierw na słowa, potem poszły w ruch kamienie, i to z obydwu stron, w końcu z domu ktoś strzelił do tego oficera który prz prowadził tłum pod te dwa bloki; na wieść o tym, że Żydzi zranili polskiego oficei ruszyły z fabryk wcześniej przygotowane większe już grupy robotników, i z rozwini tymi transparentami, na których wypisano „Precz z Żydami! Niech żyje władza ludowa!" - ruszyli na te dwa bloki i zaczęło się właściwe widowisko.
FOTOREPORTERZY W AKCJI
Płk Szary: Według naszych informacji, dziennikarze i fotoreporterzy już o godzir ósmej rano zostali rozprowadzeni przez miejscowego oficera UB na swoje posterunl nasi ludzie cały czas ich obserwowali. Zachowywali się oni dosyć dziwnie. Fotograf wali tylko to, co im polecono. Tych fotografów, których postawiono przy brama< fabrycznych, po zrobieniu zdjęć, zabierało UB do auta; podobnie zrobiono z tymi, kt rzy robili zdjęcia w Śródmieściu; nie inaczej rzecz miała się z tymi fotoreporteran którzy mieli fotografować masakrę; każdego fotografa pilnowało dwóch UBeków; g< skończyła im się klisza, oddawali Ubekom aparat fotograficzny z kliszą i otrzymyw nowy; te aparaty zawożono do Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach, gdzie od godzii siódmej rano przebywali: rabin z Paryża, Kornecki, Sobczyński, Chełchowski, Bi czyński, zastępca czy też delegat Sierowa oraz kilka jeszcze innych osób, któ pełniły role łącznikową między prowodyrami na ulicach Kielc a sztabem zebr nym w budynku UB; z nich wszystkich najbardziej był podenerwowany szef UB Kielcach, Sobczyński, który kilkakrotnie opuszczał gabinet i telefonował; z tych ro mów wynikało, że Sobczyński gdzieś tam u kogoś interweniował, gdyż „nie chciał b; kozłem ofiarnym"; jednak ten ktoś z wysoka nie wybawił go z opresji, bo Sobczyńs zrezygnowanym głosem powiedział do słuchawki; „Rozkaz, towarzyszu sekretarzu!"
Tego dnia aż dwukrotnie startował samolot do Warszawy, żeby dostarczyć tam zdj cia z tego, co działo się w Kielcach.
KUKŁY I TRUPY
Płk Szary: - Z informacji, które nieustannie napływały wynikało, że w jednej z fabr załadowano na auto ciężarowe kukły i na dzień przed wypadkami dostarczono je ( owych dwóch bloków, gdzie mieszkali Żydzi; natomiast w nocy w wieziono do więzi nia kieleckiego kilkanaście trupów, prawdopodobnie ludzi z AK i NSZ, gdzie poprz bierano je w te wcześniej uszyte habity żydowskie; tym trupom nawet brody poprzyl piano, wciśnięto na głowy mycki i w workach te trupy dostarczono samochodem c owych bloków.
TEN MORD ŻYDÓW W KIELCACH TO WIELKIE OSZUKAŃSTWO!
Płk Szary: -Tymi informacjami dysponowałem na dzień przed prowokacją kielecką, dlatego te dwa żydowskie bloki zostały nie tylko poddane obserwacji, ale udało nam się tam wsadzić swojego człowieka, i okazało się, że tam już nie było ludności żydowskiej, poza jakimiś niewielkimi wyjątkami, ich miejsce zajęli funkcjonariusze z UB, którzy kukły i trupy żołnierzy AK i NSZ trzymali w pogotowiu przy oknach, żeby w odpo­wiednim momencie wyrzucić je na zewnątrz. Nie, nie jest prawdą że to tłumy Kielczan wdarły się do tych dwóch żydowskich bloków, to jest wierutne kłamstwo.
KBW STRZELA W POWIETRZE
Płk Szary: - Przyjechali żołnierze KBW, i dopiero po oddaniu przez nich salwy w powietrze, z okien tych dwóch bloków zaczęły wypadać trupy naszych ludzi, wcześniej w kieleckim więzieniu zamordowanych, i te kukły; tłum przy nieustającej palbie karabi­nowej żołnierzy KBW odskoczył od bloków; całe to zajście UB bez przerwy fotogra­fowało; trupy, pełno żydowskich trupów wokół budynków przeraziło Kielczan, i każdy nie chcąc być posądzony o mord, uciekał gdzie pieprz rośnie; w tym czasie wojsko i UB szczelnie otoczyło budynki; trupy i kukły załadowano na wozów samochodowych i wywieziono.
MORDOWANIE ŚWIADKÓW
Płk Szary: - Według naszego rozpoznania, najgorzej na tym wyszli ci Ubecy, żołnie­rze, szpicle (robotnicy), którzy uczestniczyli w tej mistyfikacji bezpośrednio. Sztab ze­brany w budynku UB w Kielcach zdecydował, żeby zlikwidować świadków; i tak też się stało; rozstrzelano ich na przedmieściach Kielc i pogrzebano w nieznanym miejscu; ilu ich zamordowano? Tego nie udało nam się dociec, przy okazji oberwało się, i to porządnie bogu ducha winnej ludności Kielc; po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, wielu niewinnych Polaków postawiono przed wyjazdowym Najwyższym Sądem Woj­skowym; sądy wojskowe i sądy cywilne zaraz po wojnie składały się wyłącznie z sa­mych Żydów; nie było w tych urzędach Polaków, sami Żydzi, czego doświadczyłem gdy zostałem aresztowany i sądzony przez Sąd Wojskowy. Doszły mnie pogłoski, że owymi prokuratorami i sędziami w Kielcach skazującymi na kary śmierci byli studenci.
SOBCZYŃSKI TYM KOZŁEM OFIARNYM
Płk Szary: Szef UB w Kielcach Sobczyński został przez organizatorów prowokacji kieleckiej zdymisjonowany, zaś Adaś Posraniec (Adam Kornecki) osobiście zerwał mu dystynkcję, odznaczenia i guziki; podobno przy tym zrywaniu i odrywaniu straszliwie wyklinał Polaków, i groził im, że ich wszystkich „zakatrupi"; Żydzi z Warszawy, a mo­że nawet z Moskwy, a może nawet z Paryża na miejsce Sobczyńskiego postawili Ad-asia Zasrańca; i ten tchórz w czasie wojny i prowokator po 1945 roku, słowa dotrzy­mał; mścił się na Polakach niemiłosiernie.
Płk Antoni Heda - Szary wypowiedź swoją o tym, co zdarzyło się w Kielcach przed i w czasie tzw. „pogromu kieleckiego" autoryzował w Warszawie w Kościele na Kamionku, dnia 3grudnia 1996 rokii; cyt, za J. Marszałek „Zdrajcy", t, 1)

Rozdzial VI  SZARY PRZECIW ZDRAJCOM POLSKI  J.Marszałka wyd 2001

Jest to niezbity dowód mistyfikacji  mordu dokonanego przez Zydów na „Zydach” przy czym trupami byli Akowcy pomordowani przez Zydow UB i NKWD w wiezieniu w Kielcach. Mamy więc taki materiał w rekach , podany przez człowieka którego prawdomówność potwierdza 7 wyroków śmierci z których Zydzi w mundurach „polskiego” UB, wojska i milicji bali się wykonać. Fakt iż w 2008 roku Zydzi wydają w Polsce ksiązkę STRACH Grossa mówi sam za siebie. Zydzi mordowali i mordują  Polakow  od 17 Września 1939 roku poczynają na ziemiach Wschodniej Polski.Generał Antoni Heda –SZARY zmarł w Lutym 2008 roku  w wieku 90 lat- rok temu przeszedl ciężki udar i był częściowo sparaliżowany. Pisarz Jan Marszałek  kilka miesiecy temu przyżył próbę zmachu na swoje życie.  Publikacja steku kłamstw Zydów na temat POGROMU W KIELCACH w postaci książki STRACH po angielsku i ostatnio przez wydawnictwo ZNAK po polsku jest kolejnym niezbitym dowodem na to iż Polska jest od 1939 roku pod okupacją  Zydów i Izraela. Rząd „polski” i  Prezydent  milczą.                 - Bohdan Szewczyk
Antoni Heda-Szary ps. Szary (ur. 11 października 1916 w Małomierzycach koło Iłży[1], zm. 14 lutego 2008 w Warszawie[2]) – dowódca oddziałów partyzanckich ZWZ i AK, w okresie powojennym formacji niepodległościowych ROAK, DSZ, WiN i NIE. Działał głównie na terenie okręgu kieleckiego i radomskiego. Generał brygady Wojska Polskiego.

RAPORT KRZYSZTOFA KĄKOLEWSKIEGO
O „POGROMIE” KIELECKIM
Mistyfikacja wedtug scenopisu

Z    KRZYSZTOFEM    KąKOLEWSKIM,    autorem
książki „Umarły Cmentarz. Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na Żydach  w  Kielcach  4  lipca   1946  roku"  rozmawia
Dożena Kosiak       „Dedal” Kwartalnik kielecki
Przez półwiecze tzw. pogrom w Kielcach był tematem tabu. Pod koniec lat 80. zajęli się nim nieliczni historycy i au­torzy. Zazwyczaj tropiono polski antysemityzm. Pojawiły się również publikacje w kontekście nowych informacji. Wkrót­ce okazało się, że były to publikacje dość niewygodne. Zaś książka „Umarły Cmentarz" Krzysztofa Kąkolewskiego stała się najbardziej przemilczaną książką na ten temat.
Autor po 15 latach żmudnych badań, docierając do do­kumentów i świadków ponurych zdarzeń, spróbował udo­wodniæ prawdę o dniu 4 lipca 1946 r. w Kielcach. Odsłania kulisy zaplanowanego scenariusza, mającego na celu dopro­wadzenie do zdarzeń zniesławiających Polskę na arenie mię­dzynarodowej i uzasadnienie pozostawienia jej w strefie wpływów sowieckich. Postawił tezę, że zbrodni dokonali nie mieszkańcy, ale siły wojskowo-policyjne i że był to zaplano­wany ciąg dalszy mniej udanych operacji w Rzeszowie, Kra­kowie, w Miszkolcu na Węgrzech. Że była to akcja, mająca przynieść określone cele. Że sprawa mordu w Kielcach nie może byæ zamknięta w historii Polski, a ocena społeczności tego miasta i Polski nie może pozostaæ taka, jaka została wy­tworzona obrazem wyroków ówczesnego sądu tajnego. Że złożyły się na nią niezawinione przez kielecką społeczność okoliczności i zaplanowane precyzyjnie działania okupanta powojennego, reprezentowanego przez agentów NKWD i UB, niejednokrotnie w niedalekiej przeszłości współpracu­jących z okupantem niemieckim. Że sama akcja miała cha­rakter policyjno-militarny. Że zbrodnia była celowo przygo­towana i zawikłana przez planistów oraz wykonawców, a potem przez tych, którzy zaciemniali jej przebieg, także przez specjalne oddziały propagandowe powołane do osta­tecznej dezinformacji przez okres wielu lat od samego zda­rzenia, a możliwe, że nawet do czasów współczesnych. Większość dokumentów została zniszczona, a nieliczne, które pozostały, są nadal utajnione jak np. Raport amerykań­skiego ambasadora Bliss Lane'a. Rozmowa z Autorem ma na celu przybliżenie jego pracy nad książką i w świetle zebra­nych przez niego materiałów, zaprezentowanie dramatu zdarzeń w Kielcach 4 lipca 1946 roku.
- Zajął się Pan wyjaśnieniem zdarzeń w dniu 4 lipca 1946 r. w Kielcach. Spróbował ustaliæ nazwiska. Dotarł do nielicznych, wydobywając niechętne i bojaźliwe informacje. Przekonał się, że archiwalne akta dotyczą­ce sprawy są trudno osiągalne, w wielu przypadkach

Krzysztof  Kąkolewski. Ur.w 1930 r. prozaik, reportażysta, wykładowca uniwersytecki. Jego książki - zbiory reportaży, głośne wywiady, szkice i proza fabularna -przekroczyły milion sprzedanych egzemplarzy. To m. in. Trzy złote za słowo /1964/, Jak umierają nie­śmiertelni /1972/, Wańkowicz krze­pi /1973/, Co u pana sły­chaæ?/1975/, W złą godzinę /1983/, Wydanie św. Maksy­miliana Kolbe w ręce oprawców /1989/, Diament znaleziony w popiele /1995/, Umarły Cmentarz /1996/, Mięso papugi /1997/, Generałowie giną w czasie pokoju /2000/, Ksiądz Jerzy w rękach oprawców /2004/.
Jako reporter odwiedził ciekawe miejsca i ludzi, bo jego relacje wiążą się z gruntowną penetracją. Domeną pozostaje historyczne dziennikarstwo śledcze, sięgające skrywanych korzeni współczesności. Trudno przeceniæ wkład pisarza w dokumentowanie, zwłaszcza tych najtru­dniejszych polskich losów.

Gdy dokumenty zostazniszczone. Rozpoznał dalsze losy, biografie osób zamieszanych w okoliczności. Stawiając pytania i szukając na nie odpowiedzi doszedł Pan do wniosków. Nakreślił sytuację polityczną w mieście objętym po wojnie nową władzą. Proszę o przedsta­wienie obrazu Kielc powojennych.
Kielce i region Świętego Krzyża byty od 1943 roku terenem penetracji „razwietki" sowieckiej, która wspólnie z PPR - ALprzygotowywała się do zniszczenia podziemnej administracji  rządu londyńskiego i struktur Armii Krajowej. Już od 1863 roku Kielecczyzna była uznawana przez Rosjan - najpierw „białych"a potem „czerwonych" - za teren niebezpieczny, który należy
wszelkimi siłami spacyfikowaæ.  Pisał o tym otwarcie słynny Murawiew-Wieszatiel w swoich wspomnieniach, a także rosyji\ski kronikarz powstania styczniowego Mikołaj Berg. Z takim na­
stawieniem działały tu w latach 1943-45 grupy zwiadowczo-likwidacyjne, które paliły dwory, rabowały bogatszych mieszkań­ców, a przede wszystkim tworzyły mapę osób niebezpiecznych
i niewygodnych dla Armii Czerwonej, która miała wkroczyæ latem  1944, a z powodu Powstania Warszawskiego weszła dopiero w styczniu 1945 r.

W zasadzie władze w województwie oddano grupie partyzantów AL-GL z mjr/gen. Wiśliczem-lwańczykiem, jako zaufanym czło­wiekiem Rosjan, który jak oni - widział głównego wroga komu­nistów sowieckich nie w Niemcach, a w społeczeństwie polskim. Jego władza jednak nie była pełna, ponieważ z Warszawy przy­słano działaczy PPR, którzy przyszli z Armią Sowiecką. Pozycja Wiślicza-lwańczyka została niedługo przed tzw. wydarzeniami w Kielcach wzmocniona przez mjr./płk.Władysława Spychaja, przedwojennego sowieckiego szpiega, który po wojnie przybrał nazwisko Sobczyński i został mianowany szefem Wojewódzkie­go Urzędu Bezpieczeństwa.
Pierwszymi działaniami komunistów w Kielcach były zastrasza­jące aresztowania - podobnie jak w Radomiu - i wywózki części więźniów do ZSRR. Poważnym zakłóceniem stosunków przemo­cy, jakie powstały w Kielcach i województwie w 1945 roku, było zdobycie przez por./płk Antoniego Hedę - „Szarego" więzienia w Kielcach i oswobodzenie 700 żołnierzy AK i osób związanych z niepodległościowym podziemiem. Był to poważny cios dla władz komunistycznych, które rozumiały prestiż jako wywoły­wanie strachu, przerażenia i całkowitego poddania się prze­mocy. Kielce zostały nasycone większymi niż jakiekolwiek inne miasto w Polsce, proporcjonalnie do liczby ludności, siłami bezpieczeństwa ówczesnego Wojska Polskiego. Trzecią siłą we władzy nad Kielcami byli dowódcy sowieckich jednostek oraz doradcy sowieccy w Urzędzie Bezpieczeństwa.
- Czytelnikowi wyłania się obraz miasta opanowanego całkowicie przez odległe ramię Stalina - w centralnej PRL bastion komunistycznego NKWD i UB. Dlaczegoakurat Kielce?
- Jeśli wspominamy o Stalinie, to jednym z jego priorytetów poli­tycznych było nie tylko całkowite niszczenie domniemanych ognisk oporu, ale tworzenie na ich miejscu czegoś zupełnie odwrotnego: służalczych warstw urzędników i poddanej ze stra­
chu ludności.

Od Powstania 1830 r. przez walki 1863 r., wkroczenie Legionów Piłsudskiego, a potem partyzantkę AK, BCh i NSZ - okręg kielecki pod tym względem był niebezpieczny dla komunistów rosyjskich, można go porównaæ tylko z okręgiem wileńskim.I właśnie na ruinach patriotycznych i semper fidelis Kielc posta­nowiono wznieść inną „budowlę". Od momentu rozbicia więzie­nia, w Kielcach, jeśli na rogu jakiejś ulicy stało trzech młodych mężczyzn, natychmiast ich legitymowano. Trwały nieustanne aresztowania, potajemne tak, że dziś nie sposób odtworzyæ ich rozmiaru i zakresu.
-    Jak odnajdywała się w Kielcach ocalała po wojnie społeczność żydowska?
-    Ocalała społeczność żydowska, którą osadzono w Kielcach, nie była społecznością wywodzącą się z Żydów kieleckich. Żydzi tutejsi, ocaleni z Holocaustu, przeważnie przez ukrywających
ich Kielczan lub podkieleckich chłopów, mieszkali zwyczajnie w swoich dawnych mieszkaniach.  Natomiast dom przy ul. Planty
7 był rodzajem niedużego, bo obejmującego tylko dwa skrzydła domu - getta. Jedno skrzydło, z odrębną klatką schodową, zajmowali funkcjo­nariusze UB, MO i PPR pochodzenia żydowskiego, przysłani tutaj przez władze komunistyczne. Natomiast drugie skrzydło budyn­ku oddano Żydom nieprawomyślnym, źle widzianym, którzy w przeważającej części opuścili Związek Radziecki dzięki zorga­nizowanej przez Bermana specjalnej akcji repatriacyjnej, choænie była to dosłowna repatriacja. Należeli oni do nizin społeczeń­stwa socjalistycznego, tylko o jedną klasę wyżej zarachowaną niż„polska reakcja". W tej części budynku można wyróżnić trzy grupy: tych, którzy już zdążyli w Kielcach zająć się rzemiosłemlub handlem, Żydów chasydów czyli wierzących w Boga oraz grupę syjonistów tzw. kibucników, którzy przygotowywali się do
wyjazdu do Izraela i w tym celu uczyli się nawet rolnictwa.Specjalnie wybrana kasta specjalistów od propagowania NKWD-owskiej wersji tzw. pogromu przedstawia wydarzenie jakoby Kiel-czanie mordowali kieleckich Żydów, swoich sąsiadów. Sąsiedzi to ulubione słowo używane przez antypolaków. Tymczasem Żydzi,zaatakowani na ul. Planty, nie pochodzili z Kielc, a byli skoszaro­wani w tym domu jako rodzaju getta, z tym że podzielonegowedług dwu oficyn budynku na Żydów funkcjonariuszy UBi zawodowych działaczy PPR oraz na Żydów, którzy projektowali
wyjazd do Palestyny. Byli to syjoniści, Żydzi wierzący i już zorga­nizowani kibucnicy. W oczach Jewsekcji, która uczestniczyła w przygotowaniach do podobnych akcji, ci Żydzi, chcąc wyjeż­dżać z ZSRR czy Polski, zdradzali ziemię obiecaną, którą miała byæ nie Palestyna, ale kraje socjalizmu realnego.
-    Proszę o przybliżenie obrazu dramatycznych wyda­rzeń 4 lipca 1946 r. w Kielcach...
-    Odtworzenie przebiegu pacyfikacji Domu Żydowskiego przy ul.Planty 7 zajęłoby co najmniej jeden zeszyt państwa pisma. Dra­mat niewinnych ludzi rozgrywał się przez 8 godzin. Żydzi zajmo­
wali trzy piętra swojego małego getta i na każdym piętrze, w każ­dym czasie tej tragedii działo się coś innego. To, czym poza roz­kazami dowódców był motyw działania napastników, to rabunek.
Jedni Żydzi zamykali się w swoich pokojach, inni usiłowali prowa­dziæ negocjacje, a inni jeszcze strzelali do żołnierzy ówczesnegoWP, funkcjonariuszy UB, co tym dało pozór, by strzelaæ doŻydów. Mimo dużych sił - naliczyłem 6 formacji wysłanych na ul.Planty - w pewnym momencie obrońcom udało się wyprzeæ napastników, prawdopodobnie z najwyższego piętra, gdzie było
najłatwiej się broniæ.  Wtedy sprowadzono posiłki w postaci oddziału KBW tzw. „zaporówki". Ten rodzaj wojsk komunistycz­nych stworzył jeszcze Trocki według zasady: „Jeśli nasz żołnierzbędzie walczył z wrogiem, może zginąć. Jeśli będzie uciekał z po­la bitwy, zginie na pewno". Takimi uciekinierami zajmowała się„zaporówka", strzelając maruderom w głowy. „Zaporówka", jak
ją nazywano, była uzbrojona w ręczne karabiny maszynowe,z których w marszu otworzyli ogień, pokrywając nim okna atako­wanej oficyny domu. W remoncie, jaki nastąpił natychmiast po
4 lipca, najpierw zatynkowano ślady pocisków na ścianie domu.

-    Czy ktoś próbował zapobiec zdarzeniom?
-    Tak. Były to następujące osoby: prokurator wojewódzki w Kiel­cach p. Jan Wrzeszcz i proboszcz katedralny wraz z towarzyszą­cym mu drugim księdzem. Te osoby usiłowały dostaæ się na miej­
sce zbrodni od strony ul. Sienkiewicza i od strony ul. Piotrkow­skiej. Mamy dokładne relacje z tego, co następowało na rogu ul.Planty i ul. Sienkiewicza, który obsługiwali umundurowani żoł­nierze, a otaczała ich grupa funkcjonariuszy w cywilu. Prokura­tor wojewódzki, formalnie będący zwierzchnikiem sił policyjnych na zasadzie jeszcze przedwojennych przepisów prawa - nie
uchylonych - nie tylko został odpędzony przez funkcjonariuszyUB, ale spotkał się z pogróżkami. Później był więziony i zmarł już na wolności na gruźlicę, którą najprawdopodobniej zaraził
się w areszcie od współwięźnia, umieszczonego tam właśniew tym celu. Księża, którzy w najdalej posuniętym poczuciu obo­wiązku szli, by uspokoiæ żołdactwo, należące do armii dowodzo­
nej przez ateistów i wrogów Kościoła, zostali zawróceni przez funkcjonariuszy na stanowisku z  karabinem  maszynowym,strzegącym dojścia w pobliże budynku na ul. Planty

Także w tym samym domu ratunku dla swoich współbraci poszu­kiwał przewodniczący Gminy Żydowskiej - Kahane. Początkowo uzyskał połączenie nawet z Warszawą, ale zostało ono rozłączo­ne. Usiłował dodzwoniæ się do władz kieleckich i w tym momen­cie telefon Kahanego odłączono w centrali. Z martwą słuchawką w ręku ujrzał wchodzących oficerów, którzy później okazali się funkcjonariuszami Informacji Wojskowej - wywiadu wojskowego. Na wołanie o pomoc i lament Kahanego jeden z oficerów odrzekł uspokajająco: „Zaraz pańskie zmartwienia się skończą". Zaszedł od tyłu i strzelił mu w potylicę, wg. katyńskiego wzoru.
-    Dlaczego odrzuca Pan winę obywateli Kielc, skoro w Polsce straszono dzieci żydowską macą i dochodziło
do incydentów antyżydowskich? Czy Polacy jako naród mają zupełnie czyste sumienie wobec Żydów?

-    Przekonanie na ten temat wytworzone jest właśnie przez propagandę komunistyczną, która starając się odciąć Polskę od Zachodu, stawiała takie zarzuty ogółowi Polaków. Nigdy, będąc dzieckiem, nie zetknąłem się ze straszeniem mnie ani żadnych moich kolegów, a chodziłem do trzech szkół po kolei – żadnymi Żydami.   Właśnie w Kielcach dokonano zbrodni po  to,  by potwierdziæ ów obraz Polaków jako „ciemnego, ksenofobicznego motłochu". Państwo polskie od 1933 r. udzielało azylu i schronie­nia Żydom zbiegłym z Niemiec, a także tym, co uciekli z ZSRR.
-    Co jest wiadome o oskarżonych? Jak przebiegał ich proces i ukaranie?
-    W publikacjach, które mają źródło - przykro to powiedzieæ -w Kielcach, tworzonych przez „uczonych kieleckich", przyjęto wersję   przygotowaną   jeszcze   przed   pacyfikacją,    którą przechrzczono na „pogrom", a która to wersja była dziełem już trzeciej ekipy działającej w Kielcach. Pierwsza zajmowała sięlogistyką i taktyką ataku na Żydów, druga zabezpieczała teren, a trzecia pod kierownictwem mjr/płk Adama Humera przygoto­
wała proces, w którym nie została osądzona ani jedna osoba, która chociażby zbliżyła się do domu żydowskiego. Najbliżej znajdujący się od wydarzeń kielecki fryzjer stał na mostku na Silnicy, z wybuchem każdej strzelaniny uciekał ze wszystkimi ul. Sienkiewicza w dół. Wmieszana w gapiów agentka UB wypyty­ wała go, jak głosował w referendum. Gdy powiedział, że tylko raz „tak", został wyprowadzony przez dwóch funkcjonariuszy UB, ubranych w „andersowskie" mundury. Tylko jego nie zamor­dowano.   Ofiarami w Kielcach są niewinni  ludzie,   których
w pośpiesznym stalinowskim procesie skazano na śmierć i za­mordowano. Miejsce ich pochówku do dziś dnia nie jest znane.I podczas, kiedy nawet w Kielcach za zbrodnię katyńską obwinia się już Stalina i ZSRR - to co najbardziej uderza w społeczeń­stwo Kielc, przy jego bierności i poddaniu się, czyni zastanawia­jący dalszy ciąg samej zbrodni i procesu.

Ani jedna osoba postawiona przed sądem, kierowanym przez osławionego płk. Zarakowskiego, nawet nie zbliżyła się do ul. Planty, która była zablokowana od strony ul. Sienkiewicza i ul. Piotrkowskiej, na Sienkiewicza przez CKM. Najbliżej wydarzeń stali tylko gapiowie na mostku nad Silnicą. Gdy wybuchła strze­lanina, gdy następowały kolejne inwadowania przez siły policyj-no-wojskowe i walka uzbrojonych żydów z nimi, gapiowie ucieka­li w popłochu. Osoba najbliżej znajdująca się ul. Planty, skazana w procesie kieleckim na więzienie, stała na owym mostku. Jedyny milicjant oskarżony o mord, nie miał dostępu do ul. Planty i o ile zbrodni dokonał, bo już są bardzo poważne wątpliwości co do tego, wiązało się to z innym terenem, innymi ulicami itd. Małe Jedwabne na Podlasiu okazało więcej sił i odwagi cywilnej, by przeciwstawiæ się oskarżeniu o wiele lepiej przygotowanemu



niż dość niedbale, w poczuciu całkowitej pewności siebie, obarczenie winą Kielczan o zbrodnię popełnioną faktycznie przez komunistów. W Jedwabnem społeczeństwo zetknęło się z oskarżeniem nazisty, który dokonał mordu na Żydach oraz działaniami UB, które ten mord wykorzystało przeciwko mieszkańcom Jedwabnego. W Kielcach - ponieważ jak powie­działem - żadna z osób skazanych nie była nawet w sąsiedztwie ul. Planty, a procesy całkowicie tajne, które wytoczono nie­którym żołnierzom, oficerom i podoficerom, którzy inwadowali dom przy ul. Planty - do dziś pozostaje nieznana ogółowi Kielc.
-     Jakie światło na obraz wydarzeń w Kielcach dała Panu rozmowa z Henrykiem Błaszczykiem, wówczas 8-letnim Heniem, od którego zeznań na komisariacie wszystko zaczęło się?
-     Henio Błaszczyk był synem i bratankiem agentów Urzędu Bezpieczeństwa i opłacił to właściwie całym swoim życiem.Choæ później zatrudniony był jako ochroniarz I Sekretarza KWPZPR Aleksandra Zarajczyka, to jednak strach, że zostanie zgładzony, pozostał mu aż do chwili dość zagadkowej śmierci.Henio - że go tak nazwę - przez trzy dni, kiedy rzekomo zagi­nął i miał byæ przetrzymywany w piwnicach domu na Plantach,w rzeczywistości był szkolony przez ojca i stryja, z którymi rankiem 4 lipca udał się na posterunek MO, by powiedzieæ, że
uciekł z domu przy ul Planty. To, że piwnic w tym domu nie ma,jest jednym z licznych błędów, jakie popełnili planiści zbrodni.Funkcjonariusze MO, w sposób niespotykany w cywilizowanymświecie, otoczywszy zewsząd Henia, wyszli na ul. Sienkiewiczai krzyczeli: „To dziecko miało byæ zamordowane, by jego krewużyć do wyrobu mac żydowskich". Sam Henio był tak przerażo­ny, że mimo, iż był nauczony na pamięć i przeegzaminowany -milczał.

Zaraz po tym przejściu przez ulice Kielc, został zatrzymany i do­prowadzony do gmachu UB, gdzie uwięziono go w ustępie. Przez pół roku on, jego młodszy brat i inne osoby z rodziny były więzio­ne bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów, gdyż wg. moich informacji, rozważano, czy zgładzić ich, czy daæ im przeżyć. Henio wiedział dobrze, że ostateczna decyzja w jego sprawie ciągle nie była wydana. Gdy zaczęła się „głastność" w ZSRR i w Polsce, zaczęły się ujawniaæ różne tajemnice a przede wszyst­kim powiązana z Kielcami tajemnica katyńska - na Henia, już Henryka - dokonano zamachu. Potężny samochód nagle wyje­chał z bocznej uliczki i uderzył w auto, którym podróżował. Nigdy nie zostało to osądzone, gdyż jak się okazało, właścicielka samo­chodu nie istniała. Był to ktoś, kto podawał się za pracownika MSZ. Dyrektor departamentu Kadr MSZ pytany przeze mnie o ową zamachow czynię, stwierdził, że taka osoba nie tylko nie

pracuje w MSZ, ale też nigdy nie pracowała i nie należała do ro­dziny osób zatrudnionych. Henio nie dożył starości, podobnie jak główny świadek, składający ułożone mu zeznania, zginął potrą­cony przez nie do zidentyfikowania autobus na ulicy w Kielcach. Ten świadek był żołnierzem Brygady Świętokrzyskiej NSZ, wrócił do Polski z Zachodu. Nie spotkały go ani więzienie, ani wyrok, ani śmierć. Byæ może był szykowany do procesu jako „enezetow-ski przywódca", ale potrzebniejszy był jako prawie etatowy świa­dek w nagraniach radiowych, filmowych i telewizyjnych.
-   Jak przebiegała praca Pana jako doświadczonego, wie­loletniego reportera. Jak docierał Pan do odpowiednich
dokumentów i osób? Jakie trudności Pan napotkał?

-   Do 1986 roku, gdybym kogokolwiek zapytał o cokolwiek zwią­zane z tzw. pogromem kieleckim, uznany byłbym za szpiega.Mimo iż zbrodnię wojskowo-milicyjną przypisano kielczanom, to wspominanie, że tzw. pogrom istniał, było zagrożone więzieniemdo lat 5 z tzw. „szeptatki". Moja sytuacja i tak była uprzywile­jowana,  ponieważ jako  wygnaniec z  Warszawy -  naszemieszkanie spłonęło w czasie Powstania - trzy lata mieszkałem
w Kielcach, gdzie chodziłem do szkoły i zdałem maturę. Pamię­tam tamten dzień i odgłosy strzelaniny, a może nawet walk naul. Planty, zaraz potem doszło do masowych aresztowań na uli­ cach i w mieszkaniach w Kielcach. Rozmawiano o tym otwarcie. Moja Mama np. usłyszała, że „wojsko zbuntowało się przeciw­ ko UB i atakuje dom ubecki przy Plantach". Widziano bowiem mundury i uzbrojone grupy funkcjonariuszy i żołnierzy, a wspo­
mniany dom uważano za Ubecki. Ja mieszkałem wtedy w domu,gdzie mieścił się teatr. Obudziły mnie strzały, gdyż w linii prostej nie było to daleko od Plantów i wyszedłem zobaczyæ co się dzie­je /ciągle czekano na wybuch III wojny światowej/. Ale w bramie zatrzymała mnie matka, która kazała mi wracaæ, gdyż „to pora­ chunki, na które lepiej nie patrzeæ". Potem jednak w drukach zwartych na emigracji, jak np. w pamiętnikach Mikołajczyka,
ukazywały się wzmianki o Kielcach - prawdziwe i bez osłonek. Rok 1986 był przełomem. Wtedy pewien odważny kielczanin,Władysław Dzikowski, napisał obszerną rozprawę, starając się byæ jak najbliżej prawdy. Sam ją przepisał na maszynie w wielu egzemplarzach i rozesłał do prominentnych osób ze środowiska
żydowskiego i kościelnego. Tam były bardzo ważne, że się tak wyrażę - końce pewnych wątków, których Dzikowski nie mógł,czy to z powodu panującego podówczas terroru, czy z braku legi­tymacji do zbierania materiału, pociągnąć. W tym samym roku ukazała się też publikacja w prasie stanu wojennego, dość zbliża­jąca się do prawdy, choæ autor, którego możliwości z góry zostały umniejszone, współwinnych zbrodni traktował jako świadków
wydarzeń, a byli oni oczywiście zainteresowani trzymaniu się wersji, która ich chroniła. Potem przyszedł rok 1989 i w USA poja­ wił się w jednej z sieci telewizyjnych ohydny, kłamliwy, zniesławia­ jący Polaków, a w szczególności „rozpasanych mieszczan kielec­kich" film. Później okazało się, w jaki sposób manipulowano występującymi w nim osobami. Jedna z nich, dowiedziawszy się co zrobiono z jej wypowiedzią, zmarła na wylew krwi do mózgu. Film
ten w San Francisco oglądał Czesław Miłosz. Mimo swoich lewi­cowych poglądów był to człowiek dobrze poinformowany, także dlatego, że przed ucieczką na Zachód był funkcjonariuszem dyplomacji PRL. Wiedział doskonale co się wydarzyło. Wrażenie po filmie było tak wstrząsające, że zatelefonował do swojego
brata, filmowca Andrzeja Miłosza - dziś już nieżyjącego, by nakręcił film

prawdziwy.
Miłosz dowiedział się o tym, że od 1946 roku zbierałem nawar­stwiające się, nieraz pozornie mało ważne, informacje o tym wydarzeniu. Interwencja Czesława Miłosza u ówczesnego mini­stra spraw wewnętrznych, Krzysztofa Kozłowskiego, otworzyła jedyną jak dotąd możliwość - cząstkowego wglądu do resztek dokumentów w archiwach byłego UB. Archiwum kieleckie UB zostało przez funkcjonariuszy UB spalone rok przedtem. Pan Kozłowski, jak dziś to wiemy, nie miał pełnej władzy nad Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, a tym bardziej nad rozga­łęzionymi podziemnymi korytarzami archiwów. Jednak magia nazwiska noblisty spowodowała, że przedstawiono nam wybrane przez nieznaną osobę fragmenty akt. Prawdopodobnie z 17 grubych tomów akt procesu, gdzie fałszerstwo mogło stanowiæ podstawę do roszczeń ofiar oskarżonych o zbrodnię, został tylko jeden tom, w którym też dokonywano manipulacji i miał on wiele różnych, zmienianych, pokreślonych paginacji. Nie wchodząc głę­biej w to zagadnienie, które jest samo z siebie ciekawe - w nasze ręce dostał się z innych źródeł wielostronicowy raport Żyda -komunisty, który krytycznego dnia szukał pomocy u dowódcy jednostki sowieckiej w Kielcach i usłyszał odpowiedź: „Nie mogę wam pomóc, bo w jednostce zabrakło mundurów polskich". Opublikowanie w tygodniku „Solidarność" i „Naszej Polsce" moich wstępnych materiałów spowodowało, że najodważniejsi z odważnych zgłosili się i pozwolili wykorzystaæ swoje świadec­twa. Jednak dalej ich nazwiska są utajnione. Także w II wydaniu uzupełnionym, z 2004 roku „Umarłego Cmentarza"-    Zatrzymajmy się nad pojęciami: pogrom, prowoka­cja.  Jak  pasują  te   nazwy  do  wydarzeń   kieleckichw 1946 roku? Dlaczego data 4 lipca?
-    W momencie kiedy zacząłem publikowaæ najpierw artykuły obszerne w prasie nielewicowej a potem wyszła moja książka, nieoczekiwanie pojawiło się słowo „prowokacja", przy czym niewyjaśniono, kto był tym prowokatorem, kto był sprowokowanyi dlaczego. Ale to stwierdzenie pasuje do głównego scenopisu
wydarzeń, gdyż właśnie przejście grupy milicjantów, prowadzą­cych „uratowane" dziecko, zrobione było po to, by sprowokowaæwydarzenia, później twierdziæ, iż okrzyki wydawane przez tychmilicjantów były prowokacją. Ci sami milicjanci wrócili potem pod dom na Plantach i zastali drzwi i drewniane okiennice na
parterze zamknięte. Dali hasło do rozpoczęcia ataku, wrzucając granat przez okno pierwszego piętra oficyny, która miała byæpoddana atakowi. Potem napływające oddziały różnej prowe­niencji zapełniły podwórko od strony południowej, gromadzącsię przy jeszcze zamkniętym wejściu do oficyny, a także na ul.
Planty - bardzo wąskiej, nad którą przejęli całkowitą kontrolę,wystawiając na obu jej końcach posterunki, które nie wpu­szczały nikogo postronnego. Żydzi, broniąc się, zabili tylko dwóch funkcjonariuszy, o których niewiele wiemy poza tym, że jeden z nich był porucznikiem i miał na imię Wacek.
0    samym wyborze dnia 4 lipca 1946 r. można by napisaæ\oddzielną książkę. Nie było wtedy jeszcze komputerów, ale w dziale planowania akcji w głównym zarządzie NKWD praco­wali ludzie, których trudno byłoby uznaæ za prymitywnych rzezi­ mieszków. W dacie 4 lipca pokrywały się ze sobą aż trzy bardzo korzystne dla Moskwy okoliczności, które gwarantowały, że
nieudane dotąd próby przedstawienia Polski, Węgier i Rumunii jako krajów będących spadkobiercami nazizmu, udałyby się.4 lipca 1946 roku w Norymberdze decydowała się kwestia odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Jak wiadomo, Rosjanie obciążyli nią Niemcy nazistowskie. Sprzyjało temu ogólne ówczesne nastawienie społeczeństw, zaskoczonych rozmiarem zbrodni w obozach zagłady na Żydach i narodach słowiańskich. Rosjanie przyzwyczajeni do procesów, które sami organizowali, nie przewidzieli, że obrona niemieckich dowódców będzie tak konsekwentna i precyzyjna. Oskarżono bowiem płk. Ahrensa, będącego dowódcą małej jednostki, która po zajęciu obszaru smoleńskiego kwaterowała niedaleko ogromnego cmentarza katyńskiego, nie mając o tym pojęcia. Grupa Ahrensa zajmo­wała się utrzymaniem gotowości łączności wojskowej. Z po­wodu swojej niedużej liczebności nie mógł Ahrens podjąć tak masowych egzekucji, choæby z powodów czysto technicznych. Pułk, który obwiniano, rozciągnięty był na przestrzeni ok. 500 km. Obrońca Ahrensa wykazał, że ta grupa, mająca łącznie 150 pistoletów, nigdy nie występowała razem, a była podzielona na niewielkie  oddziały,  pilnujące przewodów telefonicznych
1             dalekopisowych, i tylko tym zajęta.
Nad komunistycznym oskarżeniem, prowadzonym przez gen. Smirnowa, zawisło niebezpieczeństwo. Udowodniono, że grupka telegrafistów niemieckich niezdolna była do wymordowania w krótkim czasie tak ogromnej liczby ludzi i pogrzebania ich. Stało się jasne - iż jeśli ludzie Ahrensa nie mogli dokonaæ zbro­dni, ponieważ w okolice Katynia przybyli w końcu listopada 1941 roku, a więc w rok po hipotetycznym terminie zbrodni -że w grę wchodzi tylko Armia i tajna policja sowiecka, czyli że oskarżenie należy odwróciæ przeciw oskarżycielowi. I choæ Rosjanie, pewni uległości amerykańskich i brytyjskich soju­szników, przygotowali się do procesu lepiej niż do tych, które organizowali w Moskwie, ich pewność siebie stała się dla nich zagrożeniem. Wiele pozornie drugorzędnych danych, jak: zmiany pisowni nazwiska płk. Ahrensa, a czasem całkowite przekręcenie jego nazwiska, ostatecznie przekreśliło nadzieje Rosjan, że w Norymberdze zostanie na zawsze zamknięta spra­wa Katynia. Świat zamarł na chwilę, ale tylko na chwilę. Rosjanie przewidzieli także i to. W 179 dzień procesu w Norym­berdze, 4 lipca 1946 roku, miały rozpocząć się przemówienia obrońców. Ten dzień 4 lipca, a potem 5 lipca 1946 roku mógł byæ dniem klęski Rosjan. Nieugięty adwokat Stahmer zdołał wygłosić tylko część swojej mowy obrończej, a przedstawienie syntetyczne argumentów obalających oskarżenie płk. Ahrensa, zdecydowało o stanowisku Trybunału Norymberskiego do zarzu­tu katyńskiego.
Wybuch „wydarzeń kieleckich" 4 lipca był także dniem optymalnym, ponieważ w tym dniu obchodzone jest święto narodowe Stanów Zjednoczonych. W ambasadzie amerykańskiej,
mieszczącej s/ę tymczasowo na jednym z pięter hotelu „Polo­nia", odbywało s/ę tłumne przyjęcie z okazji święta. Byli tam wszyscy, którzy w małej społeczności zburzonej Warszawy mieli cokolwiek do powiedzenia. Nagle na przyjęcie wdarli s/ę dzien­nikarze, którzy wielkim głosem wołali: „Straszna zbrodnia na Żydach w Kielcach! Dalszy ciąg Holocaustu rękami Polaków!" Ta informacja, dzięki zgromadzeniu na przyjęciu dziennikarzy amerykańskich, brytyjskich i francuskich natychmiast poszła na cały świat. Było oczywiste, że skoro Polacy kontynuują nazistow­skie zbrodnie, należy poddaæ ich kontroli sojusznika, jakim była Armia Czerwona, współuczestnik zwycięstwa. Drugim czynnikiem, wskazującym na 4 lipca, że operacja s/ę powiedzie w tym optymalnie wybranym dniu było, że przed referendum ludowym -jak to s/ę nazywało - przewidziano atak na Dom Żydowski i do kontroli sfałszowania tego referendum wysłano do Kielc wyjątkowo liczną i wysoko postawioną grupę funkcjonariuszy UB i Informacji Wojskowej. Nasycenie Kielc najbardziej cenionymi w Warszawie wyższymi policjantami poli­tycznymi spowodowało, że można było dokładnie podzieliæ ich zadania i kompetencje. Pierwsza grupa, składająca s/ę z tajnych współpracowników i agentów UB, przez trzy dni instruowała Henia, co ma krzyczeæ, prowadzony przez ulice Kielc. Ta sama grupa funkcjonariuszy przygotowywała grupę milicjantów, która miała przeprowadziæ małego Henia po ulicach Kielc, a potem rozpocząć atak na Dom Żydowski. Część operacji, która nastą­piła później, opracowywały jednostki logistyczne i politrucy. już pół roku przed najazdem sił policyjno-wojskowych na Dom Żydowski, w Kielcach pojawił s/ę wysoki dygnitarz NKWD nazwiskiem Dyjomin vel Diomin, który sprawował pieczę nad ogólnym planem taktycznym i politycznym. Nad przebiegiem wydarzeń czuwał na balkonie jednego z budynków UB, z lor­netką przy oczach, szef Urzędu Wojewódzkiego UB mjr/płk Władysław Spychaj vel Sobczyński. Ostatnią część - przygoto­wanie niewinnych ofiar, poprzez tortury, groźby i obietnice -objął swoim dowództwem sławny w późniejszym okresie płk. Adam Humer.
Według niektórych danych Humer kontrolował też Spychaja -vel Sobczyńskiego, wchodząc od czasu do czasu na balkon, z którego obserwowano przebieg wydarzeń i kierowano stamtąd coraz nowe posiłki, a niektóre grupy wycofywano jako „zmęczo­ne" lub te, które wykazały s/ę „właściwą postawą". Osobna ekipa to funkcjonariusze i funkcjonariuszki UB, które, aby były nieznane w Kielcach, przybyły z Warszawy, by chodziæ po ulicach i wnikaæ w tłum gapiów i z niego wydobywaæ osoby źle wyrażające s/ę o władzach komunistycznych czy o referendum. Rozważania pańskie prowadzą do konkluzji, że praw­da o pogromie tuszowana była także w III RP. Dlacze­go zostało umorzone śledztwo IPN? Dlaczego nie­które środowiska nie są zadowolone z Pana dociekań? - Jeśli w III RP przygotowano obrzydliwy atak na niezłomne mia­steczko Jedwabne, a niezłomne dlatego, że nie udało s/ę tam umieścić ani jednego agenta, ani przez Gestapo, ani Urząd Bezpieczeństwa, który poniósł klęskę, nie mogąc zwerbowaæ tych, na których mu zależało, panowie z „Instytutu Niepamięci Narodowej" w Białymstoku pojechali do zbrodniarza nazistow­skiego, który morderstwem na Żydach w Jedwabnem kierował, z prośbą, by potwierdził, że zrobili to Polacy. Dla nazisty, na koniec jego życia było to satysfakcjonujące uwolnienie s/ę od zarzutu zbrodni.   Druga  część oskarżenia  w Jedwabnem pochodzi z akt UB, gdy zeznania były wymuszone torturami. Kto jeszcze uczestniczył w drugim zamordowaniu Jedwabna - tym razem moralnego - czytelnicy może pamiętają. Jeśli chodzi o Kielce, to zaangażowanych w przygotowanie, przy­prowadzenie i osądzenie domniemanych winnych, którzy zastą­pili tych właśnie organizatorów i wykonawców - było o wiele więcej, całe sztaby, podczas kiedy wJedwabnie był to jeden Nie­miec, który rutynowo likwidował po kolei getta na Podlasiu. Kiel­ce mają przeciw sobie koryfeuszy legendy kieleckiego UB, „za-porówki" KBW, a nawet 4 Pułku Piechoty, także zaangażowane­go w wydarzenia. Syn jednego z głównych aktorów wydarzenia, wojewody kieleckiego, był jeszcze w III RP wysokim dygnitarzem tajnych służb. Wszyscy, którzy zaangażowali s/ę w fałsz, opubli­kowali szereg artykułów a nawet książek, musieliby przyznaæ s/ę do kłamstwa i podważyć dzieło swojego życia. Są jawne, pozor­nie demokratyczne, działające w III RP ugrupowania, które strzegą tej spuścizny przed zdemaskowaniem, że opiera s/ę na kłamstwie, wymuszeniach i zmyśleniach. Co do umorzonego przez IPN śledztwa trudno mi s/ę wypowie­dzieæ. Instytucja ta straciła zaufanie społeczeństwa od chwili, gdy dokonała podobnego fałszu jak w Kielcach na miasteczku Jedwabne. Tam wykorzystano okrutne przesłuchania UB oraz zeznania dowódcy Sonderkomando, którego odnaleziono w Niemczech i który ochoczo oskarżał Polaków, ponieważ miał nadzieję na rewizję swojego procesu, w którym za zbrodnię na Podlasiu był skazany. W ostatniej chwili wycofał s/ę ze swojego świadectwa. W Niemczech mógłby byæ skazany za fałszywe ze­znania.
-    Elie Weisel, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, pod­czas obchodów 50-lecia zbrodni w Kielcach postawił znak równości między zagładą Żydów przez Niemców a wydarzeniami kieleckimi, wyraźnie obwiniając polski naród: „Kieleccy mordercy byli Polakami. Ich językiem był polski. Ich nienawiść była polska" - powiedział. Jak odnieść mamy się do tych słów my - Polacy - naród, który przeżył w okupację piekło agresji niemiecko- sowieckiej, a po wojnie kolejne prześladowania?
-    To jest sprawa tego pana, a nie nasza. Jego wypowiedź była ostrożna, ponieważ nie mamy podstaw, by twierdziæ, że oddzia­ły więzienia ochrony UB, 4 Pułku Piechoty, Zaporówki i Straży Więziennej nie byli Polakami i że nie mówili po polsku. W do­datku p. Weisel uważał rząd komunistyczny za prawowity rząd polski, a więc zbrodnia, której dokonały oddziały mundurowe


i niemundurowe wywiadowców i członków „pozorowanej bandy", występujące w cywilu, obciąża Polaków, którzy zdaniem pana Weisela wybrali sobie taki rząd, który m. in. mordował Żydów w Kielcach. Trzeba przypomnieæ, że w tej prawie rado­snej uroczystości w Kielcach, w której triumfował p. Weisel, brał udział też komunistyczny minister spraw zagranicznych Włodzi­mierz Cimoszewicz, który reprezentował nie Polskę, a partyku­larne interesy komunistów, dla których niezbędne jest odżegna­nie się od winy w tej sprawie, a bardzo przydatne zrzucenie jej na Polaków. Pan Rosati zaś przepraszał „za Polaków" - choæ jako komunista winien był przeprosiæ za swoich towarzyszy, którzy rządzili wtedy Polską, kontrolowali ją całkowicie, w tym sytuację w Kielcach, kierując wydarzeniami zgodnie ze swoimi planami i wydając odpowiednie rozkazy. Mjr/płk. Władysław Spychaj vel Sobczyński stał na balkonie jednego z budynków UB i przez polową lornetkę obserwował działania swoich ludzi. Wyższy funkcjonariusz UB - M. Kwa-śniewski - stał na ulicy Planty wśród wyższych oficerów UB, WP oraz sowieckich, będąc Żydem - obojętny na tragedię współbraci tylko dlatego, że byli wierzący lub ośmielali się opuścić socjalistyczne królestwo i udaæ się do Palestyny (Izrael jeszcze nie istniał).
- Mając  wiele  współczucia  i  sympatii   dla  narod żydowskiego, jako współbraci w cierpieniu, zapytam:
Czy w 60. rocznicę „pogromu" powinniśmy po raz ko­lejny przeprosiæ Żydów? W końcu to przecież Polacy
ich zamordowali, bez względu na to, czy byli to komuniści,  bojówki   UB  etc.   Czy w duchu wzajemnego
pojednania  między narodami  polskim  i  żydowskim powinniśmy domagaæ się podobnych gestów skruchy
ze strony Żydów np. za ich udział w reżimie komuni­stycznym, przejawy antypolonizmu?
Problem składu narodowego czy rasowego grup nacierających na Dom Żydowski w Kielcach nie jest rozwiązany. Gdy Żydz telefonowali do komendanta „goroda Kielce" z ramienia Armii Czerwonej o pomoc, usłyszeli, że jest to niemożliwe, bo w jed­nostkach sowieckich w Kielcach brak w tej chwili mundurów polskich.
Jeśli oddziały KBW, ówczesnego WP, ochrony gmachów UB, funkcjonariuszy UB - w mundurach i po cywilnemu - będziemy traktowali jako oddziały polskie, będzie to poważny błąd. Byli to, zgodnie z powszechnym prawem wojennym także akcepto­wanym przez Polskę, najmici - bez względu na to, czy zwerbo­wani i powołani pod groźbą wyroku śmierci, są oni kondotierami.

Tak jak funkcjonariusze Jewsekcji, przeważnie Żydzi, nie mieli nic wspólnego z narodem żydowskim, tak funkcjonariusze komunistycznych służb przemocy całą swoją potęgą byli skiero­wani przeciwko Polsce, Polakom, polskim grupom oporu i party­zanckim oraz wszelkim zjawiskom, które można by zakwalifiko­waæ jako niepodległościowe i służące interesom Polaków. Polskojęzyczne formacje komunistyczne prześladowały i zabijały patriotów polskich. Tak samo jak Żydzi - niekomuniści będący przedmiotem prześladowań, które miały ich doprowadziæ do ucieczki z krajów Europy Wschodniej, tak jak Żydzi w UB i Infor­macji Wojskowej wysuwani do pierwszego szeregu walki z Armią Krajową, WiN i NSZ, podobnie domniemane polskojęzyczne oddziały zostały popchnięte przez sowietów przeciw Żydom. Wszelkie przeprosiny uważam za jałowe i bezwartościowe gesty, lansowane przez nową lewicę i liberałów. Czy zbrodniarz prze­prasza rodziców za to, że porwał z ulicy, zgwałcił i zamordował ich 16-letnią córkę? Wymusza to na nim adwokat, wiedząc, że sąd bardzo się tym wzruszy. Najlepszą przeprosiną jest nieskrę­powane podanie faktów, obraz stanu faktycznego. Ja, gdyby ktoś z moich krzywdzicieli przepraszał mnie, śmiałbym się z tego, jako z prymitywnej bezczelności.
-    Dlaczego tak trudno jest dowieść prawdy o „pogro­mie"?
-    O dramacie Kielc, obarczonych piętnem tzw. „pogromu" już mówiłem. Maleńkie Jedwabne miało odwagę od początku do dziś, przez całe lata przeciwstawiaæ się fałszywym oskarżeniom.W Kielcach istnieje cała warstwa osób zarówno posiadających
tytuły profesorskie, nadane przez komunistycznych prezydentów, jak i należące do zamkniętego, klaustrofobicznego i autarkiczne­go kręgu lewicowej inteligencji, która za potępienie Kielc zalicza­ na jest do tejże inteligencji, rzekomo światłej. W rzeczywistości
wielu z nich wręcz żyje z potępiania miasta, które niesłusznie nazywają swoim. Mają też poparcie od tych właśnie sił, które w Kielcach trwają nieprzerwanie od 1945 roku, bardziej tu, niż w jakimkolwiek innym województwie czy mieście, a więc propa­
gując tezy NKWD-UB, należą do warstwy uprzywilejowanej.

-    Czy Pana książka to głos w kulturze dialogu polsko-żydowskiego?
-    Początkowo środowiska syjonistyczne w Izraelu nie tylko przy­jęły przyjaźnie moje artykuły w tygodniku „Solidarność" i w „Na­szej Polsce", ale spowodowały przedruk jednego z nich w polsko­języcznym piśmie „Kurier Nowiny". Także w środowisku chasy-
dów spotkałem się z poparciem. Uczestniczyli oni w różnych spotkaniach ze mną na ten temat, a jedno z nich zorganizowało środowisko żydowskie w Warszawie. Tylko jeden z uczestników tego spotkania, przebiegającego w bardzo dobrej atmosferze, wyszedł na znak protestu, był to redaktor „Polityki". Spotkanie to dało mi możność wniknięcia w system prześladowań Żydów w socjalizmie realnym, które prowadziła tzw. Jewsekcja. Wtedy to w Warszawie odbyły się pierwsze aresztowania Żydów przy­byłych do ledwo powstałej ambasady Izraela i oskarżono ich
o spisek syjonistyczny. Właśnie jeden bardzo zasłużony dla służ­by zagranicznej Izraela i męczennik więzień komunistycznych powiedział mi, że nie wolno instrumentalnie wykorzystywaæ zbrodni na Żydach i ich krzywd, dowolnie wybierając winnych.

-    Dziękuję za rozmowę.
„UMARŁY CMENTARZ”- K.Kąkolewski tel. 22-617-5424  WYDAWNICTWO VON BOROVIECKY , 01-231 WARSZAWA  UL.PŁOCKA 8/132 TEL/FAX 22-631-4393 TEL.KOM 501-102-977
\www.vb.com.pl  email :  ksiegarnia@b.com.pl
luty 2006, Warszawa
fot. Archiwum

„POGROM” KIELECKI  JAKO ODNIWO W LANCUCHU TERRORU


„Pogrom kielecki" byt zaledwie jednym ogniwem w łańcuchu zbrodni sowieckich i syjonistycznych, ma­jących na celu „stymulowanie" masowego wyjazdu Żydów do Izraela w czasie tworzenia tego państwa.
W ramach „zimnej wojny" Sowietom potrzebny byf konflikt na Bliskim Wschodzie, bogatym w naftę. Planowane pogromy Żydów.w latach 1945-1947 i 1950-1952 byty mechanizmem wypędzania Żydów z krajów ich zamieszkania w celu zaludniania i bu­dowy Izraela, którego rolą strategiczną dla Sowietów byto wywołanie konfliktu zbrojnego między Żydami a Arabami o ziemię.
Subwersja komunistyczna wcześniej zawiodła i powodowała zderzenie kultur, tak, że nie mogła do­prowadzić do stworzenia sowieckiego systemu rzą­dów w żadnym kraju muzułmańskim. Natomiast podstawowa walka Żydów o ziemię (popieranych przez USA) przeciwko Arabom skutecznie uzależnia­ła Arabów od dostaw broni i poparcia politycznego przez Sowietów.
Na przełomie czerwca-lipca 1946 roku przyjecha­ły do Polski ostatnie transporty repatriantów żydow­skich ze Związku Sowieckiego, więc było wówczas okofo ćwierć miliona Żydów w Polsce. Spośród nich wkrótce wyjechafo 150:000 w ramach wyjazdu „sty­mulowanego pogromami", organizowanymi przez NKWD i bojówki syjonistyczne. Ucieczkę przed po­gromami syjoniści nazwali „Bricha". Natomiast przejścia graniczne Żydów byty nazywane „Chazyr" - przez Szczecin, a przez Kłodzko - „Dorom", w ra­mach akcji syjonistów nazwanej „Aliji-bet".
Zbrodnia jedna z wielu
Trzeba pamiętać, że tylko niewielka część Żydów pojechała do Palestyny dobrowolnie. Na przykład jeszcze przed wojną rodzice Karla Adolfa Eichmana (urodzonego w Jerozolimie) wrócili do Niemiec, gdzie, niestety, stał się on jednym z architektów za­głady Żydów. Do niedawna więcej emigrantów ży­dowskich z Europy Wschodniej jechało do Niemiec niż do Izraela. Podobna sytuacja powtórzyła się w Polsce w latach 1945-1947 i w 1968 roku. Z tego powodu dziś we Francji jest najwięcej Żydów w Eu­ropie? a*na świecie jest ich najwięcej w USA.       •"
„Pogrom kielecki" z 4 lipca 1946 r. był jednym z kilkunastu, które zostały zainscenizowane przez NKWD i bojówki syjonistyczne w krajach satelickich. Znamienny jest fakt, że prawie w tym samym czasie odbyły się cztery pogromy w samym Budapeszcie, dwa w Bratysławie i po kilka w mniejszych miastach Czechosłowacji, Polski, Rumunii i Węgier. W sumie 711.000 Żydów zostało wypędzonych z krajów sate­lickich przez „nieprzepuszczalną" dla innych „żela­zną kurtynę". Wówczas w Polsce panował terror Ja­kuba Bermana i Polska była rządzona przez sowiec­ki aparat terroru, kierowany głównie przez Żydów (wg najnowszych badań IPN, stanowili oni aż 37 pro­cent kadry kierowniczej MBP).
„Pogrom kielecki" odbył się czwartego lipca, w dniu święta niepodległości USA. Zgodnie ze zda­niem ówczesnego ambasadora amerykańskiego w Polsce, Artura Bliss Lane'a, data ta została specjal­nie wyznaczona, ażeby reportaże z tego wydarzenia były natychmiast dostępne dla ludności Ameryki, zwfaszcza dla tamtejszych Żydów, w dniu wolnym od pracy. Decyzja sowiecka eksponowania w mediach światowych zbrodni na Żydach na terenie Polski miała też na celu kompromitowanie Polaków w opinii światowej w czasie pogwałcenia przez Sowiety wcześniejszych obietnic przyzwolenia na przeprowadzenie wolnych wyborów w Polsce.
Wówczas też sowieccy przedstawiciele fałszywie udowadniali, i zbrodnię katyńską popełnili Niemcy, a ńie Sowieci. Sąd komunistyczny bezpośrednio po wydarzeniac kieleckich wydał wyroki śmierci i natychmiast nakaz je wykonać na'dziewieciu niewinnych Polakach, fałsz wie oskarżonych o zamordowanie 40 Żydów i dwóc nie-Żydów. W ten sposób z powodu sowiecko-syjonistycznej prowokacji zginęło 51 .osób. Rodziny straconych udowodniły później, że żaden ze skazanych Polaków nie był na miejscu zbrodni w Kielcach w czasi „pogromu". Podobnie biskup kielecki Czesław Kaczmarek był nieobecny w Kielcach 4 lipca 1946 r., ale później został aresztowany i torturowany w Urzędzi Bezpieczeństwa. Podczas okrutnego śledztwa, po wybiciu mu w czasie tortur 19 zębów, biskup Kaczmarek podpisał podsunięte mu fałszywe zeznania,..

Rola służb sowieckich

Inscenizacja „pogromu kieleckiego" odbyła sie pod nadzorem wysokiej rangi urzędnika GRU (so wieckiego wywiadu wojskowego), Michaita Dyom na, który wkrótce przed pogromem przyjechał do Kielc i po spisaniu sprawozdania z jego przebieg wyjechał. Dyomin, który mówił biegle sześcioma jezykami, później służył na wysokich stanowiskac w ambasadach sowieckich w Niemczech Zachodnich i w Izraelu. Był on rozpoznany przez Żydów z Kielc, którzy po pogromie przyjechali do Izraele Sama obecność w Kielcach sowieckiego urzędnika tak wysokiej rangi jak Dyomin byłaby.niezrozrozumiała, gdyby nie fakt, że „pogrom" zainscenizowa ny w Kielcach był bardzo ważnym elementen w strategii Moskwy. Komunistyczna polska ambasada w Paryżu otrzymała rozkaz z Warszawy stawiania Polaków i Polski w jak najgorszym świetle na arenie międzynarodowej za pomocą sowieckie! i syjonistycznych fałszywych schematów propagandowych, dotyczących zdarzeń w Kielcach. *• -Obok Dyomina, w Kielcach urzędował W tym czasie pułkownik NKWD Natan Szpiiewoj i komendant ów czesnego UrzęduBezpieczeństwa w Kielcach, Włady sławny  Spychaj-Sobczyński, który później mówił znajomym w jego rodzinnym Koninie, że pogrom kielecki (tak jak i inne pogromy w ówczesnych krajach satelic kich) był zainscenizowany przez NKWD na rozkaz Moskwy, a przebieg tych zdarzeń był kontrolowany prze; sowiecki aparat terroru. Wówczas aktów terroru doko nywała głównie „kompania zaporowa" czwartego pułku piechoty stacjonującego w Kielcach. Warto przypo mnieć, że kompanie zaporowe (złożone ze zbrodniarzy) byty wymysłem Lejby Trackiego i miały zapobiegać cofaniu się żołnierzy frontowych Armii Czerwonej

Wypędzanie Palestyńczyków, napędzanie Żydów

Pogromy w państwach satelickich stymulowały pierwszą dużą falę osadników w'Palestynie, wśróć których byto wielu sowieckich weteranów II wojny światowej. Na rozkaz Moskwy broń czechosłowac­ka była dostarczona za darmo Żydom walczącym przeciwko Arabom w Palestynie.
W marcu 1947 r. ambasador sowiecki Andriej Gromyko byt pierwszym dyplomatą przy ONZ, który wniósł oficjalne żądanie, żeby uznać państwo Izrael na terenie Palestyny, gdzie terror syjonistów dopro­wadził do zakończenia wfadzy brytyjskiej w listopa­dzie 1947 roku, następnie 14 maja 1948 roku ONZ uznała niepodległość Izraela.
Pomimo że Sowieci stanęli po stronie armii arab­skich w walce o ziemię w Palestynie, Żydzi zdobyli więcej ziemi, niż przydzieliły im Narody Zjednoczone. Plan ONZ dawał ziemię niespełna ośmiuset tysiącom Arabów, na której mniejszość żydowska stanowiła za­ledwie 9.250 osób i niespełna pięćuset tysięcy Żydów, na której mieszkało prawie pięćset tysięcy Arabów.
Miesiąc przed ogłoszeniem niepodległości Izraela terroryści Irgunu pod dowództwem Menachema Be-gina napadli (9 kwietnia 1948 roku) na wioskę arab­ską Deir Yasin, gdzie terroryści żydowscy wymordo­wali 254 osoby cywilne i Spowodowali ucieczkę pierwszych 10.000 Arabów z 300.000 uciekinierów, opisanych przez reprezentanta ONZ, hrabiego Folke Bernardotte, który sam został zamordowany przez bojówkarzy-syjonistów pod wodzą Menachema Begina. Następnie suma ta szybko wzrosła do 780.000.
Masakry i prześladowania Arabów przez Żydów spowodowafy, że obecnie na wygnaniu jest okoto cztery miliony Palestyńczyków. W latach 1950-1951 ziemie Palestyńczyków zostały zasiedlone przez 547.000 osadników - Żydów wypędzonych za po­mocą pogromów i prowokacji, które inscenizowały wówczas bojówki syjonistyczne w krajach arab­skich, według schematów używanych już wcześniej przez NKWD w państwach satelickich.
Mike Wallace pokazał w programie „60 minutes" (kanał telewizyjny CBS) tragedię społeczności Ży­dów, którzy po kilkusetletnim pobycie w Damaszku, byli wypędzeni do Izraela za pomocą pogromów i prowokacji syjonistycznych. Czfonek bojówki syjo­nistów w Bagdadzie, Naeifn Giladi, jest autorem sprawozdania pod tytułem: „Skandale Ben-Guriona; Jak Hagana i Mossad eliminowały Żydów" (Dande­lion Books Publication, www.dandelionboks.net).
Od 8 kwietnia 1950 r. do 10 czerwca 1951 r. syjoni­ści użyli siedmiu bomb i granatów w prowokacjach i pogromach w Bagdadzie. Miejscowa policja znalazła jedenaście kryjówek broni i amunicji (25.000 nabo­jów), granatów i materiałów wybuchowych, które były przygotowane do tego, żeby „stymulować" ucieczkę Żydów z Bagdadu do Izraela. Dziennie ładowano (we­dług raportu Naeima Giladi) 600-700 osób na samolo­ty linii izraelskiej Near East Air Transport Company (upozorowanej jako linia europejska).

„Skandale Ben-Guriona"
Obok wywoływania paniki wśród Żydów w krajach arabskich za pomocą pojedynczych granatów i.sporadycznych eksplozji, syjoniści wydawali odezwy. Na przykład taki tekst opublikowano w Bagdadzie: „Do Żydów z plemienia Syjonu mieszkających w Babilo­nie: drugi raz w historii diaspory mamy okazję wyje­chać. Zachęcamy do pośpiechu i wyjazdu. Dziś Żydzi przeżywają nową erę w historii diaspory.- Wszyscy Ży­dzi muszą się rejestrować.

Dziś wolno nam uciec od prześladowania w diasporze i jechać do Izraela, i opu­ścić ciemności diaspory. Młodzi Żydzi - dajemy warn okazję wyjechać! Izrael jest waszym krajem. Wyjeż­dżajcie z Babilonu!".
Dziś Giladi mieszka w Nowym Jorku i wspomina, jak w Iraku jeszcze jako dziecko nasiąkł bogatą kultu­rą arabską. Po krwawym podboju Bagdadu przez Brytyjczyków wstąpił do organizacji syjonistycznej i zaczął przemycać Żydów z Iraku przez Iran do Izra­ela, w którym później on sam, jako Żyd arabski, był dyskryminowany przez Żydów europejskich.
Przeciwko dyskryminacji Żydów europejskich Gi­ladi organizował opór Żydów arabskich, za co był pozbawiony pracy z powodu swego udziału w walce
0 sprawiedliwość społeczną w Izraelu, włącznie z ludzkim traktowaniem Arabów palestyńskich. Po masakrze ponad 3.000 Palestyńczyków w Libanie w 1982 roku (pod okupacją izraelską) w obozach uciekinierów Sabra i Szatila Giladi wyjechał z Izraela do USA. Wtedy opublikował historię zmuszania Ży­dów w krajach arabskich (przez agentów Hagana
I Mossadu) do masowego wyjazdu do Izraela. Książ­ka ta nosi tytuł: „Skandale Ben-Guriona; Jak Hagana i Mossad eliminowały Żydów".
Ważne jest, żeby Polacy wiedzieli, iż Adam Michnik identyfikuje się z rządami Jakuba Bermana, kiedy obwinia Polaków za „pogrom kielecki". W rzeczywi­stości był to jeden z kilkunastu pogromów zainscenizowanych prasz*NKWD z pomocą syjonistów w celu wygnania 711.000 Żydów z krajów satelickich w la­tach 1945-1947, kiedy Moskwa wyzyskiwała nacjo­nalizm żydowski i przygotowywała konflikt na Bliskim Wschodzie.
Według schematów NKWD, sami syjoniści doko­nali prowokacji i pogromów w latach 1950:1951, że­by zmusić wówczas 547.000 Żydów do wyjazdu do Izraela z krajów arabskich, takich jak Maroko, Algie­ria, Tunezja, Libia, Egipt, Arabia Saudyjska, Jorda-. nia, Syria i Liban oraz innych krajów islamskich, jak Iran, Pakistan, Turcja i Etiopia.
* * *
Tak więc „pogrom kielecki" był zaledwie tylko jed­nym ogniwem w łańcuchu zbrodni sowieckich i syjo­nistycznych, mających ha celu „stymulowanie" ma­sowego wyjazdu Żydów do Izraela w czasie tworze­nia tego państwa, Izrael spełnia rolę zarzewia konfliktu USA z islamem, tak jak to planował Stalin, Po­gromy Żydów były narzędziem polityki tak dla So­wietów, jak i dla syjonistów. Byfa to okrutna i bez­względna „ludzka inżynieria".
prof. Iwo Cyprian Pogonowskl

źródło:  infonurt3.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz