czwartek, 27 czerwca 2013

# Problem konfrontacji kultur w Europie - A.Radoń (felieton)

Obecne jak i odległe wydarzenia przyczynowo-skutkowe przyczyniły się do powstania lub nasilenia wielu nieznanych społeczeństwu problemów. Całość można rozważać już od czasów średniowiecznych, kiedy to wyprawy krzyżowe organizowane były w celu ekspansji chrześcijańskiej na terenach „pogańskich”. Przyczyniło się to do powstania wielu uprzedzeń między religiami, które po dziś dzień spotkać można na forach jako jeden z głównych argumentów podczas „debat” między religiami. Dalsza historia nie wpłynęła zbyt pozytywnie na obecne spojrzenie na dominującą religię współczesnej Europy jak i jej rdzenną kulturę. Znane są wszystkim polowania na czarownice jak i siłowe nawracanie. Mimo tak wielkiego odstępu w czasie (biorąc pod uwagę obecny mocno przyspieszony rozwój cywilizacji) wciąż jest idealnym podkreśleniem jako zacofania obrońców kultury europejskiej. Idąc dalej, oliwy do ognia dolała II-ga wojna światowa, podczas której mimo niechęci nazistów do jakiejkolwiek religii powstała niewidzialna bariera chroniąca (jak i usprawiedliwiająca, co jest niezwykle niepokojące) wyznawców Judaizmu zwana „antysemityzmem”.
Tak więc obecnie możemy zetknąć się z atakiem (zgadza się, mimo szczytnych celów jest to atak) koktajlu, który nazywa się „multi-kulturowość” przez szyderców zwana „multi-kulti”. Antysemityzm, połączony z rasizmem, szowinizmem wymieszany w misce afer pedofilskich w kościele katolickim, przyprawiony homofobią i ogólnym brakiem tolerancji, podany razem z teoriami spiskowymi związanymi z atakami na Bliski Wschód, a na deser usprawiedliwienie terroryzmów w cieście, lody z prawicy ozdobionej swastyką, polane poprawnością polityczną oraz afery w głównych nurtach rdzennej kultury europejskiej z owocami.
Powyższe „danie” to groteskowy obraz obecnej fali wyniszczającej pojęcie tradycyjnej rodziny, katolika, Europejczyka. Jak widać, obecnie to „normalność” musi się bronić. Wiersz murzynek bambo stał się rasistowski, mimo że w założeniu taki nie był. Pozbycie się przedstawiciela mniejszości z pracy, uczelni czy bliskiego otoczenia jest bardziej problematyczne niż białego heteroseksualnego mężczyznę, posiadającego kilkoro dzieci. Stajemy się ofiarami nadinterpretacji określeń, które miały dać wszystkim poczucie bezpieczeństwa.
Żeby zrozumieć powody migracji najlepiej będzie zacząć od sytuacji gospodarczo-społecznych w krajach nieeuropejskich. Obecnie na Bliskim Wschodzie jesteśmy świadkami dość drastycznych wydarzeń, które nie sprzyjają tamtejszemu społeczeństwu. Ciągłe wojny, konflikty, dyktatury, rewolucje. Głównym prowodyrem tych zdarzeń było wpuszczenie kilku niedźwiedzi do gniazda szerszeni. Pierwszym z nich było utworzenie państwa Izrael. Wyobraźcie sobie jakby zdziwili się Polacy, kiedy nagle tracą część ziemi na rzecz Tybetańczyków. Dostają od Państw Azji na nieswoim terenie część ziem w wyniku paru porozumień. Ogólne zdenerwowanie na pewno by wzrosło, kiedy nowi „współlokatorzy” zaczęli toczyć z nami otwartą wojną. Drugim natomiast są działania antyterrorystyczne na terenach Bliskiego Wschodu. Znudzeni i przerażeni ciągłą wojną uciekają gdzie indziej. Na pewno nikt z nas pod przymusem opuszczenia własnego państwa nie wybrałby np. Ugandy, a raczej państwo o zbliżonych lub lepszych standardach niż obecne.
Kolejnymi grupami etnicznymi jest ludność afrykańska borykająca się z wszechobecnym głodem i zacofaniem oraz Azjaci (głownie Chińczycy), gdzie ludzie najniższej klasy są traktowani jako materiał, siła robocza (nierzadko kilkukrotnie tańsza od europejskiej).
Problem dlaczego Europa jest tak chętnie wybierana jak azyl nie tkwi jedynie na zewnątrz. Problemem są również warunki panujące w krajach europejskich. Przyjazne nastawienie, wrodzone współczucie oraz wyrobione przez media poczucie winy wobec innych to nieliczne cechy, które temu sprzyjają. Biorąc pod uwagę czynniki gospodarcze widzimy wysoki socjal, przyjazne dla imigrantów prawo no i otwarte granice wewnątrz UE. Sam brak większych konfliktów jest wystarczającym powodem do zasiedlenia.
Charakter UE przyczynia się również do wymieszania kultur wewnątrz samej Europy. Skoro mamy możliwość względnie żyć lepiej wolimy zmienić miejsce zamieszkania nie mając pojęcia jaki ma wpływ na samoświadomość i dotychczasowe wychowanie. Najbliższym nam przykładem może być masowa migracja Polaków do krajów zachodnich (szczególnie Wlk. Brytanii). Dawno straciły już charakter wyjazdu za chlebem, a przybrały postać zwyczajnej wygody i łatwiejszego życia. Wartym uwagi jest fakt, że obecnie każdemu imigrantowi trudniej znaleźć pracę w krajach „pierwszego świata” mimo powszechnym pogłoskom o polskich „specjalistach”. Idealnym polskim przysłowiem traktującym obecną postać polskich emigracji jest „wszędzie dobrze gdzie nas nie ma”. Pragnę też dorzucić w tym miejscu swoich parę groszy:
Twierdzę, że (i prędko owego zdania nie zmienię) prawdziwym sukcesem i bogactwem można się szczycić wśród rodaków tylko pod warunkiem zdobycia ich od zaczynania na tzw „zmywaku” w rodowitym kraju, a nie za jego granicami. Osoba, która osiąga sukces zawodowy we własnym kraju, osiąga też w nim sukces społeczny, tj. buduje sieć kontaktów, posiada spory zasób benefitów płynący z mieszkania we własnym kraju. To tyle jeśli chodzi o nasze „podwórko”.
Reasumując:
-Konflikty zbrojne, głód, zbyt duże różnice klasowe (które mogą być często odbierane jako brak perspektyw) przyczyniają się do ucieczek z własnego kraju za tzw. „chlebem” lub zwyczajnie w celu osiągnięcia względnej kariery.
-Otwarte granice, wysokie wsparcie socjalne, nadmierna tolerancja oraz nadinterpretacja haseł wymienionych na wstępie wśród społeczeństwa przyczynia się do napływu sporej ilości obcokrajowców (w tym wielu „nieproszonych gości”).
Jak wcześniej wspomniałem jednym z czynników wpływającym na masowy napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu są tamtejsze konflikty. Warto zastanowić się, kto ze owe konflikty jest współodpowiedzialny. Pierwszym niedźwiadkiem w ulu jest Izrael. Państwo, które powstało w związku z wydarzeniami mającymi miejsce podczas II WŚ. Miało na celu stworzenie azylu dla narodu żydowskiego z dala od Europy „zakażonej” antysemityzmem. Obecne działania Izraela nie są jednak działaniami kogoś, kto dopiero dostał lanie. Powstanie Izraela to nic innego jak wieczny konflikt. Ponadto z powodu protektoratu USA, powojenne państwo nie myśli o ugodowych rozwiązaniach. Jako osoba zajmująca się zawodowo informatyką zachęcam do zapoznania się z „pokojowym” tworem tych dwóch państw (Izreala i USA) jakim jest „stuxnet”. To jednak nie jedyne działania drugiego misia, którym są Stany Zjednoczone.
Po atakach z 11 września nastąpiła mocna ekspansja militarna na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone ruszyły do ataku pod hasłem walki z terroryzmem. Czy słusznym, czy nie jest zależne od punktu widzenia i przyjętej granicy ochrony bezpieczeństwa własnego kraju. Nie były to pierwsze takiego typu działania (np. Operacja Pustynna Burza). Jednak dość mocno zmieniły obecne relacje z wyznawcami Islamu.
Finalnymi misiami są kraje sojusznicze wspierające USA. Niemal wszystkie z nich są krajami Europy.
Zbierając teraz do kupy kilka faktów otrzymujemy wyznawcę Islamu, który od urodzenia posiada wpajaną niechęć do „niewiernych”. Widzi jak jego kraj niszczeje w wyniku konfliktu i ucieka do państwa, w którym żyje mu się lepiej, ale które jednocześnie jest odpowiedzialne za obecną sytuację w jego ojczyźnie. Jest traktowany przez społeczeństwo, które żyje w poczuciu winy pobłażliwie, a jego prawa są niemal zbliżone do praw rdzennego obywatela. Nie trudno się domyśleć jakie skutki może wywołać taka kolej rzeczy. Mimo szczerych chęci zawsze znajdzie się jednostka, która dość mocno będzie żywić urazę i chęć zemsty, a jak powszechnie wiadomo liczbę muzułmanów napływających do Europy liczy się w tysiącach.
Kolejnym skutkiem migracji jest rozrost mniejszości na terenach obcego państwa. W momencie, kiedy wzrasta poczucie bezpieczeństwa oraz status społeczno-materialny, wzrasta również reprodukcja. Kiedy przyrost naturalny mniejszości przewyższa przyrost rdzennych mieszkańców nietrudno się domyślić, że kwestią czasu jest gdy mniejszość stanie się większością. Tyczy się to nie tylko imigrantów spoza Europy, ale również społeczeństw migrujących wewnątrz niej.
Wartymi przypomnienia są hasła związane z nietolerancją. To one są polisą umożliwiającą rozwój w obcym.
Idealnym przykładem, co może się stać (już się dzieje) jest eksperyment „Oni” przeprowadzony przez Artura Żmijewskiego (nie mylić z aktorem). Zgodnie z opisem doświadczenia:
Żmijewski zorganizował warsztaty, do udziału w których zaprosił cztery grupy reprezentujące biegunowo odmienne światopoglądy: członków Młodzieży Wszechpolskiej, kobiety silnie związane z Kościołem katolickim, młodych polskich Żydów oraz działaczy organizacji lewicowych.
Podobnie jak w realizowanym od lat 80-tych w pracowni Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej ASP zadaniu Obszar Wspólny, Obszar Własny, uczestnicy warsztatów musieli negocjować kształt wspólnej przestrzeni bez użycia słów.
Światopoglądowe dyskusje przyjęły formę działań na wcześniej wytworzonych obrazach, symbolizujących ważne dla poszczególnych grup wartości. Warsztaty, w których artysta pełnił jedynie rolę obserwatora, ujawniały sposób narastania ideowego sporu i stawiały pytanie o możliwość współistnienia diametralnie różnych idei w przestrzeni społecznej.
Przyglądając się przebiegowi doświadczenia widać jak grupy przedstawiające rdzenne polskie ideały (Bóg, Honor, Ojczyzna) są powoli dręczone próbami „zmodyfikowania” ich symboli na bardziej przyjazne przedstawicielom mniejszości. Pierwsze reakcje były dość pozytywne, a gesty, które nie były akceptowane napotkały najwyżej na korektę symbolu i próbę przywrócenia go do poprzedniego stanu. Z czasem jednak reprezentanci tolerancji dopuścili się ataków. O ile starsze pokolenie zwyczajnie zrezygnowało by zająć się swoimi sprawami to przedstawiciele prawicy byli świadkami notorycznych ataków w ich kierunku (które oczywiście nie obeszły się bez odpowiedzi w postaci kontrataku). Z czasem rozegrała się mała wojenka (był również ogień), a wszystko miało na celu już nie przeobrażenie obecnych warunków na przyjaznych sobie, a raczej zwyczajne zniszczenie symbolu wroga.
Zmierzam do tego, że obecnie jesteśmy świadkami tych samych wydarzeń w Europie. Tym bardziej mniej symbolicznych. Mieszanie się kultur, patrząc zarówno na przebieg doświadczenia jak i współczesnych wydarzeń, nie wróży zbyt dobrze przyszłości Europy. Prawda jest taka, że utopijna wizja gdzie wszyscy żyją razem we wszechobecnej tolerancji przy zderzeniu z ludzką naturą nie ma szans.
Przepraszam za porównanie, ale zwierzęta stadne (głównie owady) często zanim założą swoją kolonię na danym terenie wysyłają zwiadowcę. Jego celem jest potwierdzenie bezpieczeństwa danego terenu. Pojawiając się na obcym terenie bada, czy kolonia nie będzie zagrożona przez obce organizmy oraz czy warunki są sprzyjające do prawidłowego rozwoju nowej grupy. W przypadku pozytywnej odpowiedzi poczynając od nieznacznej migracji, aż po rozwój na obcym terenie rozpoczyna się jego zasiedlanie, którego punktem docelowym jest jego przejęcie.
Podobne wydarzenia miały miejsce w Ameryce i obecnie mają miejsce w Europie. Wystarczy wziąć pod uwagę najbliższe otoczenie: ktoś wyjechał do Anglii, zarobił tam pewną sumę, która na polskie standardy okazała się dość wysoka, zetknął się z innymi standardami życia, nieco swoje przeżycia podkoloryzował i opowiedział osobom trzecim. Podświadomie takie informacje zaczynają nam dawać dużo do myślenia. Część z nas będąc w ciężkiej sytuacji i nie mając perspektyw na pewno stwierdziła „nie mam nic do stracenia więc wyjadę”.
Wystarczy, że jeden imigrant przyciągnie za sobą dwóch, żeby po pewnym czasie dość diametralnie zmienić obce sobie środowisko. Spowodowane jest to faktem, iż kolejne dwie osoby przyciągną kolejne cztery. Uwzględniając nawet wyjazdy tymczasowe oraz fakt, że z czasem znajomi zaczną się powtarzać to i tak można dojść do wniosku, że w dość krótkim czasie jednostki zmienią się w tysiące. Ponadto imigranci zakładają rodziny na obcym terenie, co dodatkowo zwiększa ich liczebność.
Z własnego doświadczenia wiemy, że jednostki są słabe i starają się asymilować w obcym społeczeństwie. Jednak większe ilości zaczynają pozyskiwać pewne prawa oraz przywileje. Im większe przywileje, tym względnie wyższe poczucie bezpieczeństwa i dobrobytu, a to z kolei oznacza zwyczajnie wzrost demograficzny danej grupy społecznej. Im ludzi więcej, tym większa siła przebicia. Im większa siła przebicia, tym bardziej zaostrzona walka o własne przywileje. Błędne koło się zamyka.
Idealnym przykładem mogą być społeczeństwa islamskie w zachodniej Europie. Już teraz naukowcy biją na alarm, ponieważ przy obecnym przyroście naturalnym rdzennych Europejczyków oraz mniejszości islamskich, ci drudzy lada moment staną się większością.
Nie trudno o skutki takiego stanu rzeczy. Obecnie coraz częstsze są manifestacje muzułmańskie mające na celu wprowadzenie prawa szariatu w krajach europejskich. Jest to następstwo zezwolenia na taką kolej rzeczy. Nie tak dawno mniejszość islamska wzywała do pokojowych rozmów mających na celu zwyczajną akceptację i poszanowanie praw mniejszości muzułmańskich w krajach, w których obecnie mają miejsce próby narzucenia swoich praw.
Nie urywajmy, że tylko muzułmanie są zdolni do takich czynów. Problem ten dotyczy każdych grup migrujących na tereny innego społeczeństwa. Gdyby Polacy zaczęli dość drastycznie zwiększać swoją liczebność na terenie jakiegoś kraju na pewno chcieliby, aby drugim językiem urzędowym stał się polski, a polskie dzieci mogły uczyć się w szkołach polskojęzycznych. Ale jak rzekł Alexis de Tocqueville „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.” Tak więc próba zakazania zabijania krów w Polsce przez mniejszość indyjską nie spotkałaby się ze zbyt wielkim poparciem (chyba, że wśród wegetarian).
Obecnie coraz rzadziej dziwi nas murzyn w centrum Warszawy, czy brodaty mężczyzna zwinnie uwijający się w budce z kebabem. Jednym z prawdopodobnych następstw będą zmiany kulturowe. Tradycje europejskie wymieszają się, tworząc zupełnie nowe (co miało również miejsce nie tylko współcześnie ale dzieje się od zarania dziejów). Ludzie zaadaptują obyczaje mniejszości, a mniejszości zasymilują się z większością.
Mniej optymistyczną jest wizja, gdzie nadmierna ekspansja jednej z kultur przejmuje władzę w Europie (lub danym kraju) i zmienia jego ustrój zgodnie ze swoim zdaniem. Rdzenne społeczności stają się gośćmi na swoim terenie, a w najgorszym wypadku znikają.
W związku z wszechobecnym przerażeniem przed drugą z wizji mamy do czynienia z coraz bardziej zaostrzającą się niechęcią i dyskryminacją obcych na zachodzie Europy. Podobne „przerażenie” miało miejsce na początku ubiegłego wieku. Wtedy to ludem prężnie rozwijającym się w Europie był naród żydowski. Skutkiem ich nadmiernej ekspansji i obaw przed przyszłością był rozwój ruchu nazistowskiego w Niemczech.
Współczesny problem migracji i jego następstwa nie ma złotego rozwiązania. Nie sprzyjają ku temu różne środowiska, które większość działań na niekorzyść mniejszości porównują z nazizmem i sytuacją podczas drugiej wojny światowej. Natomiast wszelkie działania na korzyść mniejszości będą powodowały wyżej wymienione następstwa. Przyszłość zweryfikuje i oceni moje przewidywania.

Artur Radoń
źródło: narodowcy.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz