wtorek, 30 kwietnia 2013

# Nastroje Polaków się radykalizują.

CBOS opublikowało raport, który zbadał przewidywania Polaków odnośnie skali społecznego niezadowolenia. Sondaż w czytelny sposób oddał potencjał rozgoryczenia sytuacją w naszym kraju, jak również zasygnalizował, że będzie on katalizatorem wystąpień przeciw władzy w Polsce.
Ponad 75% ankietowanych respondentów stwierdziło, iż w kraju rośnie społeczne niezadowolenie. Ponad połowa (konkretniej 64%) jest zdania, że najbliższy czas będzie stał pod znakiem eskalacji strajków i społecznych protestów. 14% dorosłych Polaków objętych badaniem jest przekonanych o tym, że nieunikniony jest wybuch poważnego konfliktu społecznego.
Na marginesie są natomiast ankietowani, którzy stwierdzili, iż sytuacja się uspokoi. Stanowili oni zaledwie 11% spośród grona respondentów. (...)
źródło: autonom.pl

# Zamordowano słynnego snajpera.

Według amerykańskich mediów, Kyle został zastrzelony, gdy pomagał innemu żołnierzowi leczącemu stres pourazowy po służbie w Iraku. Domniemany zabójca, 25-letni były żołnierz marines, został aresztowany po krótkim pościgu w Lancaster w Teksasie. Motywy jego działania nie są znane.

Chris Kyle zasłynął jako autor książki „Amerykański snajper" o swojej służbie wojskowej w latach 1999–2009. Był to podręcznik o pracy strzelca zawodowego.

Kyle czterokrotnie realizował misje specjalne, m.in. w ramach operacji „Iracka Wolność". Otrzymał dwa Medale Srebrnej Gwiazdy i pięć Medali Brązowej Gwiazdy za odwagę w obliczu nieprzyjaciela.

Chris Kyle podczas misji w Iraku zabił 255 osób, z czego 160 zostało oficjalnie potwierdzonych przez Pentagon. Najbardziej spektakularnym sukcesem snajpera było zastrzelenie bojownika uzbrojonego w wyrzutnię rakiet z odległości niemal dwóch kilometrów.

Po zakończeniu służby założył firmę Craft International, która zajmowała się szkoleniem wojskowym i strzeleckim żołnierzy, policjantów, klientów korporacyjnych i prywatnych. W ubiegłym roku był w Polsce i spotkał się z żołnierzami GROM, z którymi zetknął się w Iraku.

Kyle był żonaty, miał dwoje dzieci.
źródło:  tvp.info

# Stworzono komórki "zombie"!

W dzisiejszych czasach nauka prze do przodu w zatrważającym tempie stwarzając między innymi coraz to nowsze możliwości, między innymi manipulacji materią organiczną, DNA a także komórkami.  Tematyka eksperymentów genetycznych rodem z filmów Hollywoodu jest dziś już mało komu obca, a wręcz stawiając coraz śmielsze kroki staje się naszą codziennością będącą w zasięgu ręki. 

Wielu z nas zastanawiało się na pewno jak i czy możliwe jest stworzenie prawdziwego cyborga, a także czy realnym zagrożeniem jest chyba najpopularniejszy obiekt zainteresowania wielu miłośników horrorów czy gier - Zombie a także związana z nimi Apokalipsa. Oczywistym raczej jest to, że do czegoś takiego jak Zombie Apokalipsa w dzisiejszych czasach dojść nie może z uwagi na to, iż po prostu brakuje...Jeszcze najważniejszego elementu tego zjawiska, czyli martwych zwłok przywróconych do życia i polujących na świeże mięso swoich ofiar. Lecz czy aby na pewno?

Faktem na pewno jest to, że biologom z Sandia National Laboratories przy współpracy z Uniwersytetem w Nowym Meksyku udało się stworzyć w laboratorium martwe komórki, które przewyższają parametrami ludzkie.

Mówiąc w skrócie: komórki te stanowią niemal idealną replikę komórek macierzystych. Technika ich tworzenia polega na otaczaniu komórki krzemionką połączoną z kwasem krzemianowym, a następnie wypalaniu białek w temperaturze przewyższającej 400 stopni Celsjusza. Sprawia to, iż komórka łączy się  z krzemionką, która stanowi jej naturalny pancerz, lecz jest już martwa, jej właściwości przejmuje krzemionka, a tym samym jest zdolna do łączenia się i przekazywania informacji kolejnym komórkom.

Komórki te pomimo tego, iż są praktycznie martwe, potrafią funkcjonować o wiele lepiej niż te żywe, potrafią także przetrwać o wiele większe temperatury i ciśnienie, a także są praktycznie nieśmiertelne w normalnych warunkach. Dzięki ich twardości i formie stałej, można je zastosować do budowania konstrukcji komórkowych w niespotykanie dotąd małej skali, co daje wiele nowych zastosowań np. w medycynie oraz produkcji masowej, a dzięki zmniejszonym znacznie zapotrzebowaniem a także odporności między innymi na elektryczność np. w ogniwach paliwowych.

Jak powiedział czołowy badacz w tym kierunku Bryan Kaehr, krzem jest tylko początkiem, gdyż ów efekt można było by uzyskać z innymi pierwiastkami, np. z tytanem, co sprawiłoby, iż takie komórki były by praktycznie niezniszczalne. Zaletą można powiedzieć jest także to, iż komórki te pracują jak normalne, co sprawia, iż automatycznie tworzą zaprogramowane w DNA struktury bez ingerencji człowieka. Może to być przyczyną braku kontroli nad ich poczynaniami, co nie koniecznie poprowadzi do korzyści.


Źródło: http://www.sciencedaily.com/releases/2013/02/130207114659.htm

# Feministka kontra kobieta - debata.


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

# Biedroń i Grodzkie będą wychowywać nasze dzieci!


Walka z homofobią, lekcje seksu dla czterolatka, nakłanianie chłopców do zabawy lalkami - to zaledwie kilka przykładów z programów, których celem jest "nowoczesna edukacja". Tylko w ostatnich dniach odbyły się dwie konferencje na ten temat: jedną zorganizowało Centrum Edukacji Obywatelskiej, a drugą m.in. Polska Akademia Nauk - czytamy na stronach "Gazety Polskiej Codziennie".

Konferencja Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) była zorganizowana dzięki wsparciu finansowemu niemieckiej Fundacji im. Róży Luksemburg, zajmującej się edukacją obywatelską, która ideowo jest związana ze skrajnie lewicową niemiecką partią Die Linke. Poniedziałkowa konferencja w CEO była adresowana do nauczycieli szkół wszystkich stopni, począwszy do nauczania początkowego. Wychowawcy byli zachęcani przez dyskutantów do częstszej organizacji spotkań z działaczami promującymi homoseksualizm, takimi jak Robert Biedroń. Na przykładzie jednego z takich spotkań z młodzieżą szkolną przekonywano, że kontakt z konkretnym przedstawicielem mniejszości seksualnej pozbawi młodzież "homofobicznych uprzedzeń".
Z kolei Piotr Lisiewicz w komentarzu "Tęczowe przedszkole" odwołuje się do wprowadzonego w 86 przedszkolach projektu "Równościowe przedszkole", który ujawniła "Gazeta Polska". Scenariusz zajęć w ramach projektu przewiduje m.in. przebieranie chłopców w spódniczki oraz peruki z długimi włosami. Feministki, które są autorkami projektu, zalecają też przedszkolankom zmienianie płci bohaterów bajek. UE na program, którego częścią jest "Równościowe przedszkole" przeznaczyła 1 mln 400 tys. zł.
źródło:  aktyw14.net

# PROSZĄ o zaprzestanie "turystyki zasiłkowej".


Przedstawiciele rządów państw wchodzących w skład Unii Europejskiej w końcu zaczęli dostrzegać problemy finansowe związane z masową imigracją. Wystosowali wspólny list podpisany przez ministrów spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii (Theresa May), Niemiec (Hans-Peter Friedrich) i Austrii (Johanna Mikl-Leitner) oraz ministra do spraw migracji z Holandii (Fred Teeven), w którym zaapelowali o ograniczenie “turystyki zasiłkowej”, gdyż jest ona nadużyciem unijnego prawa do swobodnego przemieszczania się pracowników.
owceJako, że Irlandia przewodniczy w tym półroczu UE, list został zaadresowany do Alana Shattera, będącego przewodniczącym unijnej Rady ds. Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych oraz irlandzkim ministrem sprawiedliwości. Pomysłodawczynią listu jest Theresa May, która wezwała innych ministrów do zaostrzenia warunków, na podstawie których świadczenia socjalne wraz z pozostałymi usługami finansowymi są przyznawane imigrantom przez państwa, w których przebywają.
Dziennik “Daily Mail” zacytował fragmenty tego listu, czytamy w nim: “Imigranci korzystają z możliwości stwarzanych przez swobodę przemieszczania się w ramach wspólnego rynku, choć nie spełniają wymogów korzystania ze świadczeń. Ten rodzaj migracji jest społecznym obciążeniem dla krajów przyjmujących imigrantów, ponieważ ponoszą one dodatkowe koszty zapewnienia tym osobom miejsc w szkołach, dostępu do służby zdrowia i zakwaterowania”.
Gazeta przytoczyła również ostrzeżenia ministrów przed “znaczną presją”, jaką imigranci wywierają na szkolnictwo, służbę zdrowia i system świadczeń socjalnych. Ważnym stwierdzeniem zawartym w liście było podkreślenie, iż nie powinno się przestrzegać unijnej dyrektywy o swobodnym przepływie siły roboczej bezwarunkowo, poddając w ten sposób w wątpliwość jedną z podstawowych zasad na jakich miała opierać się Unia Europejska.
By zapobiegać zbyt dużym obciążeniom dla budżetów narodowych, ministrowie zaproponowali, aby podjąć kroki prawne i finansowe, które mogłyby zminimalizować praktykę polegającą na zwieraniu związków małżeńskich pomiędzy obywatelami Wspólnoty i imigrantami, których celem jest zdobycie prawa pobytu i świadczeń socjalnych, do jakich ono upoważnia.
na podstawie: Daily Mail
źródło:  autonom.pl

# Brytyjczycy chcą obcięcia socjalu dla przyjezdnych.


Brytyjczycy chcieliby ograniczeń w dostępie do świadczeń socjalnych dla imigrantów – takie wnioski wysnuć można z sondażu przeprowadzonego przez organizację YouGov na zamówienie dziennika “The Times”.
conimmW ankiecie aż 86% Brytyjczyków odpowiedziało twierdząco na pytanie, czy należałoby ograniczyć na pewien czas część praw imigrantów, którzy dopiero co przybyli do Zjednoczonego Królestwa. Przeciwnych było zaledwie 7% ankietowanych i tyle samo nie miało zdania. Wielu z ankietowanych podkreślało, iż zasiłki powinny należeć się osobom, które dołożyły się swoimi składkami ubezpieczeniowymi do skarbu państwa, natomiast dla osób, które dopiero co przyjechały do Anglii należałoby zastosować przynajmniej roczny okres przejściowy, w którym prawo do zasiłków i innych świadczeń socjalnych byłoby mocno ograniczone.
Podobne opinie pojawiły się przy pytaniu dotyczącym możliwości korzystania z usług publicznej służby zdrowia. W tym wypadku znowu znacząca większość, czyli 75% respondentów, opowiedziała się za ograniczeniem praw imigrantów do tych świadczeń, przeciwnego zdania było 16%, a kolejne 9% badanych nie posiadało własnego zdania na ten temat.
Padło również pytanie o to, jak wielu imigrantów wnosi pozytywny wkład w życie w Anglii. 45% pytanych wyraziło opinię, że połowa lub ponad połowa z nich wnosi pozytywny wkład w życie UK, natomiast 46% odpowiedziało, że jest to mniej niż połowa przyjezdnych i znowu 9% nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie.
Z wyników badań wyraźnie wynika, że społeczeństwo UK zaczyna dostrzegać problemy (przynajmniej finansowe), jakie niesie ze sobą niekontrolowana imigracja. Na wyspy przybywają masy obcokrajowców, którzy zamiast podjąć uczciwą pracę, jaką mogliby wnieść wkład w rozwój swojego nowego domu, czerpią zyski jedynie z pasożytowania na świadczeniach socjalnych. Brytyjczycy powoli maja dość takiego stanu rzeczy. Kłopoty z imigracją dostrzegają również ich politycy o czym można przeczytać tutaj: Część państw UE chce ograniczyć świadczenia socjalne dla imigrantów.
na podstawie: The Times
źródło: autonom.pl

# Szwecja ugina się pod muslimami.


Szwecja pierwszy raz pozwoliła na publiczne wzywanie muzułmanów do modlitwy, 27 kwietnia nad Szwecją rozbrzmiał głos muezzina. Pierwsze w Szwecji muzułmańskie wezwanie miało miejsce w miejscowości Fittja pod Sztokholmem, gdzie od 2007 roku stoi tam meczet z 32 metrowym minaretem, do którego uczęszcza około 1500 wiernych.
islam-europaPozwolenie dla muezzinów przewiduje, iż czas nawoływania może trwać od trzech do pięciu minut, a jego głośność nie może przekraczać 60 decybeli. Zezwolenie wydała policja, gdyż nawoływania muezzinów “nie wpływa negatywnie na ruch drogowy ani nie stoi w sprzeczności z obowiązującym prawem”.
Ustępliwość Szwedów wywołała oczywiście wielkie zadowolenie wśród muzułmanów mieszkających w Szwecji, przewodniczący Towarzystwa Kultury Islamu w gminie Botkyrka, pod które podlega meczet w Fittja, wyraził swój entuzjazm dziękując politykom i policji. Podkreślił też, że “był to bardzo ważny dzień dla społeczności muzułmańskiej w Szwecji”. Oczywiście, na jednym zezwoleniu prawdopodobnie się nie skończy, szwedzki dziennik “Metro” przeprowadził sondę w społeczności muzułmanów i wynika z niej, że podobne zezwolenia chcieliby uzyskać wierni z dzielnicy Soedermalm w Sztokholmie oraz w Uppsali.
Należy się spodziewać, iż jest to dopiero początek i wkrótce na ulicach szwedzkich miast, które zamieszkuje około pół miliona muzułmanów, wezwania do modlitwy płynące z minaretów staną się normą.
na podstawie: PAP
źródło:  autonom.pl

niedziela, 28 kwietnia 2013

# Zakażą bawełnianych garniturów?

W amerykańskim stanie Missouri pojawił się pomysł zakazania jasnych bawełnianych garniturów ze względu na ich specyficzny wygląd.

Przeciwnikiem marszczonych garniturów (ang. seersucker suit) jest WDost. Ryan McKenna, który chce wprowadzić ogólnostanowy zakaz ich noszenia dla osób powyżej 8. roku życia.
"Każda osoba poniżej 8 lat będzie mogła nosić taki garnitur, ale wszyscy powyżej tego wieku nie będą mogli tego robić, bo dorośli wyglądają w nich komicznie" - napisano w uchwale.

Źródło: blogs.riverfronttimes.com
Opracował: Jarosław Wójtowicz

# Holocher: usiądźmy przy stole ,byle nie okrągłym!



- Stawiam tezę, że obecnie nie mamy żadnej realnej, prawdziwie polskiej alternatywy, która będzie w stanie oderwać Polskę od starych metod działania, wyczyścić ją z ludzi układu, wyrwać z rąk „uniokratów”, powiedzieć nam nawet najbardziej brutalną prawdę, ale prawdę - pisze dla Prawy.pl Przemysław Holocher - jeden z liderów Ruchu Narodowego i były szef ONR.

Społeczne niezadowolenie narasta, w czwartek CBOS przekazał PAP sondaż, z którego wynika, że 64% ankietowanych uważa, że protesty w najbliższym czasie przybiorą na sile. Na ogół nie wierzę sondażom, natomiast niezadowolenie społeczne czuć w powietrzu, słychać na ulicach i w sklepach, tego po prostu nie da się przemilczeć.

Być może, z tego typu nastrojów wynika fakt jaki podała Rzeczpospolita: rząd postanowił wydać 388 tys. PLN na wzmocnienie bram wyjazdowych do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Wiadomość jakby nie było radosna, gdyż boją się społecznego zrywu, bo ten zmiecie ich z powierzchni ziemi. Natomiast nie należy łudzić się, że Donald Tusk i jego kompani to tylko pożyteczni idioci, a cały układ okrągłostołowy ma dużo większe rozmiary.

Zniknięcie ze sceny politycznej Donalda Tuska, Vincenta Rostowskiego, Radosława Sikorskiego i innych, nie zatrzyma czekającej nas katastrofy, jeżeli nie zmienimy ładu, który ustanowiono popijając wódkę w Magdalence, a następnie sprzedając dobrą marketingową wersję przy okrągłym stole.

Zdecydowanie musimy powrócić do klasycznego modelu stołu i zwolnić miejsca zajmowane przez kanalie i łachudry.

Stawiam tezę, że obecnie nie mamy żadnej realnej, prawdziwie polskiej alternatywy, która będzie w stanie oderwać Polskę od starych metod działania, wyczyścić ją z ludzi układu, wyrwać z rąk „uniokratów”, powiedzieć nam nawet najbardziej brutalną prawdę, ale prawdę.

Jeżeli prześledzimy okres od 1989 r., w którym komuna upadła na cztery łapy, wszystkie ugrupowania, które do tej pory dzierżyły ster władzy, nie sprostały, lub nie chciały sprostać swojej misji. Bilans na rok 2013 jest więc ujemny – wciąż spadamy.

Albert Einstein wypowiedział znamienne słowa:  „ Obłęd: powtarzać w kółko tą samą czynność, oczekując innych rezultatów.” A co my robimy? Idziemy do wyborów twierdząc, że to właśnie ci będą lepsi od poprzednich. Rezultat? Ten sam!

Sam kiedyś się łudziłem, że coś się zmieni, ale na tym właśnie polega cyrk okrągłostołowy – by wymieniać się miejscami. Parlamentaryzm nie jest w stanie dokonać zmian. Być może jest on drogą do celu, ale na pewno nie celem samym w sobie.

Dlatego młodzi muszą dokonać przewartościowania swojego myślenia. Piszę młodzi, ponieważ nie oczekuję tego od ludzi, którzy wrośli w stare metody działania, być może oni już nie są w stanie tego zmienić i zawsze już będą żyli nadzieją, że coś się zmieni „samo z siebie”.

Naszym celem nie jest rewolucja, ponieważ ona w swoich założeniach po pierwsze jest lewicowa, a po drugie istotnie nic nie zmienia. A właściwie zamienia miejscami ludzi, niewiele poza tym. Ponadto rewolucja często kieruje się niskimi pobudkami i ustanawia „ład” gwałtownie, ale na krótki okres czasu.

To oczywiście nie OZNACZA, że nie chcemy rozliczenia: kanalii, szubrawców i oszustów. Ale efekty naszej pracy nie mogą zostać zaprzepaszczone, muszą być trwałe i niewzruszalne przez pokolenia. Dlatego JEDYNE, co nam pozostało to kontynuowanie tej pracy, ponieważ przynosi dobre owoce. Ponieważ pierwszy raz od wielu lat odradza się elita narodu.

Kilka lat temu nie napisałbym tych słów, ale dzisiaj obserwując bardzo wielu ambitnych, kreatywnych, odważnych, młodych ludzi, posiadających solidny kręgosłup moralny, wiem, że nie jest to zjawisko odosobnione, że nie dotyczy ono tylko nielicznych jednostek. Wiem, że jest nadzieja. Nasza praca na pewno będzie rozciągnięta na wiele lat, ale nie oznacza to, że powolnym krokiem nie będziemy odzyskiwali Polski.

Ponadto, poprzez spajanie lokalnych środowisk, uczenie ich współpracy ze sobą, zbudujemy nie tylko prężny ruch ogólnopolski, ale i prężny ruch lokalny. Każdy region ma swoją własną specyfikę. Jeżeli poprzez oddanych ludzi będziemy w stanie dotknąć problemów każdego z regionów, a co za tym idzie wielu miast, miasteczek i wsi, będziemy kolejny krok dalej.

Nie bez znaczenia pozostaje wieloletnia współpraca nienastawiona na wymierne profity, czy „jedynki” na listach, ale na realną pracę u podstaw. To da nam przeświadczenie na kogo można faktycznie liczyć. Marsz po Wielką Polskę rozpoczął się już dawno, teraz dołącza do nas, coraz więcej brygad, dywizji, korpusów, które powoli tworzą Armię Wielkiej Polski.

Zwycięstwo jest bliższe niż kiedykolwiek, lecz wciąż bardzo odległe. Internet jest jednym z przyczółków, który na stałe został przez nas zdobyty. Ale spójrzcie ile jeszcze pracy przed nami.  Kto jednak zaszedł już tak daleko nie powinien się już cofnąć, chyba, że do końca życia, chce słuchać bezczelnych słów – na przykład o jedzeniu szczawiu  i mirabelek.

Przemysław Holocher
Autor jest jednym z liderów Ruchu Narodowego, Honorowym Prezesem Obozu Narodowo-Radykalnego, pomysłodawcą i jednym z organizatorów Marszu Niepodległości. Prywatnie przedsiębiorca, mąż i ojciec.
fot. prawy.pl
źródło: prawy.pl

# Pedofilski skandal w "antifie".


Pod koniec marca paryskim środowiskiem “antyfaszystowskim” wstrząsnął seksualny skandal. Jak się okazało, wieloletni działacz “antyfaszystowski” występujący pod pseudonimem “Paco” okazał się pedofilem i gwałcicielem.
geje“Paco” przez lata gwałcił i molestował nikogo innego, jak właśnie młodych działaczy “Antify”. Dopiero teraz młodzi ludzie zdecydowali się przerwać milczenie i opisać swoje traumatyczne przeżycia. Powstał nawet specjalny blog poświęcony sprawie “Paco”, gdzie pojawiają się zarówno opisy przestępstw jakich dopuścił się działacz, jak również wpisy broniące go. Ma to doprowadzić do oczyszczenia atmosfery w środowisku “Antifa”.
Przed miesiącem na paryskich Indymediach pojawiło się oświadczenie wzywające do wykluczenia “Paco” z paryskiego środowiska radykalnej lewicy, skupionego wokół ugrupowania Action Antifasciste. Niestety, jak dotąd jest to jedyna reakcja “antyfaszystowskich” współtowarzyszy na popełnione przez niego przestępstwa.
na podstawie: paris.indymedia.org / antifa.ca / egaliteetreconciliation.fr
Zobacz również:
- Słowacja: Znany “antyrasista” pedofilem

źródło: autonom.pl

# Sprawa zgwałconej przez policjantów Polki znalazła swój finał.


Będąc zatrzymanym przez policjantów przeciętny obywatel musi liczyć się z agresją słowną, obelgami lub pobiciem. Nie są to niestety wszystkie opcje, jakie potrafią zaoferować nam stróże prawa. Przekonała się o tym Beata, która 10 lat temu została pobita i zgwałcona przez policjantów. Przed kilkoma dniami zapadł ostateczny wyrok w jej sprawie.
acab3Do przestępstwa doszło w Tychach, 18-letnia wówczas dziewczyna została zatrzymana przez policjantów, którzy rozkazali jej wsiąść do policyjnego auta. Beata została wywieziona za miasto i brutalnie pobita, a następnie zgwałcona przez “obrońców prawa”.
Dziewczynie po gwałcie udało się zachować na tyle jasności umysłu, aby zabrać niepostrzeżenie prezerwatywy, które zużyli policjanci. Następnego dnia dziewczyna zgłosiła się na obdukcję, która w połączeniu z prezerwatywami i śladami zdarzenia zabezpieczonymi w radiowozie bezspornie wykazała, że wersja zdarzeń Beaty jest prawdziwa.
Batalia o skazanie umundurowanych bandytów trwała aż 5 lat, by zakończyć się wyrokiem skazującym ich na… 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Kolejne 5 lat trwała walka o zadośćuczynienie za straty moralne, jakich doznała Beata, która z powodu traumy wynikłej z gwałtu musiała poddać się leczeniu psychiatrycznemu, aby móc znowu normalnie funkcjonować.
Zgwałcona dziewczyna zażądała 500 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd pierwszej instancji przyznał jej mniej niż 1/5 tej sumy, bo tylko 95 tys. złotych. Beata uznała, że to za mało i odwołała się od wyroku. Co ciekawe, sami oskarżeni policjanci wraz ze Skarbem Państwa uznali, że taka kwota za czyn, którego się dopuścili to za dużo i również złożyli odwołanie.
Sąd drugiej instancji ostatecznie przyznał obecnie już 28-letniej Beacie 150 tysięcy złotych, uznając również, że 500 tys. to kwota zbyt wygórowana. Kobieta otrzyma pieniądze od Skarbu Państwa i policjantów, którzy na szczęście dla społeczeństwa nie pełnią już swoich funkcji.
Istnieją poważne obawy, iż przypadek Beaty nie jest jedyny ani odosobniony, wystarczy przypomnieć sobie przypadek gwałtu i molestowań seksualnych na komisariacie w Lublinie. Udowodnienie policjantom pobicia graniczy z cudem, pomimo dowodów w postaci obdukcji, gwałt przy użyciu prezerwatywy pozostawia znacznie mniej śladów.
na podstawie: wprost.pl
źródło:  autonom.pl

# Norwegia wprowadzi podatek od...biegania.

W Norwegii pojawił się pomysł wprowadzenia podatku od biegania, co wg ministra zdrowia nie jest niczym złym, gdyż ma on "pomóc" norweskiemu sportowi.

Pomysłodawcą podatku jest p. Jonas Gahr Støre, minister zdrowia, który oficjalnie poinformował, że nowa opłata zacznie obowiązywać od 2014 r., a uzyskane z niej pieniądze zostaną przekazane na Norweski Związek Lekkoatletyczny (NZL).
Zgodnie z planem, od 2014 r. każdy, kto będzie uczestniczył w wyścigach biegowych będzie musiał płacić dodatkową opłatę dla NZL. Każda osoba nienależąca do NZL będzie płaciła 20% wyższą opłatę wpisową, a dodatkowe pieniądze będą też pobierane za wpisanie do zrzeszonych klubów.

Źródło: www.nrk.no
Opracował: Jarosław Wójtowicz

# ONR broni kupców.

W piątek, działacze ONR Brygady Mazowieckiej zorganizowali pikietę wspierającą prześladowanych kupców warszawskich. Demonstranci protestowali w przejściu podziemnym między warszawskim Dworcem Centralnym a hotelem Marriott.

Według organizatorów protestu, od pół roku w przejściu podziemnym rozgrywa się dramat polskich kupców. Przejście jest własnością miasta stołecznego Warszawy, konkretnie Zarządu Dróg Miejskich. ZDM teren przejścia dzierżawi spółce Warszawskie Przejścia Podziemne. WPP podwyższyło kupcom dzierżawę za metr kwadratowy. Dziś kupcy za metr kwadratowy muszą płacić od 500 do 700 zł. Z każdych 700 zł do budżetu Warszawy trafia tylko 39 zł. Nowe czynsze są zabójcze dla dotychczasowych dzierżawców. Władze Warszawy są głuche na apele warszawskich kupców skazanych na zagładę.

W obliczu bezczynności władz miasta, akceptujących zagładę dotychczasowych kuców, młodzi nacjonaliści, wsparci przez lidera Ruchu Narodowego Roberta Winnickiego, nie mogli pozostać obojętni. Zorganizowana pikieta wzbudziła zainteresowanie licznych mediów. Protest nacjonalistów umożliwił kupcom dotarcie ze swoją krzywdą do dziennikarzy. Był to kolejny budujący akt aktywizmu młodego pokolenia patriotów.

Prócz krzywdy kupców z przejścia podziemnego w centrum stolicy, będącej kolejnym aktem bezkompromisowej walki z polskim kupcami prowadzonej przez warszawską Platformę Obywatelską, w całej sprawie szokująca jest niegospodarność władz stolicy.

Dochody z najmu, które powinny trafiać do budżetu miasta trafiają do prywatnej spółki. Lokale, które powinno miasto wynajmować poprzez licytacje, tak by maksymalizować dochody miasta, są oddawane za grosze w monopol prywatnej spółki, która przejmuje większość dochodu.

Sprawa niszczenia polskiego handlu przez władze Warszawy jest jedną z wielu wrogich mieszkańcom decyzji warszawskiej PO. Inną jest sprawa podatku śmieciowego. Gigantycznej podwyżki opłat, szczególnie uderzającej w ubogich mieszkańców przedmieść stolicy. Którzy zgodnie z decyzjami włodarzy miasta muszą płacić podatek śmieciowy w szokującej wysokości 89 zł (podczas gdy do tej pory płacili maksymalnie 17 zł).

tekst i fot. Jan Bodakowski
źródło:  prawy.pl

# Afryka chce się stać państwem.

Przedstawiciele partii politycznych z 35 państw afrykańskich rozpoczęli spotkanie w Chartumie, na którym omawiane będzie dalsze jednoczenie kontynentu.
 
- To spotkanie będzie jednym z podstawowych kroków do zakończenia procesu jednoczenia Afryki -  oznajmił JE Omar al-Baszir, prezydent Sudanu.
Sudański przywódca zaznaczył, że Afryka ma nadal nieproporcjonalną reprezentację na międzynarodowych forach pomimo ponad miliardowej populacji i historycznego znaczenia.
- To spotkanie ma zjednoczyć afrykańskie partie polityczne. Chcemy stworzyć ciało polityczne dla wszystkich stron - dodał p. Nafie Ali Nafie, asystent sudańskiego przywódcy.

Źródło: www.news24.com
Opracował: Daniel Król

# Rzecz-pospolita zniszczyła kolejną firmę.

Nieprawidłowa decyzja Izby Celnej spowodowała zamknięcie dużej firmy autokarowej zajmującej się transportem pasażerów - informuje "Rzeczpospolita".

Celnicy zarzucili właścicielowi firmy, że przerobił w autokarach zbiorniki na paliwo i przemycał dodatkowe litry z Rosji. Zażądali zapłacenia kary w wysokości ok. 1 mln zł.
W rezultacie działań celników właściciel firmy z Gołdapi (woj. warmińsko-mazurskie) zwolnił wszystkich pracowników (w sezonie zatrudniał 27 osób) i wyprzedał autokary.Teraz pracuje jako mechanik i kierowca w innym przedsiębiorstwie transportowym.

Źródło: www.rp.pl
Opracował: TC

# "Masa": WSI to prawdziwa mafia.

Prawdziwa mafia to były Wojskowe Służby Informacyjne, stare SB, ludzie, którzy zostali źle zweryfikowani, nie kontynuowali służby i musieli się gdzieś podziać. I to była ta prawdziwa mafia. Lata 90. to było polskie eldorado - mówi w rozmowie z Sylwestrem Latkowskim i Cezarym Bielakowskim świadek koronny Jarosław S., ps. Masa. 

Czy w Polsce jest mafia? Czy umarła wraz z zamknięciem „Pruszkowa”?
Mafia przybrała zupełnie inny charakter i wymiar. Ta mafia jest w głębokim podziemiu i zajmuje się szeroko pojętym biznesem.
 Wspomniałeś, że wy byliście mafią…
…trzepakową, bo prawdziwa mafia to były Wojskowe Służby Informacyjne, stare SB, ludzie, którzy zostali źle zweryfikowani, nie kontynuowali służby i musieli się gdzieś podziać. I to była ta prawdziwa mafia. Lata 90. to było polskie eldorado.
Jest taka teoria, że ta mafia trzepakowa była inspirowana przez służby specjalne PRL. Czy grupa „Pruszkowa” była samodzielna?
Owszem, aczkolwiek nasze interesy się splatały. „Inspirowana” to zbyt wielkie słowo. Po prostu tym ludziom pasowało, żebyśmy robili dużo hałasu wkoło siebie, żebyśmy zwracali na siebie uwagę mediów i policji, a oni stali w cieniu i zarabiali grubą kasę.
O Pershingu się mówiło, że był agentem UOP. Ty go znałeś.
Znałem, ale nie na tyle, żebym ja mu powiedział o swojej współpracy z Urzędem Ochrony Państwa, a on mi o swojej.
A związki Pershinga ze Służbą Bezpieczeństwa? Wiadomo, że początki Pershinga, jego interesy, kasyna, sięgają dużo dalej, czasów PRL. Każdy to wie, tylko że każdy w jakimś tam stopniu się tego wypierał. Cóż, temat nie był kontynuowany. Po prostu każdy wierzył w zapewnienia Pershinga. Był za duży, żeby mu zarzucać takie rzeczy. Za duży i za silny. To WSI były animatorem tych poczynań. Przyszli najpierw do nas, czyli do Kiełbachy i do mnie. Chcieli sprzedać helikoptery, wozy pancerne, różną broń. Mieli szeroki asortyment do zaoferowania. My nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić.
Który to był rok?
1993 albo ’94,… chyba ’93. Wtedy poszliśmy do Pershinga z Kiełbasą i daliśmy mu ten kontakt. On od razu się zorientował, że można na tym zarobić i poprzez B. i G. poszedł duży transport helikopterów i czołgów do Syrii.
 Gruba sprawa za ciężkie pieniądze.
No, gruba i ciężkie pieniądze na tym zarobili.
Czyli Pershing współpracował z WSI?
Współpracował akurat przy tym dealu.
A w innych sprawach? 

Tutaj jesteś: Strona główna | Aktualności  Tylko u nas  Masa: prawdziwa mafia to były WSI. My byliśmy mafią trzepakową

Masa: prawdziwa mafia to były WSI. My byliśmy mafią trzepakową

Prawdziwa mafia to były Wojskowe Służby Informacyjne, stare SB, ludzie, którzy zostali źle zweryfikowani, nie kontynuowali służby i musieli się gdzieś podziać. I to była ta prawdziwa mafia. Lata 90. to było polskie eldorado - mówi w rozmowie z Sylwestrem Latkowskim i Cezarym Bielakowskim świadek koronny Jarosław S., ps. Masa.
Gruba sprawa za ciężkie pieniądze. No, gruba i ciężkie pieniądze na tym zarobili.
Czyli Pershing współpracował z WSI?
Współpracował akurat przy tym dealu.
A w innych sprawach?
Nie mam wiedzy.
Jakim człowiekiem był Pershing?
Z pewnością był gangsterem. Natomiast był gangsterem bardzo pozytywnym. My byliśmy młodymi chłopcami – ja, Kiełbasa, Szarak i młodzież pruszkowska – patrzyliśmy na bandę Parasola, Barabasa i innych, starszych od nas gangsterów, z wielką miłością i zazdrością. Dążyliśmy do tego, żeby być podobni do nich. I dopiero później, kiedy widzieliśmy, jak oni się zachowują i łamią zasady, ten świat nam się rozwalił i legł w gruzach. Natomiast Pershing był takim charakterniakiem z krwi i kości.
O jakich zasadach mafii mówisz? Wymień je.
Na przykład charakterność. Jeden drugiemu pomaga, jeżeli ten pójdzie do więzienia – takie elementy grypsery. Nie możesz być „pizdą karmiony”, czyli być alfonsem, nie możesz czerpać korzyści z prostytucji, nie możesz brać narkotyków, nie mówię już o porwaniach dzieci dla okupu i innych rzeczach. Taki świat grypsery, taki prawdziwy świat grypsery, takich prawilniaków, złodziei, którzy odbywali wyroki i byli prawdziwymi gitami.
I Pershing taki był?
Taki był, tak się zachowywał, był takim charakterniakiem.
Czyli miał dwie tożsamości – jedną na użytek gangu, gdzie był prawdziwym git-człowiekiem, a drugą na użytek mediów, spotkań biznesowych.
Ale ta druga tożsamość była wykreowana przez media, bo on nie miał dwóch twarzy. Zachowywał się zawsze tak samo. Jak wyszedł na wolność w 1998 r., wszyscy starzy polecieli do Pershinga i napsioczyli na mnie, że kiedy on siedział, a oni walczyli z Niewiadomskimi, czyli z Wariatem i z Dziadem, ja wtedy zarabiałem pieniądze, że pozabierałem mu interesy, narobili wielkiej poruty wokół tej całej sprawy. Chodziło o to, żeby mnie zgnoić, wypędzić i zabrać majątek, bo byłem już wtedy bardzo majętnym człowiekiem. Pershing w to nie uwierzył. Poprosił mnie o rozmowę. Ujął się za mną i stanął przeciwko całej grupie starego „Pruszkowa”. Ta sprzeczka doprowadziła do tego, że ja się pożegnałem z grupą pruszkowską i poszedłem do Pershinga.
 Wtedy powiedziałeś swoim chłopakom: „Jesteśmy z Pershingiem, musimy się wykazać”.
Dokładnie.
Dlaczego się musiałeś wykazywać?
Chciałem mu swoimi czynami podziękować za to, że jest charakterny, za to, że jest uczciwość w grupie, za to, że mogłem istnieć dalej. Więc kazałem Frankowi, żeby zrobił coś ciekawego. Ciekawym tematem, który mi podsunął Korek z Mokotowa, było opodatkowanie wszystkich maszyn do gry wstawianych do lokali. To nam faktycznie przyniosło fortunę dużo większą niż narkotyki.
 To był ten moment, w którym „Pruszków” wprost był związany ze światem polityki.
No tak, wtedy żeśmy nieświadomie wdepnęli właśnie w świat polityki. Rozmawiali ze starymi. Rozmowa okazała się na tyle konstruktywna, że oni przejęli sześć firm, które finansował SLD, i zabronili się nam do nich dotykać. To były firmy, które miały od paruset do paru tysięcy maszyn.
źródło:  wprost.pl

piątek, 26 kwietnia 2013

# Słowacja wygrywa z islamem.

Słowacja jest jedynym krajem w Europie w który nie ma meczetu. W kraju muzułmanie nie mają nawet zarejestrowanego związku wyznaniowego. Chociaż słowaccy muzułmanie już rozpoczęli swoją aktywność propagandową w internecie oraz zastosowali odpowiednią petycję o rejestrację islamu jako jednej z wielu związków wyznaniowych.
1273066670Społeczność muzułmańska na Słowacji ma szacunkowo 5 tysięcy członków, i aby zostali oficjalnie zarejestrowani, działacze muszą zebrać 20 tysięcy podpisów pod petycją. Oznacza to, że musi ona być poparta przez 15 tysięcy słowackich obywateli, którzy są nie-muzułmanami. Muzułmańscy działacze uważają, że 20 tysięcy podpisów zostanie zebranych – jak dotąd to się nie udało.
Muzułmanie starali się również o budowę Centrum Kultury Muzułmańskiej w Bratysławie – też bez żadnych sukcesów, urzędnicy nie wyrazili na to zgody.
„Każdy musi zdać sobie sprawę, jakie konsekwencje wynikają z podpisania się pod tą petycją. Po pierwsze Słowacja popadnie w błocie wielokulturowości, nie mówiąc już o tym, że islam jako swoich wrogów uważa chrześcijan, którzy stanowią większość w naszym kraju” – ostrzega beo.sk
Opracowanie: Kmicic
na podstawie: beo.sk / zivot.azet.sk

źródło:  ndie.pl

# Anty-rasistowska opowieść wigilijna.


czwartek, 25 kwietnia 2013

# Hitler antyrasizmu.

Filmik jest pomysłowy i ktoś kto nieco interesuje się tematem wychwyci sparafrazowane przez Hitlera autentyczne wypowiedzi prominentnych żydów. Pokazuje to też mentalność lewactwa. U nas Roman był wcieleniem zła i polskim Hitlerem bo chciał mundurków szkolnych ,a teraz jest nawróconym na jedynie słuszną (bez)ideologię lemingów i jest mężem stanu chodzącym u boku tzw. Bronkoma.

# Muslimy chcą przejąć trzy miasta w Anglii!


ISLAM111Organizacja Muzułmanie Przeciw Krucjatom (MAC) żąda wyznaczenia miast Bradford oraz Dewsbury w hrabstwie West Yorkshire oraz części Londynu na ich własność. Chcą wprowadzenia zasad szariatu i „integracji międzykulturowej”. Miałyby funkcjonować poza Brytyjskim prawem, co faktycznie oznacza utworzenie wysepek obcych państw na terenie Zjednoczonego Królestwa.
Lider MAC-u Abu Assadullah, który jest znany z notorycznego organizowania protestów i podburzania tłumu przeciw angielskiej policji ogłosił, iż: „Muzułmanie powinni utworzyć Islamskie emiraty w UK”. MAC chce również utworzenia na tych terenach własnych sądów oraz szkół muzułmańskich.
Opracował: Last Man Standing
na podstawie: siotw.org / dailymail.co.uk

źródło:  ndie.pl

sobota, 20 kwietnia 2013

# Układ zamknięty. Kociołek uniewinniony.


Kolejny z komunistycznych zbrodniarzy uniknął sprawiedliwości w III Rzeczpospolitej zwanej “wolną Polską”. W piątek zapadł wyrok w sprawie masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Były wicepremier PRL, Stanisław Kociołek, został uniewinniony. Trójmiejska opinia społeczna nie kryje swojego oburzenia.
kociołekOprócz Kociołka na ławie oskarżonych zasiadł także Mirosław W., dowódca batalionu blokującego bramę Stoczni Gdańskiej oraz Bolesław F., zastępca do spraw politycznych 32 Pułku Zmechanizowanego, który blokował stocznię w Gdyni. Sąd sprawą tą zajmował się aż 18 lat. Nie jest to nic nowego w przypadkach procesów komunistycznych zbrodniarzy.
Prokurator domagał się dla oskarżonych 8 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw publicznych, obrońcy – uniewinnienia. Sąd uniewinnił Kociołka, który w wystąpieniu telewizyjnym namawiał stoczniowców do pójścia do pracy, gdzie czekało na nich uzbrojone wojsko. Życie straciło osiemnastu stoczniowców, wielu zostało rannych. Podobnie jak inni czołowi komunistyczni zbrodniarze, Kociołek uniknie kary.
Skazani za “pobicie ze skutkiem śmiertelnym” (zamiast zabójstwa) zostali dwaj wymienieni wojskowi. Sąd skazał ich na karę 4 lat więzienia, wyrok obniżył o połowę i zawiesił, co oznacza, że i oni pozostali całkowicie bezkarni.Swojego oburzenia nie kryją mieszkańcy Trójmiasta, związkowcy, w tym rodzina Zbyszka Godlewskiego zastrzelonego w czasie wydarzeń grudniowych. Wszyscy zgodne twierdzą, że proces i wyroki to kompromitacja sądownictwa i swoista farsa (dotyczy to zdecydowanej większości procesów komunistycznych zbrodniarzy, których o ile udało się skazać, zwykle były to niskie i zawieszone wyroki).
Jednym z oskarżonych w sprawie Grudnia 70 był gen. Wojciech Jaruzelski. Mimo, że wielokrotnie uczestniczył w różnych publicznych wydarzeniach, wyłączono go z procesu ze względu na stan zdrowia. Komentując wyrok sądu w sprawie Kociołka i pozostałych oskarżonych, Jaruzelski nie krył zadowolenia mówiąc, że “gdyby wyrok był wyższy, byłby zniesmaczony”. Hołubiony dziś przez przez postkomunistów i zrehabilitowany przez okrągłostołowych opozycjonistów generał w III RP nie został skazany za żadne zbrodnie, których dopuścił się będąc u szczytu władzy w komunistycznym aparacie.
źródło: autonom.pl

# ONZ oficjalnie okrzyknęła Sarrazina....rasistą.


Nie tylko temat holocaustu jest tematem niebezpiecznym, którego należy unikać by nie narazić się międzynarodowym “antyrasistom”. Podobnie niebezpieczne są wszelkie tematy dotykające kwestii multikulturalizmu, imigracji czy ogólnie mniejszości narodowych, o których pisać można dobrze lub wcale.
thilooONZ-owska komisja zajmująca się “zwalczaniem rasizmu” oskarża Niemcy o złamanie międzynarodowej umowy poprzez pozwolenie na publikację w 2010 roku nieprzychylnej masowej imigracji książki, byłego członka zarządu niemieckiego Banku Centralnego, Thilo Sarrazina (na zdjęciu).
Cztery lata po publikacji książki “Niemcy likwidują się same: Jak wystawiamy nasz kraj na ryzyko?”, która ożywiła dyskusje na temat masowej imigracji w Niemczech i która wywołała wściekłość establishmentu i “antyrasistów”, poglądy Sarrazina zostały “oficjalnie uznane za rasistowskie” przez Organizację Narodów Zjednoczonych.
ONZ twierdzi, że Niemcy złamały międzynarodowe umowy “antyrasistowskie” zezwalając na publikację tej książki. W tym samym czasie obrońcy Sarrazina zwracają uwagę na ograniczanie wolności słowa przeciwnikom masowej imigracji. Sarrazin w swojej książce pisał m.in., że “Niemcy, poprzez masową imigrację mogą stać się obcymi we własnym kraju” czy “muzułmanie nie integrują się z niemieckim społeczeństwem”.
W orzeczeniu opublikowanym na początku kwietnia ONZ-owska Komisja ds. Eliminacji Dyskryminacji Rasowej (CERD) sugeruje, że książka Sarrazina “zawiera idee wyższości rasowej, występuje przeciwko poszanowaniu człowieka poprzez przedstawianie ogólnych, negatywnych cech ludności tureckiej oraz podżega do rasowej nienawiści”. W miniony czwartek na swojej stronie internetowej orzeczenie ONZ pochwaliło Tureckie Stowarzyszenie Berlin-Brandenburg (TBB), które skierowało sprawę do komisji.
Sprawa ta przypomina procesy wytaczane historykom zajmującym się historią holocaustu i przedstawiającym odmienne od oficjalnej wersji wyniki i wnioski. Jednak na razie Sarrazin nie trafi do więzienia. ONZ dał Niemcom 90 dni na przedstawienie planu działań, mających na celu specjalne szkolenie prokuratorów i sędziów w “kwestiach rasizmu”. Niemcy mają przedstawić komisji swoje propozycje wytycznych dla sądownictwa.
źródło: autonom.pl

# Lobby zoofilskie rośnie w siłę?


W Berlinie grupa zoofilów protestowała przeciw uchwalonym w zeszłym roku przepisom o ochronie zwierząt. Znowelizowane prawo przewiduje karę do 25 tys. euro za jakąkolwiek formę uprawiania seksu ze zwierzętami. Zoolobbyści skarżą się na dotykającą zoofilów dyskryminację. - Czujemy się jak kryminaliści. To wszystko z powodu fanatycznych zwolenników praw zwierząt, którzy myślą, że je krzywdzimy – skarżył się działacz grupy lobbystycznej Zoofile Zaangażowani na rzecz Tolerancji i Oświecenia.

Co proponują zwyrodnialcy? Oczywiście znane z innych manifestacji hasło uznania zboczenia za normalność. W ich opinii zoofilia jest "akceptowalna, dziedziczna i nieodwracalna". - Nic na to nie możemy poradzić, więc próbujemy zaspokajać swe skłonności w sposób odpowiedzialny – napisano w rozdawanych podczas protestu ulotkach.

- Zakaz [zoofilii] powoduje, że miliony ludzi w Niemczech stają się kryminalistami – stwierdził rzecznik firmy, która wyprodukowała film dokumentalny na temat zoofilii. - Kochamy zwierzęta. Odrzucamy wszelkiego rodzaju przemoc, siłę czy gwałt. Rani nasze serca i dusze widok cierpienia zwierząt. Jesteśmy zwolennikami praw zwierząt, ale będziemy dyskryminowani – podkreślali dewianci.
źródło: aktyw14.net

# 73% Francuzów przeciwko islamowi.


Francuzi wyrazili swoje opinie na temat różnych religii spotykanych w dotkniętej multikulturalizmem Francji. Z sondażu przeprowadzonego przez Institut Montaigne i Agencję badawczą Tilder, związaną z programem “Place aux idées” (“Miejsce dla idei”) emitowanym w kanale parlamentarnym LCP, wynika, że jedynie islam jest negatywnie odbierany przez większość społeczeństwa.
fr-islamAż 73% respondentów zadeklarowało swój negatywny stosunek do tej religii, są to niemalże 3/4 badanych. W wypadku innych religii, stosunek pozytywny zdecydowanie górował nad negatywnym wśród ankietowanych. W pytaniu o buddyzm aż 87% badanych wyraziło swój pozytywny stosunek do tej religii, po buddyzmie najbardziej lubiany we Francji jest protestantyzm, który pozytywnie ocenia 76% badanych, kolejny na liście jest katolicyzm z 69% i judaizm, do którego pozytywnie podchodzi 64% badanych. W tym kontekście islam wypada na prawdę blado, gdyż tylko 28% respondentów odpowiedziało, że postrzega go pozytywnie.
Wprawdzie ponad połowa badanych (52%) uznała, że islam jest religią taką sama jak inne, to tylko 36% respondentów uważa, że konstytutywną laickość kraju można pogodzić z praktykami tej religii.
Islam jest drugą pod względem ilości wyznawców religią we Francji, na 56 milionów mieszkańców kraju nad Loarą aż około 8 milionów jest wyznawcami Allaha, stanowiąc tym samym ponad 7% populacji. Większość muzułmanów pochodzi z byłych kolonii w Północnej Afryce i przyjechało do Francji korzystając z przywilejów przysługujących byłym koloniom.
Wyznawcy tej religii znani są z silnej odrębności i niechęci do integracji ze społeczeństwem Republiki Francuskiej. W ankiecie 40% badanych stwierdziło, iż obecność islamu w ich kraju wzbogaca tamtejszą kulturę. W praktyce jednak raczej ją dominuje.
na podstawie: islamversuseurope.blogspot.com
źródło: autonom.pl

# Pracownicy uciekają z ABW.


Ponad 400 funkcjonariuszy ABW złożyło w ubiegłym roku wnioski o zwolnienie ze służby. W tym roku to już kolejne 52 osoby - czytamy w "Naszym Dzienniku".

Gazeta wyjaśnia, że odchodzący funkcjonariusze skarżą się na brak poczucia stabilności i cięcia przywilejów. Obawiają się też planowanych przez premiera reform, które mogą skutkować cięciami emerytur funkcjonariuszy pozostających jeszcze na służbie.
- Ta fala odejść jest bardzo niepokojąca. Jeżeli odchodzą byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, to bardzo dobrze. Jeśli ze służbą rozstają się doświadczeni funkcjonariusze, wykształceni po 1989 r., to bardzo źle dla służby, bo to oni posiadają największe doświadczenie, wiedzę i możliwości realizacji różnego rodzaju skomplikowanych zadań - ocenia p. Bogdan Święczkowski, były szef ABW.

Źródło: naszdziennik.pl
Opracował: G.K.

# Co czwarty Polak gotowy wyjechać z kraju.


Niemal 30 procent pracujących Polaków myśli w tym roku o wyjeździe zarobkowym za granicę. To o 2,5 raza więcej niż przed rokiem, i to mimo że bezrobocie w tym czasie wzrosło "tylko" o półtora procent - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Work Service. Najczęściej za kraj imigracji podawane są Niemcy. W ubiegłym roku skorych do wyjazdu z Polski w poszukiwaniu pracy było niemal 12 procent spośród czynnych zawodowo Polaków.

Najwięcej chętnych jest do wyjazdu do Niemiec - kraj ten jako zarobkową ziemię wskazuje niemal 30 procent pytanych. Na drugim miejscu - 16,9 proc. - plasuje się Wielka Brytania. Niemal osiem procent wskazuje za to Skandynawię. Z pierwszej piątki wypadły za to Stany Zjednoczone, które jeszcze rok temu były wskazywane jako jeden z bardziej pożądanych kierunków.
źródło:  aktyw14.net

# Wojsko będzie mordować 11 listopada?


Po ustawie numer 1066 czas na kolejny projekt mający na celu zdławić nieunikniony bunt społeczny. Nowy projekt rządowej ustawy przewiduje daleko idące zmiany w zakresie stanu wyjątkowego i funkcjonowania policji.
psy-minNowe regulacje mogłyby dopuścić sytuacji użycia oddziałów i pododdziałów sił zbrojnych w przypadku, gdy policja nie byłaby w stanie wywiązać się ze swoich obowiązków. Oznacza to, iż wojsko pojawiłoby się na ulicach bez konieczności ogłoszenia stanu wyjątkowego. Wyprowadzić na ulice wojsko mógłby prezydent RP bądź minister obrony na wniosek MSW. Oddziały sił zbrojnych będące na ulicach uzyskałyby uprawnienia przysługujące funkcjonariuszom policji i umożliwiające im samodzielne działanie.
Kolejny kontrowersyjny przepis dotyczy swobody w zakresie operowania bronią palną. Teoretycznie oddziały zwarte policji bądź wojska do dyspozycji mogą mieć środki przymusu bezpośredniego, jak pałki czy też broń gładkolufowa. Pojawia się jednak niesprecyzowany zapis sugerujący, że użycie broni palnej jest dozwolone “w sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu uprawnionego lub innej osoby”.
Generują się obawy dotyczące nadużyć tego przepisu. Decyzja o otwarciu ognia nie należałyby bowiem do przełożonych, dowódców kompanii i plutonów, lecz do szeregowych funkcjonariuszy policji. Ci zaś, jak powszechnie wiadomo, mają tendencje do wpadania w irracjonalny gniew i agresje, która dziś już zezwala im na kopanie w głowę spokojnych demonstrantów.
na podstawie: stadionowioprawcy.net
źródło: autonom.pl

# Belgijski pomysł na walkę z islamem.


vlaams-belang-islam14 kwietnia Belgijska partia Vlaams Belang (Interes Flamandzki) przedłożyła dziesięciopunktowy program walki z islamskim fundamentalizmem i propagandą dżihadu. Szacuje się, że przynajmniej tysiąc osób z całej Europy bierze obecnie udział w walkach w konflikcie syryjskim – po stronie wspieranych przez światowe mocarstwa dżihadystów, a przeciwko legalnie funkcjonującym władzom z prezydentem Assadem na czele.
Vlaams Belang uważa, że werbunek w szeregi dżihadystów ma miejsce również pośród europejskiej młodzieży. Politycy partii twierdzą, że ci, którzy dzisiaj walczą po stronie syryjskiej tzw. “opozycji”, jutro mogą usiłować siłą wprowadzać islamski porządek w krajach Europy. Dodają również, że werbunek w szeregi islamskich ekstremistów to tylko wierzchołek góry lodowej – islamskiego ekstremizmu samego w sobie. Zwracają również uwagę na funkcjonujące w Belgii sieci islamskich radykałów, “szerzących przemoc i nierespektujących demokratycznego porządku”.
Jako przykład werbunku młodzieży europejskiej dla walki o religijnym podłożu przytacza się przykład Briana De Muldera, który przeszedł na islam i przyłączył się do islamistów walczących w Syrii. Na YouTube pojawił się materiał, w którym Brian i inny świeżo upieczony młodociany islamista słuchali przemówienia Fouada Belkacema, lidera Sharia4Belgium. Z kolei na Facebooku i Twitterze nawoływanie do “świętej wojny” uchodzi płazem, w przeciwieństwie do głosów niechętnych imigracji i islamowi – takie głosy są skrzętnie przez administrację usuwane.
Vlaams Belang wskazuje szereg miejsc, w których propaguje się dżihad i werbuje “świeżą krew”. Są to między innymi meczety, muzułmańskie centra, ostatnimi czasy również więzienia i internet. Islamskie kanały telewizji kablowej i satelitarnej również znajdują się na liście nośnych środków przekazu radykalnej islamskiej propagandy.
W związku z tym, Vlaams Belang przedkłada 10-punktwy program walki z islamską propagandą:
1) Zamknięcie wszystkich meczetów, w których ma miejsce ekstremistyczna propaganda.
2) Pozbawienie belgijskiego obywatelstwa wszystkich radykalnych muzułmanów.
3) Kazania w meczetach powinny odbywać się w miejscowym języku.
4) Deportacja rozsiewających wrogość religijną imamów oraz liderów ekstremistycznych islamskich organizacji.
5) Zablokowanie, przy współpracy z krajami Unii oraz innymi europejskimi państwami, dostępności takich islamskich kanałów telewizyjnych jak Al Wisal i Shada al-Hurriyah, które zajmują się radykalną islamską propagandą.
6) Ukrócenie nielegalnego umieszczania anten satelitarnych na dachach i fasadach domów.
7) Blokowanie ekstremistycznych stron w internecie.
8) Akcent na praktykę oraz adaptacja obecnej ustawy o walce z terroryzmem.
9) Izolacja osadzonych, propagujących idee radykalizmu islamskiego w więzieniach.
10) Wprowadzenie polityki aktywnej ochrony młodzieży przed wpływem kręgów ekstremistycznych na przykładzie Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Komentarz:
Powyższe punkty, jakkolwiek pięknie brzmiące w teorii i uderzające w czułą strunę “zagrożenia islamizmem”, w praktyce (szczególnie 7, 8 i 10) mogą doprowadzić do pogłębienia inwigilacji, cenzury i ograniczenia prywatności zwykłego obywatela. Wystarczy zamienić islamistów na po prostu ekstremistów, co prawdopodobnie miałoby miejsce po wprowadzeniu takiej ustawy w życie i poczyniony zostanie kolejny duży krok na drodze do absolutnej kontroli obywatela przez państwo.
Do niedawna nagminnie używany straszak “na pedofili” prawdopodobnie stracił na swej nośności, stąd przeniesienie punktu ciężkości w propagandzie inwigilacyjnej i straszenie “islamizmem”. Jest to bolesne szczególnie w przypadku partii rzekomo patriotycznych, czy nawet nacjonalistycznych, a takie łatki bywają przyklejane do Vlaams Belang.
W istocie jest to jednak partia o bardzo podobnym profilu co syjonistyczna i całkowicie skompromitowana holenderska Partia Wolności pod wodzą Geerta Wildersa. Fanatyczna miłość do izraelskiego reżimu oraz prymitywna antyislamska mania – oto faktyczne czynniki kryjące się  za powyższym pseudodekalogiem, mającym rzekomo uchronić Belgię przez islamem.
źródło: autonom.pl

# Czy Scytowie byli Sławianami?

Oto kolejny fragment interesującej dyskusji ze strony Histmag, która się toczy pod hasłem „Słowianie na ziemiach polskich”: http://histmag.org/forum/index.php?topic=2163.30
Zainteresowanych dogłębnie tematem tam właśnie odsyłam

C.B.
Oto dyskusja:

Byli naszymi przodkami, to nie ulega wątpliwości.
Pytanie, czy byli przodkami innych Słowian?
To jest najważniejsze. Gdzie była prakolebka Słowian?

Możliwych scenariuszy jest kilka, np.
- Słowianie mieszkali nad Wisłą i nad Dnieprem i na Bałkany migrowały obie grupy,
- Wenetowie (Słowianie) migrowali na wschód i wchłonęli Scytów Oraczy (Skolotów/Saków) dając początek odłamowi Sklawinów (Sakaliba).
- Wenetowie (Słowianie) mieszkali nad Wisłą i wchłonęli jakieś przybywające od wschodu grupy sarmackie, które się zeslawizowały.
A może wszystkie są poprawne lub tylko 2 albo 1, a może inny scenariusz…..


Nie ważne czy byli Słowianami, Italikami, Ilyrami etc. Nazwa zmieniała się z elitami.
Byli NASZYMI PRZODKAMI. Mieszkali tu od hoho i jeszcze dłużej.
Dlatego spokojnie można mówić o pochodzeniu Słowian. Nie ma co się denerwować.
Jesteśmy tu auto “od zawsze”, nawet jeśli kilku jest allo
Odpowiedź na te pytania może nam dać dzisiaj tylko genetyka, językoznawstwo i Herodot.
„Kolebką Prasłowian były ziemie rozciągające się od Bałtyku po Karpaty i od Odry aż po środkową Desnę i górny Doniec.”
- Tak mówią językoznawcy: T. Lehr-Spławiński, M. Rudnicki, T. Milewski, S. Rospond i inni.
Genetycy w zasadzie to potwierdzają, gdyż na wspomnianym obszarze żyje ludność dość jednorodna genetycznie o dominujących znacznikach genetycznych, czyli haplotypach, słowiańskich. Brak jest natomiast haplotypów, które łączy się z plemionami italskimi, illirijskimi, czy germańskimi. Czyli Kossinę, Jordanesa i Kokowskiego można spokojnie odłożyć na półkę. Nie sprawdzają się.
Brak obcych wpływów językowych i genetycznych wskazuje na autochtoniczność Słowian na ziemiach między Odrą i Dnieprem. Genetyka wyklucza również teorie tzw. wschodniego pochodzenia Słowian. Nie widać tego w DNA.
Jest więc bardzo prawdopodobne, że zarówno Wenetowie/Wenedowie, jaki i Scytowie Oracze, byli Słowianami.
To ostatnie, to coś nowego. Ale tak mówi nam genetyka. Niedawno zbadane starożytne DNA scytyjskie jest typowo słowiańskie zarówno pod względem haplotypu Y-STR (znaczników zawartych w chromosomie męskim Y) jak i też autosomalnie (tzn. w innych chromosomach). To oznacza bardzo bliskie pokrewieństwo biologiczne. Na mapach genetycznych Europy starożytne autosomalne DNA Scytyjskie plasuje się dokładnie tam, gdzie DNA współczesnych Polaków i Rosjan.
Obecnie kwestionuje się stary dogmat, że Scytowie mieszkający nad Morzem Czarnym byli ludem irańskim. Odkryto bowiem, że irańscy Osetyńczycy – do tej pory uważani za potomków Scytów – nie mają ze Scytami nic wspólnego (inne DNA). Nie ma w tej chwili żadnych dowodów na to, że Scytowie mówili dialektem irańskim. Nie ma też śladów występowania dialektów irańskich wśród ludności zamieszkującej te tereny w czasach historycznych. Niespotykana rzecz aby język tak nagle zupełnie zniknął. Bardzo prawdopodobny jest natomiast inny scenariusz, łączący Scytów i Słowian.
Oto gdzie dzisiaj mieszkają potomkowie Scytów z epoki brązu i żelaza – tam gdzie kropki
Herodot pisał, że Scytowie Królewscy oraz inne plemiona rzekomo scytyjskie mieszkające na północy (Neurowie, Budynowie, Gelonowie itp.), miały podobne obyczaje i mówiły tym samym językiem.
Do tej pory nauka nie może znaleźć odpowiedzi na pytanie, co się stało z tymi Scytami. Ze stepu przepędzili Scytów Hunowie. Ale co się stało z innymi Scytami, tymi nie mieszkającymi na stepie? Moim zdaniem, „stepowcy” zostali wchłonięci przez Słowian, a „oracze” to byli Słowianie. Powód, dla którego nie możemy dziś odróżnić Scytów od Słowian jest taki, że oni nie różnili się niczym istotnym między sobą. Mówili podobnym językiem, wyglądali podobnie, mieli podobne DNA, podobne obyczaje, religię itp.
Herodot pisze, że kiedy armia perska wkroczyła do kraju Scytów, ci wysłali wozy z dobytkiem, żonami itp. na północ, do sąsiednich plemion. To samo stało się – moim zdaniem – gdy Scytowie/Sarmaci byli atakowani przez Hunów ze wschodu i Rzymian z zachodu. Nie widząc możliwości życia na dotychczasowym terytorium, wynieśli się na północ, tzn. do Słowian. Na opuszczone tereny wkroczyły wtedy jakieś wędrujące wzdłuż Dunaju plemiona germańskie, przodkowie Gotów.
Myślę, że to właśnie późniejsze walki wewnętrzne między Scytami/Słowianami i epidemie mogły przyczynić się do załamania gospodarczego i ogólnej biedy na terytoriach między Bałtykiem i Karpatami w stopniu większym niż najazdy Hunów.
Podsumowując, na podstawie danych jakie dostarcza nam genetyka, językoznawstwo, archeologia i historiografia najbardziej prawdopodobne jest to, że prakolebką Słowian były tereny między Odrą i Dnieprem oraz Karpatami i Bałtykiem. Jest to teren wystarczająco duży aby pomieścić tak olbrzymi lud. Osobiście nie wierzę w eksplozje demograficzne i inne podobne bzdury – nikt nie dostarczył na to żadnych dowodów. Nie wierzę również w migracje i całkowitą wymianę wielkich rolniczych ludów. Migrują zawsze tylko grupy, a nie całe ludy.

To mają być domniemane kolebki Prasłowian – tylko że to są późne kontynuacje, a nie prakolebki.
Gdyby „Scytowie rozpłynęli się wśród ludności kaukaskiej”, to zostawili by po sobie tam jakiś ślad, np. moglibyśmy zaobserwować wyższy niż w sąsiednich populacjach odsetek typowo scytyjskich haplotypów R1a1. Pod względem autosomalnego DNA też z pewnością odstawaliby od ludności sąsiedniej i zbliżyli do populacji centralnej Europy. Nic takiego nie zaobserwowano. Odsetek R1a1 wśród Osetyńczyków należy do najniższych w regionie, około 1%. Osetyńczycy nie są więc potomkami Scytów i nie ma dowodów na jakiekolwiek związki między nimi. Język osetyński należy do dialektów zachodnioirańskich, a na zachodzie Iranu obserwuje się najniższy odsetek R1a1. Irański dialekt, którym mówią Osetyńczycy, to z pewnością perskie wpływy językowe, a nie scytyjskie.
Cytat: Czajna Seczen w 21 Październik 2009, 01:56:30
1. Jakie są podstawy identyfikacji określonego haplotypu z konkretnym etnosem? I czy genetyka radzi sobie np. z przypadkami rozpłynięcia się małego ludu w znacznie większym (np. Bułgarzy)?
W ostatnim czasie genetyka posunęła się bardzo do przodu i badania autosomalnego DNA wraz z Y-STR, pozwalają na dość precyzyjne określenie podobieństwa genetycznego w ramach grup etnicznych.
Oto przykładowa mapka z niedawnych badań Novembre et al. (2008):
http://img146.imageshack.us/img146/4204/novembreplotao2.jpg
Widzimy tutaj wyraźne podobieństwa genetyczne między grupami etnicznymi. Na przykład Polacy i Rosjanie są blisko siebie. Niemcy, Duńczycy, Holendrzy i Anglicy też tworzą klaster.
W przypadku rozpłynięcia się małego ludu w większym, np. Bułgarzy czy Tatarzy w Polsce to przebadanie danego osobnika, o którym wiemy, że jest np. Tatarem, pokazałoby, że jego autosomalne DNA leży poza głównym klastrem polskim i przesunięte jest bliżej Azji.
Haplotypy Y-STR pozwalają dodatkowo ustalić pokrewieństwo w linii ojcowskiej i dystans genetyczny między osobnikami pokrewnymi, co jest bardzo przydatne w datowaniu różnych migracji itp.
Przebadane do tej pory aDNA scytyjskie, czyli DNA ze stanowisk archeologicznych, pokazuje, że pasuje ono idealnie do klastra polsko-rosyjskiego pod względem autosomalnego DNA (jest dziesięć razy bardziej podobne do DNA Polaków i Rosjan niż do DNA innych Europejczyków). Pod względem Y-STR, to w Polsce i u innych Słowian można znaleźć najwięcej podobnych do scytyjskich haplotypów Y-STR. Genetyczne podobieństwo jest więc niewątpliwe. Do tego dochodzą jeszcze inne rzeczy, ale o tym napiszę później, jak będę miał trochę więcej czasu.
Herodot pisze o podobieństwach językowych i obyczajowych między sąsiadami Scytów w czwartej księdze „Dziejów”, w różnych miejscach. Omówię to później.

Dystrybucja R1a1a w Europie

W którym miejscu Herodot pisał, że mówiły tym samym językiem?
Fragmenty mówiące, że niektórzy sąsiedzi Scytów mówili tym samym językiem i mieli podobne obyczaje znajdują się w księdze czwartej „Dziejów” Herodota.
Jedynym sąsiednim plemieniem, o którym Herodot wyraźnie stwierdza, że różni się językiem i obyczajami od Scytów są Androfagowie.
Czytamy w „Dziejach” 4.106: „Androfagowie […] język jednak mieli odrębny […]”.
O Agatyrsach czytamy w 4.104: „W innych swych zwyczajach zbliżają się do Traków”.
Androfagowie zatem wyglądają na zupełnie odrębny lud. Agatyrsowie natomiast może są podobni do Scytów, ale bardziej do Traków. Język Tracki to język satemowy i prawdopodobnie bliski scytyjskiemu.
O Sauromatach pisze Herodot w 4.117: „Sauromaci posługują się językiem Scytyjskim […]”.
Sauromaci zatem są pod względem języka Scytami.
Wypowiedzi Herodota dotyczące Gelonów i Budynów są niejasne i niespójne.
Gelonowie są rolniczym ludem posiadającym miasta z drewna i ogrody i mieszkającym wśród Budynów, koczowników o niebieskich oczach i rudawych włosach, jedzących szyszki.
O Gelonach pisze Herodot w 4.108: „Są bowiem Gelonowie co do pochodzenia Hellenami, którzy wypędzeni ze swoich punktów handlowych, osiedlili się u Budynów; posługują się bądź scytyjskim, bądź helleńskim językiem”.
Dalej w 4.109 Herodot pisze: „Budynowie nie mówią tym samym językiem, co Gelonowie, a także ich tryb życia nie jest ten sam. […] Hellenowie wprawdzie także Budynów nazywają Gelonami, ale całkiem niesłusznie”.
Wygląda na to, że plemię Gelonów jest dwujęzyczne – używa języka scytyjskiego i greckiego. Prawdopodobnie składa się z rolników mówiących głównie po scytyjsku i ludności miejskiej, zajmującej się  handlem i rzemiosłem, i mówiącej, przynajmniej częściowo, po grecku.
Interesująca jest relacja między Budynami i Gelonami. Co mogą oznaczać powyższe słowa Herodota: „Budynowie nie mówią tym samym językiem, co Gelonowie” oraz „Hellenowie także Budynów nazywają Gelonami”?
Otóż, moim zdaniem, mogą one oznaczać to, że Budynowie nie są dwujęzyczni i nie mówią po grecku, czyli nie używają jednego z języków Gelonów. Mogą natomiast używać języka scytyjskiego, bo w opinii Greków Budynowie i Gelonowie to ten sam lud, tzn. mówią tym samym językiem, chociaż oczywiste jest, że różnią się zajęciami: Gelonowie to rolnicy, a Budynowie to pasterze.
Ogólnie rzecz biorąc mówimy tutaj o plemionach bliskich sobie pod wieloma względami.
O Neurach czytamy w „Dziejach” 4.105: „Neurowie mają scytyjskie zwyczaje”.
Wiemy, że po jakiejś klęsce żywiołowej, która dotknęła ich kraj zamieszkali wśród Budynów. Oznacza to, że są z Budynami bardzo zaprzyjaźnieni i bardzo prawdopodobne jest, że mówią tym samym językiem, tzn. po scytyjsku.
O Melanchlajnach też czytamy w 4.107: „Zwyczaje ich są scytyjskie” itd.
Język Scytów znad Morza Czarnego jest nieznany. Po tym jak się okazało, że Osetyńczycy nie mają ze Scytami nic wspólnego, nie ma dowodów na to, że był to język irański (napiszę to tym jeszcze więcej później).
Na stepie żyli koczownicy, Scytowie królewscy. Natomiast na północy zaczynały się lasy i kultury mieszane rolniczo-pasterskie i rolnicze. Prawdopodobnie północni sąsiedzi Scytów Budynowie, czy Neurowie należeli od takich kultur. O Gelonach wiemy, że byli rolnikami, żyli wśród lasów i mówili – przynajmniej częściowo – po scytyjsku. Co do Budynów i Neurów możemy się domyślać, że też mówili po scytyjsku.
Pytanie: co się z tymi Scytami-rolnikami stało?
W okresie, który opisuje Herodot kraj Scytów dochodził do Dunaju.
Północnymi sąsiadami Scytów mogli być najprawdopodobniej Słowianie. Tu kilka mapek z angielskiej Wikipedii.
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Slavic_distribution_origin.png
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Balto-Slavic_lng.png
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Slavarchaeology.png
Polscy językoznawcy: T. Lehr-Spławiński, M. Rudnicki, T. Milewski, S. Rospond i inni, z kolei twierdzą – jak już pisałem – że „Kolebką Prasłowian były ziemie rozciągające się od Bałtyku po Karpaty i od Odry aż po środkową Desnę i górny Doniec”.
Moim zdaniem, ci zaginieni Scytowie-rolnicy mogą mieć związek ze Słowianami.

Tu przynajmniej zasięg w VIII wieku się zgadza – chociaż Saksonowie i Bawarowie byli ludnością mocno zmieszaną ze Słowianami.
Przebadane do tej pory aDNA scytyjskie, czyli DNA ze stanowisk archeologicznych, pokazuje, że pasuje ono idealnie do klastra polsko-rosyjskiego pod względem autosomalnego DNA (jest dziesięć razy bardziej podobne do DNA Polaków i Rosjan niż do DNA innych Europejczyków). Pod względem Y-STR, to w Polsce i u innych Słowian można znaleźć najwięcej podobnych do scytyjskich haplotypów Y-STR. Genetyczne podobieństwo jest więc niewątpliwe. Do tego dochodzą jeszcze inne rzeczy, ale o tym napiszę później, jak będę miał trochę więcej czasu.
Gdzie? Źródła poproszę.
Oto niektóre:
http://muse.jhu.edu/login?uri=/journals/human_biology/v076/76.1ricaut.pdf
http://www.springerlink.com/content/e48j28227r67184u
http://www.springerlink.com/content/4462755368m322k8/?p=087abdf3edf548a4a719290f7fc84a62&pi=0
http://www.springerlink.com/content/b1hh1j1xw104qxug/
To na początek. Omówię je później.
Warto przyjrzeć się mapce z Christine Keyser (2009) pokazującą gdzie obecnie mieszkają ludzie mający identyczne haplotypy z tymi, które odkryto w szkieletach Scytów pochodzących z epoki brązu i żelaza.
http://i129.photobucket.com/albums/p217/dpwes/Ystr.jpg
Warto je też porównać z innymi mapkami:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Origins_700.png
http://en.wikipedia.org/wiki/File:R1A_map.jpg
Myślę, że te mapki dają do myślenia. Moim zdaniem jest bardzo prawdopodobne, że Scytowie i Słowianie to ludy bardzo sobie bliskie, a może nawet są  tym samym ludem.
GP_mars, podaj prace naukowe (najlepiej od razu z cytatami), które potwierdzają twoje hipotezy.

Mam pytanie: czy nie masz wątpliwości dotyczących łączenia np. garnków z etnosami? Garnki można przecież zmieniać. Jedna i ta sama osoba, może używać różnych garnków w różnych okresach swojego życia. Jesteś młody, nie masz kasy, używasz tanich i kiepskich garnków. Dorabiasz się i kupujesz lepsze. Czy zmieniłeś etnos? Podobnie było z grupami ludzi, czy z plemionami. Garnki, stroje, broń itp. można zmieniać, kupować, naśladować itp.
Ale genów nie można zmienić. Dlatego obecnie panuje przekonanie wśród naukowców, że genetyka daje nam najpewniejsze informacje odnośnie migracji i kontaktów starożytnych populacji. Wszelkie teorie wymyślone przez historyków, archeologów itp., jeśli nie są potwierdzone przez genetyków, nie są pewne.
Weźmy przykład z naszego podwórka, tzw. hipotezę Gotów w Polsce. Pewni uczeni, szczególnie niemieccy, uważają, iż można zawierzyć Jordanesowi i uznają, że Goci pochodzą ze Skandynawii, osiedlili się u źródeł Wisły, i wyciągają stąd wnioski odnośnie kultury Wielbarskiej, interpretują garnki itd.
Z kolei językoznawcy twierdzą, że to niemożliwe, bo język Gotów wykazuje najwięcej podobieństwa do górnoniemieckiego, a najmniej do szwedzkiego; Goci nie mogli więc pochodzić ze Skandynawii, pochodzą raczej z południowych Niemiec.
Kto ma rację?
Otóż ten spór może rozstrzygnąć tylko genetyka.
Jeśli Goci pochodzą ze Skandynawii, a wiemy, że osiedlili się w Hiszpanii, to pewne grupy genów, pewne haplotypy, występujące w Skandynawii, powinny być obecne Hiszpanii.
Czytałem ostatnio relację pewnego badacza, który chciał oszacować wielkość populacji Gotów poprzez zmierzenie udziału w populacji Hiszpanii pewnych charakterystycznych dla Szwecji haplotypów. Problem jednak w tym, że do tej pory tych hapltypów nie udało się w Hiszpanii znaleźć. Nie to, że jest ich mało i trudno dokonać oszacowań, wiarygodnych wyliczeń procentowych itp., tylko że tych haplotypów nie ma tam w ogóle! Wygląda na to, że albo populacja Gotów była bardzo, bardzo mała, albo Goci nie pochodzą ze Skandynawii.
Genetyka może zatem być użyteczna przy badaniu historii etnosów i jest niezastąpiona przy weryfikacji hipotez historyków czy archeologów. Wiele teorii historycznych, uznawanych do niedawna za pewne, upadło, bo genetyka ich nie potwierdziła. Myślę, że jeszcze więcej upadnie w niedalekiej przyszłości.
Wracając do twoich wątpliwości, to obecnie trudno jest łączyć haplogrupy z konkretnymi etnosami, bo ludność Europy jest już bardzo wymieszana. Oto stan obecny:
http://www.eupedia.com/europe/european_y-dna_haplogroups.shtml
Ale kiedyś tak nie było. Pewne haplogrupy dominowały wśród pewnych kultur i wśród pewnych ludów. Dzięki genetyce możemy śledzić losy tych ludów. Oto mapka pokazująca historię Europy od neolitu do epoki brązu:
http://www.eupedia.com/europe/neolithic_europe_map.shtml
Warto zwrócić uwagę na kulturę Bug-Dniestr (Kurgan) na pierwszej mapce. To właśnie z tej kultury, nazywanej kulturą kurhanów, wyłonił się etnos słowiański. Jest ona łączona z haplogrupą R1a i do tej pory ta haplogrupa dominuje wśród Słowian. Z tą haplogrupą łączy się też Scytów, bo wszystkie przebadane do tej pory starożytne DNA ze scytyjskiech szkieletów okazały się R1a. Coraz więcej danych wskazuje też na to, że kultury ceramiki sznurowej, trzciniecka i łużycka były prasłowiańskie, tak jak uważali polscy uczeni. prof.Hensel, prof Gardawski, prof.Kostrzewski i inni. Myślę, że genetyka da nam w końcu ostateczne dowody.
źródło:  bialczynski.wordpress.com

# Okeanos - Około-nas.


1. Okeanos  ––  Około-nas

W najstarszych mitach greckich ‘Okeanos’ oznaczał rzekę otaczającą, opływającą ziemię wokoło. Słowo gr.’Okeanos’ zanim uległo personifikacji i stało się imieniem boga, było nieosobowym terminem opisowym i oznaczało tyle, co ‘około-nas’.
W językoznawstwie przyjmuje się, że odpowiadające sobie formy o podobnym znaczeniu i strukturze pochodzą od wspólnego przodka.
W naszym przypadku podobieństwa semantyczne i fonetyczne są oczywiste i proste do zauważenia.

Pol. ‘około-nas’ –> ‘*okełanos’ –> gr. ‘Okeanos’.

Jakiś czas temu, jak to często się zdarza zupełnie przypadkiem, znalazłem potwierdzenie mojej hipotezy.
Czytając „Filozofię przedsokratejską” G.S. Kirk, J.E. Raven, M. Schofield 1999 na str. 30 natrafiłem na następujący fragment:

Przetarłem oczy i sprawdziłem w wersji angielskiej na str.12.
“The presocratic philosophers: a critical history with a selection of texts” By Geoffrey Stephen Kirk, John Earle Raven, Malcolm Schofield




Wszystko się zgadzało.

Zainteresowany tym odkryciem zajrzałem do słownika „Sanskrit-English Dictionary” M. Monier-Williams na str. 157 (3 kolumna na środku):

http://www.sanskrit-lexicon.uni-koeln.de/cgi-bin/monier/serveimg.pl?file=/scans/MWScan/MWScanjpg/mw0157-Avraska.jpg

Wszystko się zgadzało, wed ‘ā-śáyāna’ i gr. ‘ὠκεανός’ uważane są przez językoznawców za słowa pokrewne sobie.

Warto zwrócić uwagę na różnice w notacji: ‘c’ z ogonkiem pod spodem w „Filozofii przedsokratyjskiej”odpowiada głosce ‘s’ z kropką nad w słowniku Monier-Williamsa i ‘ś’ w innych książkach, którą to notację będę tutaj używał.
Wed. ‘śa’ wymawiamy jak pol. ‘szia’
http://www.tilakpyle.com/sanskrit_alphabet.htm

Ponieważ dość dużo wiadomo, jak języki indoirańskie ewoluowały, w oparciu o ustalone prawa możemy teraz zrekonstruować wed. ‘ā-śáyāna’ i zobaczyć, jak wyglądała pierwotna PIE forma tego słowa.

W książce “Indo-European linguistics: an introduction” By James Clackson 2007 na str.32 w tabeli 2.3 mamy podane kilka potrzebnych nam praw:




Najpierw przyjrzyjmy się dobrze słowu wed. ‘‘ā-śáyā-na’ i zobaczmy co w nim jest przedrostkiem, co przyrostkiem, a co rdzeniem.

1.1  pol. ‘o’ –> wed. ‘a’

Słowink Monier-Williamsa pokazuje, że ‘ā-’, czyli długie ‘aa-’, jest przedrostkiem, który zgodnie z prawem Brugmanna z tabeli 2.3 pochodzi z pie. ‘o’.
Pie. ‘o’ –> wed. ‘ā’.
Stąd prawdopodobna rekonstrukcja *‘o-śoyo-nas’ –>wed. ‘ā-śáyā-na’ lub ‘ā-śáyā-na-h’ z kropką pod ‘h’.

1.2  pol. ‘-nas’ –> wed ‘nas’/ ‘-nah’/ ‘-na’

Przyrostek wed.‘-na’ lub ‘-na-h’ z kropką pod h, co zgodnie z zasadami sandhi oznaczało, że była tam głoska ‘s’, pochodzi od zaimka osobowego liczby mnogiej wed.’nas’ oznaczającego to samo w jęz. polskim czyli pol.‘nas’.
Litera ‘h’ z kropką pod nazywa się Visarjaniya i sylaba ‘ah’ z kropką pod ‘h’ zastępuje w pewnych sytuacjach sylabę ‘as’, przy czym czasem też zanika, stąd ‘-na-s’ –> ‘-na-h’–> ‘-na’

W książce „A Vedic grammar for students” Arthur Anthony Macdonell na str 35 w paragrafie 45 czytamy o zaniku Visarjaniya:

W książce „A Vedic grammar for students” Arthur Anthony Macdonell na str. 105 czytamy, że w wedyjskim sankrycie były używane zaimki osobowe liczby mnogiej wed.‘nas’ –pol. „nas” i wed. ‘vas’ –pol.„was”, które przetrwały również w łacinie w formie ‘nos’ i ‘vos’.
W najstarszych tekstach ‘Rigwedy’ występują w odpowiednich przypadkach wyłącznie formy zaimków wed. ‘nas’ i ‘vas’, co oznacza, że są najstarsze. Starsze i jeszcze bardziej archaiczne formy zaimków osobowych występują już tylko w językach słowiańskich.


Wed. ‘ā-śáyā-na’ to słowo z ‘Rigwedy’ i przyrostek ‘-nas’ występuje tam często w wielu słowach, a zatem możemy przyjąć, że wed. ‘ā-śáyā-na’  lub‘ā-śáyā-na-h’ z kropką pod ‘h’ zastępujące ‘s’ lub A. ‘ā-śáyā-nam’ pochodzą od starszej zrekonstruowanej tu formy ‘*O-śoyo-nas’ coraz bardziej podobnej do gr. ‘O-kea-nos’ i pierwotnej formy pol. ‘o-koło-nas’.

Końcówki ‘-nas’/ ‘-nos’/ ‘-nes’/ ‘-nam’/ ‘-na’/ ‘-n’ u wielu IE bogów pochodzą najprawdopodobniej od starożytnych form zwracania się do bogów lub mówienia o bogach, które przetrwały w językach słowiańskich do dzisiaj w formułach: ‘Panie nasz’, ‘Boże nasz’ itp.

Omawiałem etymologię Dzień/Dzeus tutaj:
http://histmag.org/forum/index.php/topic,8836.msg204430.html#msg204430
Greckie formy: ‘Dzen’, ‘Dzena’, ‘Dzenos’, ‘Dzeni’, ‘Den’, ‘Dena’, ‘Dan’, ‘Dzan’, ‘Dzenes’, ‘Dzanes’, ‘Dzas’, ‘Dis’, ‘Dii’, ‘Dia’, ‘Dzeus’, ‘Deus’

Słowiańskie i bałtyckie formy: pol. ‘Dzień’, br. ‘Dzeni’, r./ukr.’ Deni’, bg./ słc./cz./mac ‘Den’, lit./łot. ‘Diena’, ch./s./słwń. ‘Dan’, scs. ‘Dini’/ ‘Dine’
(Warto zauważyć, że litewski i łotewski nie mają formy zaimka osobowego ‘nas’, co wskazuje, że ich ‘Diena’ mogło być zapożyczeniem z języków słowiańskich).
Wedyjskie formy: wed. ‘Dina’/ ‘Dinam’/ ‘Dju’/ ‘Djaus’

Teraz myślę, że prawdopodobnie Prasłowianie zwracali się do swojego boga nieba i jasnego dnia jako ‘Dziadzia-nasz’/ ‘Dzia-nasz’ –> ‘Dziena’ –> ‘Dzień’. Możliwe różnice dialektyczne, ‘Papa-nas/Pa-nas’ –> ‘Pan’. Scytyjski ‘Papajas’ to może błędnie zapisany ‘Papanas’ lub było gdzieś zmiękczenie np. ‘Papanias’ lub ‘Papainas’. To na razie spekulacje ale warto nad tym popracować, przyjrzeć się dialektom historycznym itp.

1.3  pol.‘ko’/ ‘ku’ –> wed. ‘ca’

Przyjrzyjmy się teraz jakim przekształceniom mógł ulec rdzeń wed ‘ā-śáyā-na’.

Przypomnijmy najpierw krótko historię pol. ‘kółka’ i jego przekształcenia w wed. ‘cakra’. Z tabeli 2.3 stosujemy Law of the PALATALAS, które mówi że pie. ‘kwe’–> wed. ‘ca’. Myślę, że bardziej prawdopodobne jest pol. ‘ko’ –> ‘ka’ –> wed. ‘ca’
Spotkaliśmy się już z tym przy rekonstrukcji ‘kółka’. Przypominam tutaj niesławnej pamięci książkę celtogermańskiego nacjonalisty D.W. Anthony „The Horse, the Wheel and Language”, którą omawiałem tutaj:
http://histmag.org/forum/index.php/topic,8836.msg204088.html#msg204088

Pełno tam kłamstw i manipulacji, np. pominięto zupełnie fakt, że języki słowiańskie mają najbardziej archaiczne i najbardziej kompletne słownictwo dotyczące wozu, koła itp.


Warto zwrócić uwagę na fakt, że wed. ‘cakra’ oznaczało zarówno koło jak i dysk słońca. To ważne i do tego jeszcze wrócimy, gdy będziemy omawiali etymologię słowa ‘słońce’ (tak, ‘słońce’, ‘sol’, ‘surja’ itp. mają słowiańską etymologię, wszystko można wyprowadzić z ‘koła’/’soła’, prostych zmian fonetycznych i pewnej wiedzy na temat PIE religii solarnej, ale o tym w innym poście).
Zgodnie z prawem Brugmana i Law of the Palatals z tabeli 2.3 wed. ‘ca-‘ pochodzi od pie. ‘ke’ lub pol. ‘ko-/ku-’. Głoska ‘r’ pochodzi z pie. ‘l’, co wyjaśnia książka “Indo-European Language and Culture: An Introduction” By Benjamin W. Fortson 2010 na str.204


Widzimy tu, że czasowniki jak np. pol. ‘koło(wa)ć’, ‘kul(g)ać’, ‘kołatać’ odpowiadają wed. ‘carati’. Mamy tutaj przekształcenia: ‘o/u’–> ‘a’, ‘ko-/ku-‘ –> ‘ca’, a ‘l’–>’r’, czyli ‘*koloti’ –> wed. ‘carati’.
Stosując te same prawa do wed. ‘cakra’ widzimy, że pochodzi ono od słowa ‘koklo’ lub ‘kuklo’ i odpowiada greckim formom ‘kʉ́klos’ i ‘kʉ́kla’ czy późniejszej koine ‘kyklos’.
Liczba mnoga gr. ‘ta kʉ́kla’ czyli pol. ‘te kułka’ jest formą nieregularną, o czym można przeczytać w książce np. Clackson 2007 na str.102, 103 i 108 i w różnych słownikach. To wskazuje na zapożyczenie z innych języków, najprawdopodobniej z jakichś dialektów prasłowiańskich poprzez metatezę czyli przestawkę ‘l/ł z ‘k’ pol. ‘kułka’ –> gr. ‘kʉ́kla’.

W językach słowiańskich etymologia słowa ‘kułka’ jest jasna i prosta: przez dodanie przyrostka ‘-ka’ tworzymy zdrobnienie (deminutivum) liczby mnogiej od ‘koła’. ‘Koło’ jest bez wątpienia formą starszą i bardziej pierwotną niż ‘kółka’.
W języku greckim słowo ‘ta kukla’ nie ma żadnej etymologii i jest formą nieregularną, musiało więc być więc pożyczką, a jedynymi językami, z których mogło być pożyczone to języki słowiańskie.

W podobny sposób, jak w językach słowiańskich, tworzono zdrobnienia (deminutivum) w wedyjskim sanskrycie, tam też dodawano końcówkę ‘-ka’, co dowodzi, że ta forma musiała istnieć już odpowiednio dawno temu w językach słowiańskich, by starożytni Grecy mogli ją pożyczyć od nas .
„A Vedic grammar for students” Arthur Anthony Macdonell pisze o tym na str.262


Również możemy przeczytać o tym w„A Vedic grammar for students” Arthur Anthony Macdonell na str.114 w paragrafie 117a:


Jako ciekawostkę warto zauważyć w powyższym fragmencie, że wedyjskie formy zaimków wed. ‘ya-ka’, ‘ta-ka’, ‘sa-ka’ odpowiadają dokładnie zaimkom polskim ‘jaka’, ‘taka’, ‘siaka’ (wed. ‘y’ czytamy jak pol. ‘j’).
To ważne, że są to zaimki polskie, a nie rosyjskie, bowiem w przyszłości z pewnością będziemy nie raz zastanawiali się nad tym, czy do Indii zawędrowali Słowianie znad Wisły, czy raczej znad Wołgi lub Dniepru (czyli czy to byli sznurowcy, czy jamnowcy czy też mieszani andronowcy). Wiele argumentów językowych wskazuje na to, że mogli być znad Wisły.

1.4 pol ‘k’ –> wed ‘ś’

Wracając do pol. ‘o-koło-nas’ i wed. ‘ā-śáyā-na’ warto zauważyć, że wed. ‘ā-śáyā-na’ miała trochę inna drogę ewolucji niż wed. ‘cakra’ i głoska wed. ‘ś’ pochodzi od pie ‘k’, co wyjaśnia książka: “Indo-European Language and Culture: An Introduction” By Benjamin W. Fortson 2010 na str.212


Mamy zatem pie. ‘k’ –> wed. ‘ś’. Biorąc to pod uwagę, oraz wszystko, co do tej pory napisaliśmy zrekonstruowana forma wed. ‘ā-śáyā-na’ wygląda ‘*o-koya-nas’.

1.5  pol. ‘ł’ –> wed. ‘y’

Widzimy, że ‘*o-koya-nas’jest już formą bardzo podobną do pol. ‘*o-koło-nas’ i ponieważ znaczy dokładnie to samo możemy przypuszczać, że w pewnych warunkach mogło dojść do zastąpienia pol. ‘ł’ przez wed. ‘y’ (zakładając oczywiście, że to Słowianie znad Wisły zawędrowali do Indii).
Wydaje się raczej pewne, że ‘*o-koya-nas’ nie może pochodzić od ‘*o-kolo-nas’, gdyż nie ma możliwości by ‘l’ przeszło wed. ‘y’, te dźwięki są zbyt różne i jak wiemy pie. ‘l’ przechodzi w wed. ‘r’. Z ‘l’–> ‘r’ mielibyśmy wed. ‘*ā-śárā-na’, a nie wed. ‘ā-śáyā-na’.

Pol. ‘ł’ jest natomiast bliższe wed. ‘y’ w wymowie i może być łatwo zastąpione. W języku polskim często obserwujemy wymianę ‘ł’ <–> ‘j’ przy tworzeniu różnych form, np. ‘bił’ – ‘bij’, ‘dał’ – daj’ itp.

Przeglądając słownik Monier-Wiliamsa, zauważyłem kilka wyrazów wedyjskich zaczynających się na ‘y’, w których po zamianie ‘y’ na ‘ł’ można się łatwo doszukać wyrazów polskich. Przy czym te pierwsze wydają się pewne:
1.5.1  ‘łono’ –  wed.‘yoni’



1.5.2  ‘łosza’/ ‘łoszadź’ – wed. ‘yosha’/ ‘yoshit’



1.5.3  ‘łączy’ – wed. ‘yunati’



1.5.4 ‘łupić’ – wed. ‘yupyati’



1.5.4 ‘łaska’ – wed. ‘yaśas’



1.5.5 ‘łaknąć’/ ‘łakocie’ – wed. ‘yacati’



Wed. ‘ā-śáyā-na’ prawie na pewno pochodzi od pol. ‘o-koło-nas’, a zatem i związek gr. ‘O-kea-nos’ z pol. ‘o-koło-nas’ wydaje się pewny. Gr. ‘O-kea-nos’ nie tylko nie ma innej lepszej etymologii, ale nie ma też żadnej innej etymologii w ogóle. Etymologia słowiańska jest więc  nie tylko najbardziej prawdopodobna ale i jedyna. Wątek rzeki opływającej świat wokoło powtarza się też w innych mitach IE, a więc jest to mit IE i naturalną rzeczą jest, że nazwa rzeki ma etymologię IE.
‘Okeanos’ to najtrudniejszy wyraz grecki, którego etymologia z języka polskiego została wykazana dzięki pokrewieństwu z językami indo-aryjskimi. Pochodzenie imion innych greckich bogów z języków słowiańskich i tylko słowiańskich, podobnie jak bogów Rigwedy, jest dużo łatwiejsze do udowodnienia.

2. Archeologia.

W książce “In the shadow of Olympus: the emergence of Macedon” By Eugene N. Borza na str. 64 I 65 czytamy o śladach migracji ludów kultury łużyckiej do Grecji 1200 p.n.e.:


D.W. Anthony w książce „The Horse, the Wheel and Language” na str. 369 łączy migracje ludów kultury grobów katakumbowych ze stepu w okolicach rzeki Ingul (między Dnieprem i Bugiem Pd.) około 2000 p.n.e. z Grecją starożytną. Znalezione tam części końskiej uprzęży i maski pośmiertne odpowiadają kulturze mykeńskiej 1650 p.n.e.

Z badań nad najstarszą warstwą słownictwa migrujących z rejonu Odro-Wiśla i Dniepru Prahellenów, która zachowała się w najczystszej formie w słownictwie religijnym, wynika, że nie mogli być oni Indoirańczykami czy Bałtami, co widać na przykładzie ‘Okeanosa’, mogli natomiast być i najprawdopodobniej byli Prasłowianami.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam tylko pytanie czy dźwięk "ł" występował w języku prasłowiańskim.
Kruk, uważam, że fonem „ł” występował w języku prasłowiańskim, gdzie przez język prasłowiański rozumiem język, którym rzeczywiście mówiono w epoce brązu w rejonie Odro-Wiśla, czyli tam, gdzie jak pokazuje nam genetyka było źródło naszej populacji, a nie sztuczne pseudonaukowe niemieckie rekonstrukcje z ubiegłego wieku oparte na języku starocerkiewnosłowiańskim.

Fonem ‘ł’ występował w grupie słów w językach: starogreckim, wedyjskim i PIE. Musiał więc być obecny w języku ludności, która – o czym wiemy dziś dzięki genetyce – była populacją źródłową dla ludów migrujących do Indii i Grecji w epoce brązu, jak również której język był źródłem tej grupy słów z fonemem ‘ł’ dla języków starogreckiego i wedyjskiego.

W tej grupie słów, w których występował fonem ‘ł’ w języku starogreckim i wedyjskim, zachował się on również w języku polskim i niektórych innych dialektach słowiańskich, przy czym język polski zachował najbardziej pierwotne PIE formy tych słów. Przykłady podam niżej.

To, że fonem ‘ł’ najlepiej zachował się w formach słów najbliższych PIE w dialektach polskich i połabskich, choć występuje też w innych dialektach słowiańskich w podobnych formach, potwierdza znany językoznawcom fakt, że język polski należy do najbardziej archaicznych i konserwatywnych języków słowiańskich i IE. Brak fonemu ‘ł’ w językach bałtyckich to jeszcze jeden argument przeciwko istnieniu prabałtosłowiańskiej wspólnoty językowej oraz przeciwko rzekomej archaiczności języków bałtyckich.


Kruk, poruszyłeś tutaj ważny problem języka prasłowiańskiego. Jest to problem bardzo podobny do problemu języka PIE. Jak już wspomniałem wyżej, ze względu na ustalenia genetyki wiele starych dogmatów, dotyczących np. pochodzenia Celtogermanów, musi ulec zmianie. Gruntownej rewizji muszą ulec też przeróżne teorie wymyślone przez językoznawców  w czasach ‘przedgenetycznych’, czyli przednaukowych.

Przypomnę tutaj czym jest język PIE:

Wcale nie jest pewne, ze istniał rzeczywisty, tzn. używany przez jakieś plemiona, język PIE w formie obecnie zrekonstruowanej. James Clackson w swojej książce“Indo-European Linguistics: An Introduction (Cambridge Textbooks in Linguistics)” 2007 na str. 16 pisze:
Cytuj
Firstly, it is useful to distinguish between the hypothetical, reconstructed ‘language’ which is the result of the operation of the comparative method on the IE languages, what we shall call ‘reconstructed PIE’, and the unattested spoken language from which we presume all the IE languages derived, which we shall refer to as ‘the spoken IE parent language’. Reconstructed PIE may have some features in common with the spoken IE parent language, but it is not the same as it, and is not a real language . Reconstructed PIE is a construct which does not have an existence at a particular time and place(other than in books such as this one) and is unlike a real language in that it contains data which may belong to different stages of its linguistic history.

Osobiście uważam, że błędnie zrekonstruowany w XIX w. język PIE nigdy nie istniał
Pytanie: czy zrekonstruowany jednorodny język prasłowiański rzeczywiście istniał i rzeczywiście był używany na olbrzymim terytorium od Łaby po Ural i dalej już w epoce brązu, gdyż tak rozprzestrzeniona już była w tym czasie ludność o podobnym do naszego profilu genetycznym, czy też jest to tylko język hipotetyczny, sztuczny, zrekonstruowany przy pomocy pewnych teorii i hipotez w oparciu o pewien dużo późniejszy i lokalny dialekt SCS.?

Język prasłowiański jest językiem zrekonstruowanym, sztucznym, hipotetycznym i nic pewnego na temat rzeczywistej wymowy fonemu ‘ł’ w różnych dialektach z niego nie wynika. Nie mamy z tego okresu ani nagrań, ani badań nad dialektami przeprowadzonych przez specjalistów. Moim zdaniem ta rekonstrukcja jest błędna.
James Clackson w “Indo-European Linguistics: An Introduction (Cambridge Textbooks in Linguistics)” 2007 na str.33 pisze też:


Cytuj
„These modern studies have shown that sound-changes are not ‘exceptionless’: some changes may not spread to all words in the lexicon, and indeed some sound-changes may remain restricted to certain groups in a speech community. For the historical linguists, however, the regularity of sound-change is a convenient fiction, which gives a close approximation to actual phonological developments in real language.

Nie ma żadnego powodu, by zakładać aż tak pełną jednorodność językową wśród Słowian i przyjmować, że wszystkie słowa były wymawiane tak samo przez wszystkich. To zwykła fikcja. Nikt tego nie udowodnił i nie udowodni. Język prasłowiański to język zrekonstruowany a nie rzeczywisty. W rzeczywistości różnice dialektyczne mogły być znaczne i różne rodzaje realizacji artykulacyjnych fonemu ‘ł’ w różnych wyrazach w różnych dialektach istniały.

Genetyka wskazuje na to, że populacja słowiańska była rozprzestrzeniona na dużym obszarze Europy już w epoce brązu. Wiemy o tym nie tylko z analiz zróżnicowania i frekwencji haplotypów, ale również z kopalnych aDNA z epoki brązu znajdowanych od Łaby po Ural. Mamy więc tutaj najprawdopodobniej do czynienia z ekspansję na podobieństwo Bantu w Afryce. Mimo różnic kulturowych, np. między Słowianami na stepie i rolniczymi plemionami słowiańskimi w regionach na północ od stepu, Słowianie jako całość charakteryzowali się wyjątkową jednorodnością genetyczną i językową. Czynnikiem jednoczącym Słowian pod względem języka mimo olbrzymich obszarów i różnic kulturowych mogła być bardzo stara i bardzo trwała wspólna religia. Coraz więcej dowodów na to dostarcza nam językoznawstwo.
Jednorodność językowa nie oznacza jednak wcale, że wszyscy wymawiali wszystkie słowa tak samo. Różnice dialektyczne były. Mogło być na przykład tak, że w słowach w których Lugiowie/Lechici czy Wenedowie/Wendowie używali fonemu ‘ł’ Scyto-Sarmaci używali fonemu ‘l’ i nowoczesne języki słowiańskie formowały się jako rezultat dywergencji i konwergencji tych różnych dialektów prasłowiańskich. Wykluczam natomiast wpływy irańskie w tym regionie Europy. Niemożliwe, aby wszyscy ‘irańczycy’ nagle wyparowali w V w. nie pozostawiając żadnych śladów.

Uważa się, że język prasłowiański wyodrębnił się z PIE (jeśli coś takiego w ogóle było) około 3000-2000 p.n.e. Niektórzy uważają, że był przedtem jakiś okres wspólnoty bałtosłowiańskiej, chociaż wielu w to wątpi i słusznie, zbyt duże różnice leksykalne i gramatyczne języków, różnice genetyczne, zwłaszcza w odniesieniu do polimorfizmu Y-STR, oraz różnice kulturowe np. w odniesieniu do religii. Historia Bałtów najwyraźniej była inna, a wszelkie podobieństwa językowe i genetyczne lepiej wyjaśniają bliskie kontakty i procesy konwergencji.

Nas interesuje to, jak możemy zrekonstruować język z tego okresu? Jak możemy poznać czy fonem ‘ł’ był używany i gdzie?

Otóż możemy wyciągać wnioski na temat przeszłości na podstawie tego, co wiemy o historii języków ze źródeł pisanych i na podstawie kontaktów z innymi ludami w czasach bardziej odległych. Możemy próbować odtworzyć wymowę wyrazów, które wydają się być zapożyczone z języków słowiańskich w innych językach. Szczególnie ważne są dla nas języki starogrecki i wedyjski.

1.Słodki

Wydaje się pewne, że fonem ‘ł’ był obecny wśród ludów migrujących z Europy Centralnej i Wschodniej do Grecji.
Prof. Oktawiusz Jurewicz w „Gramatyka historyczna języka greckiego” PWN 1992 w rozdziale ‘Fonetyka’ na str. 95 pisze o greckim fonemie ‘diagamma’ ‘ϝ’:
Cytuj
Fonem ‘ϝ’ – spirant dźwięczny dwuwargowy o wartości fonetycznej podobnej do pol. ‘ł’ (jak w wyrazie „łyżwa”) […] Dialekty greckie odziedziczyły spirant dwuwargowy z prajęzyka indoeuropejskiego […].

Czyli tzw. ‘digamma’ oznaczona literą ‘ϝ’  w dialektach greckich odpowiadała polskiemu ‘ł’ i fonem ten był obecny w PIE. Bardzo wcześnie, bo 800 p.n.e. ‘diagamma’ zaginęła w dialektach jońskim i attyckim ale zachowała się w niektórych innych dialektach do 200 p.n.e.

W Henry George Liddell, Robert Scott “A Greek-English Lexicon” możemy przeczytać, że czasownik ‘ἥδομαι’ -czyt. ‘hedomai’ oznaczający sprawianie sobie przyjemności czy osładzanie sobie życia (stąd hedonizm) był w niektórych dialaktach np. beockim wymawiany z ‘diagamma’ jako ‘ϝἅδ-‘-czyt. ‘ład-’ i pochodzi z pie. ‘swād-‘ –czyt. ‘sład-‘, czyli jest pokrewny słow. ‘słod-/sład-‘


Podobnie przymiotnik gr. ‘ἡδύς’ –czyt. ‘hedys’ oznaczający „słodki” i „przyjemny” w dialekcie beockim ‘ϝαδού’ – czyt. ‘ładu’ był wymwiany z ‘diagamma’ czyli ‘ł’, a w innych dialektach także jako ‘βα_δύς’-czyt.’wadys’, czyli ‘ł’ przeszło w ‘w', a następnie w ‘h’.

http://www.perseus.tufts.edu/hopper/text?doc=Perseus%3Atext%3A1999.04.0057%3Aentry%3Dh%28du%2Fs&highlight=sweet

Pod koniec wpisu w leksykonie Lidella i Scotta pojawia się uwaga że gr. ‘ἡδύς’ jest pokrewne skt. ‘svādús’ i  łac. ‘suāvis’. Oczywiście nikt ‘nie zauważył’, że jest pokrewne pol. ‘słodzi/słodki‘, bo i po co.
Również w łacińskich słownikach podawana jest etymologia lat. ‘suāvis’ bez odniesienia się do odpowiedników słowiańskich. (łac. ‘suāvis’–czytamy jak pol.„swawis”, bo w przypadku, gdy następna samogłoska należy do tej samej slaby łac. ‘su’ wymawia się jak pol. ‘sw’, stąd łac. ‘sua-vis’ [słodki] czytamy jak pol. ‘swa-wis’. Jest to więc wymowa dość odległa od pie. ‘sład-‘). Nie jest to więc przypadek, lecz zasada: należy ignorować języki słowiańskie.

Nie ma więc wątpliwości, że gr. ‘ἡδύς’ i ‘ἥδομαι’ pochodzą od pie. ‘słod-/sład-‘i są pokrewne wyrazom pol ‘słodzi/ słodki’ czy ros. ‘сладкий’. Rosjanie wymawiają fonem ‘ł’ trochę inaczej niż Polacy, ale polskie ‘ł’ wydaje się być bliższe PIE bo też jęz. polski wydaje się być pod wieloma względami bardziej archaiczny niż rosyjski. (Beockie ‘ϝαδού’ – czyt. ‘ładu’ czy ‘ϝἅδ-‘-czyt. ‘ład-’ może też pochodzić bezpośrednio od pol ‘ ład’, czy ros.’ Лад’, które wydaje się być pokrewne słow. ‘sład-/słod-)


Z kolei warto przyjrzeć się wyrazom sanskryckim o podobnym znaczeniu:


Pochodzący od rdzenia wed. ‘svad-‘ –czyt. ‘sład-‘ czasownik wed. ‘svadati’ -czyt. ‘sładati’ oznaczjący „słoditi/słodzić’” jest z całą pewnością bardziej podobny do czasowników słowiańskich niż do greckich czy łacińskich, ale znowu nikt tego ‘nie zauważa’, no bo i po co.
Z kolei rzeczownik wed. ‘svadu’ -czyt. ‘sładu’ oznacza pol. „słod-ki”. Jeśli dodamy końcówkę wed. ‘-ka’, oznaczającą zdrobnienie, do ‘svadu’, to otrzymamy wed. ‘svadu-ka’ –czyt. ‘sładuka’, czyli „słodka”.

http://www.sanskrit-lexicon.uni-koeln.de/cgi-bin/monier/serveimg.pl?file=/scans/MWScan/MWScanjpg/mw1279-svI.jpg

Znowu nikt nie zauważa zadziwiającego podobieństwa z wyrazami polskimi, chociaż wszystkie mniej podobne wyrazy greckie i germańskie są wyszczególnione.

2. Sława

Historia wymowy wedyjskiej jest dość zróżnicowana, czasami wymowa słowiańska jest zachowana, a czasami fonemy ‘ł’ lub ‘l’ zostają zamienione na ‘r’, jak w wyrazie wed. ‘śravas’ oznaczającym ‘sławę’:

http://www.sanskrit-lexicon.uni-koeln.de/cgi-bin/monier/serveimg.pl?file=/scans/MWScan/MWScanjpg/mw1097-zravas.jpg

Wiemy jednak, że pierwotna wymowa brzmiała jak pol. ‘sława’ ponieważ zachowała się w Rygwedzie starsza forma tego słowa, tj.  święte słowo ‘Svaha’. Ariowie przywiązywali wielką wagę do prawidłowego wymawiania świętych słów mających znaczenie dla rytuału i stąd dobrze zachowane starsze formy. Wiele jest archaicznych słów w Rygwedzie oznaczających imiona bogów lub zawołania, które nie mają już jasnej etymologii w wedyjskim sanskrycie, ale są zrozumiałe na gruncie języków słowiańskich.


http://www.sanskrit-lexicon.uni-koeln.de/cgi-bin/monier/serveimg.pl?file=/scans/MWScan/MWScanjpg/mw1284-svAbhU.jpg

Ralph T. H. Griffith w „The Hymns of the Rgveda”tłumaczy “Svaha!” jako zawołanie ofiarne do bogów oznaczające to samo, co: “Glory!”, „Ave!” „Hail!, „Blessing!”. Jest to więc to samo znaczenie, co w języku polskim: „Sława!”, „Chwała” itp.

Święte słowo ‘Svaha’ jest używane również w buddyzmie w znaczeniu ‘glory’, ‘sława’ i łatwo jego wymowę znaleźć w Internecie. Poniżej fragment znanej buddyjskiej mantry:
GATE GATE PARAGATE PARASAMGATE BODHI SVAHA

W sanskrycie ‘sva-‘ wymawiamy jak pol. ‘sła-‘ tj. ‘v’ przed samogłoską ‘a’ po spółgłosce ‘s’ ma wartość fonetyczną podobną do polskiego ‘ł’.

Nie ulega wątpliwości, że pol. ‘sława’ jest starsze i bliższe PIE niż wed. ‘śravas’, które wydaje się być późną innowacją powstałą na gruncie języków praindoirańskich gdzieś w Azji. W związku z tym ciekawostka:


3.Bolesław

Niedawno odkryłem ciekawą książkę: “Cognate Words in Sanskrit and Russian” napisaną przez dr. Indu Lekha z University of Delhi. Opisano tam około 600 blisko spokrewnioncy rosyjskich i sanskryckich słów. Nie ma tam specjalnych rewelacji i słowa te były znane od dawna. Ciekawe są natomiast uwagi hinduskiej badaczki. Na str. 1 dr. Lekha pisze:
Cytuj
“The historical-comparative analysis of Sanskrit and Russian, two important members of the large IE family of languages, proves beyond doubt that in respect of common IE vocabulary, derivational suffixes and the ancient system of inflection of nouns, pronouns and adjectives, Russian is closer to Sanskrit than Latin or Greek.”

Na str. 224 wyjaśnia:

Cytuj
«The historical-comparative analysis of Sanskrit and Russian proves without any doubt that both the languages share quite a similar phonological, morphological and grammatical system and have a considerable number of cognate words, as confirmed by the etymological explanations. Interestingly, even the ancient pagan religion of Slavs, of which only scanty written records are known to have survived, shows some common traits with the ancient Indian religion. A particular characteristic of this religion is that it recognizes the existence of three worlds: jav „manifested, visible”; nav  „invisible” and prav „righteous”, a concept very similar to Indian concept of „jagattraya”. The Slav word for good „bog” is clearly related with Sanskrit „bhaga” and so are the names their supreme deities: Svarog  „The god of svarga (heaven)”, Perun „The god of thunder and lightning” (Parjanya) and Svetovid „Knower of the whole world” (viśvavid)  all the three being part of  a god, called „triglav” (cf. Skt  trishirsha).
Another obvious similarity linking the Slavs and the Indo-Aryans may be seen in the word Slav „glorious” < slava „glory” derived from slyt' „to hear”, a root akin to Skt śru  „to hear” (cp. Skt śravas„glory, fame”). In both the languages these words are used as the constituent part of several personal names, such as, Russ Boleslav, Rostislav, Svjatoslav, Vratislav etc. as compared to Skt Bhurishrava, Uchchaishrava, Vriddhashrava, Satyashrava, and many others. The word „slav” used in Slavic personal names probably signifies their descent and hence is quite popular even today».
http://www.vedamsbooks.com/no55377/cognate-words-sanskrit-russian-indu-lekha

Tutaj można ściągnąć po rejestracji pdf z fotokopią książki:
http://www.uz-translations.net/?category=linguistics&altname=cognate_words_in_sanskrit_and_russian

O podobieństwie słowiańskiej i wedyjskiej religii, a zwłaszcza słownictwa religijnego w wedyjskim sanskrycie i w językach słowiańskich, w tym szczególnie w jęz. polskim, jeszcze nie raz będziemy mówili, teraz chciałbym zwrócić uwagę na podobieństwa imion w sanskrycie i w jęz. słowiańskich np. wspomniane przez dr. Lekha imiona Bhurishrava i Boleslav.

Ustaliliśmy, że pol. ‘sława’ jest starsze i bliższe PIE niż wed. ‘śrava’ oznaczające to samo. Oznacza to, że również imię z końcówką pol. ‘-sław’ jest starsze niż z końcówką wed. ‘-shrava’. A zatem imię oparte na tej końcówce, jak pol. ‘Bolesław', musi być starsze od analogicznego imienia wedyjskiego opartego na końcówce wed '-shrava’ jak ‘Bhurishrava‘. Podobnie jest z wedyjską końcówką imienia ‘-mitra’ w imionach jak Bhumitra, Sarvamitra. Odpowiada to naszym Boromirom i Sławomirom.

Jest zatem bardzo prawdopodobne, że imiona takie jak Bolesław czy Boromir były dość popularne wśród migrujących w epoce brązu z Europy do Azji Ariów. Jeśli dodamy, że według ustaleń genetyków ci Ariowie mieli autosomalne DNA i Y-STR takie jak współcześni Polacy i Rosjanie, to nasuwają się oczywiste wnioski.

___________

Moim zdaniem w różnych językach słowiańskich w różnych epokach występowały i występują różne realizacje artykulacyjne fonemu ‘l/ł’. Bogactwo alofonów jest oczywiste. Posłuchaj np. wymowy rosyjskiego ‘л’ w ‘Пожалуйста’. Zupełnie inaczej wymawiają ‘л’ w ‘Солнце’, a jeszcze inaczej w ‘колеса’, a znowu jeszcze inaczej w ‘около’ lub орел.


Kiedyś sposobów wymowy fonemu ‘l’/’ł’ mogło być więcej, bo było chyba więcej różnych dialektów słowiańskich. Wpływ dominującego języka powoduje standaryzację i zanik dawnych cech. Jednorodność języków i ich wzajemna zrozumiałość wcale nie wyklucza różnic artykulacyjnych dla różnych fonemów.

Archaiczne trójczłonowe formy  ‘ł:l:lj(przed i)’ miały od najdawniejszych czasów np. gwary Wielkopolski, Małopolski, Śląska i chyba Pomorza, bo przecież Kaszubi mają ‘koło’. Mamy tam:
Skała : skale, skalny : skaljisty itp.

Wydaje się, że podobne trójczłonowe formy’ ł:l:lj’ występowały wśród dialektów plemion prasłowiańskich w rejonie Odro-Wiśla i Dniepru w epoce brązu. Widzimy to w zapożyczeniach w językach greckim czy wedyjskim, jak ‘okeanos’, ‘leda/lada’, ‘ład-/ładu-‘ czy ‘helios’, ‘svaha’ czy ‘svadu’ itp. Bez obecności fonemu ‘ł’ w języku macierzystej populacji Odro-Wiśla w epoce brązu te słowa nie miałyby prawa istnieć, bo w żadnych innych językach niż słowiańskie nie ma dla nich etymologii, no chyba że kosmici, czyli Celtowie i Germanie o hg. R1a1a, mówiący zrekonstruowanym językiem PIE, byli w Indiach przed przybyciem do Europy, a później swoje języki dla zmyłki pozmieniali.


Językoznawstwo historyczne – jak słusznie zauważył Wilmar – nie jest nauką ścisłą i nie ma tam rzeczy pewnych. Glottochronologia czy fonologia balansują cały czas na krawędzi pseudonauki. Co do glottochronologii właściwie jest już powszechna zgoda, że to pseudonauka. Żadne więc jej ustalenia nie mają żadnej wartości naukowej.

Wszelkie rekonstrukcję językowe i ustalanie historii języków zależą od założeń, jakie się przyjmuje, i od autorytetów, jakie się uznaje.

Zupełnie do innych wniosków dochodzą ci, którzy przyjmują jako założenie migracje Prasłowian mówiących językiem starocerkiewnosłowiańskim z bagien Prypeci w V w., tak jak to głosi ich ‘autorytet’ NSDAP-profesor Max Vasmer, a do innych wniosków dochodzą ci, którzy w oparciu o dane dostarczone przez genetykę, antropologię i poważne językoznawstwo widzą ojczyznę Prasłowian w rejonie Odro-Wiśla w epoce brązu i dostrzegają wyraźne podobieństwa z wedyjskim sanskrytem i wpływ na język grecki.

Myślę, że właściwa rekonstrukcja języka prasłowiańskiego jest jeszcze przed nami i to może być naprawdę ciekawe, gdyż wiele z nowych teorii znajduje pełne potwierdzenie w genetyce.źródło:  histmag.org