czwartek, 8 grudnia 2011

# Francja i niemcy polegną ,ratując strefę euro.


Sytuacja państw strefy euro jest nie do pozazdroszczenia. Przywódcy, którzy spotkają się na Radzie Europejskiej w piątek, aby odnieść sukces, muszą rozwiązać naraz aż trzy bardzo poważne problemy. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Najbardziej palącą sprawą jest „strajk”, jaki urządziły rynki finansowe, które od wielu miesięcy niechętnie pożyczają pieniądze państwom strefy euro. Kłopoty Grecji sprawiły, że dla bankierów prawie każde państwo strefy euro jest potencjalnym bankrutem. Dlatego do pożyczania pieniędzy państwom UE jest coraz mniej chętnych i, jeśli już to robią, to na znacznie wyższy procent niż kiedyś. Grozi to tym, że państwa uzależnione od pożyczania w takim stopniu, jak np. Włochy, stracą płynność finansową już w przyszłym roku.

Drugim problemem jest odzwyczajenie od nałogowego zadłużania się państw strefy euro. By trwale odzyskać wiarygodność, państwa takie jak Włochy, Hiszpania czy nawet Francja muszą pokazać, że są w stanie zarabiać na własne wydatki. Obecnie mało kto w to wierzy! Niewielu też daje wiarę temu, że rozleniwione dobrobytem społeczeństwa zaakceptują poważne, trwałe oszczędności i zabiorą się do ciężkiej pracy.

Trzecim, i być może najpoważniejszym, problemem jest odzyskanie konkurencyjności przez państwa południa strefy euro, takie jak Grecja, Portugalia, Hiszpania czy Włochy. Dopóki są one „uwięzione” w strefie euro, dopóty nie mogą dokonać dewaluacji pieniądza. Są skazane na rozliczenia w walucie skrojonej na miarę przemysłowej gospodarki Niemiec. Mimo tarapatów muszą regulować długi i płacić pracownikom nieproporcjonalnie mocnym pieniądzem, co sprawia, że produkcja w tych krajach pozostaje niezbyt opłacalna.

Nierealne rozwiązania

Z tej sytuacji możliwe jest wyjście na dwa sposoby: opuszczenie strefy euro przez państwa, które sobie w niej nie radzą, albo utworzenie centralnego ośrodka, który narzuci politykę gospodarczą strefy i pomoże słabszym. Z komunikatu po poniedziałkowym spotkaniu Merkel i Sarkozy’ego wiemy już, że żaden z tych wariantów nie będzie realizowany. Zawężenie strefy euro nie jest rozpatrywane. Rozwiązanie to byłoby wbrew ideologii pogłębiania integracji, technicznie jest trudne do przeprowadzenia i przyniosłoby straty francuskim i niemieckim bankom. Utworzenie „zarządu gospodarczego” strefy euro czy też prawdziwej „unii fiskalnej” nie jest natomiast możliwe, bo Niemcy i Francuzi nie zrezygnują ze swojej ekonomicznej suwerenności.

Propozycje wysunięte w Berlinie przez ministra Sikorskiego, choć sprawiają wrażenie odważnych, są zupełnie obok całej tej dyskusji. Instytucje europejskie okazały się niewydolne i nikt nie myśli teraz na serio o ich wzmacnianiu. Tym bardziej że pełny tryb ratyfikacji zmian traktatowych w całej UE zająłby około dwóch lat, a poważne działania należy podjąć już w przyszłym roku.

Agonia strefy euro

Co więc pozostaje? Tylko działania doraźne. Specjalnie powołany fundusz EFSF i Europejski Bank Centralny nadal będą próbowały manipulować rynkiem obligacji tak, by państwa mogły zapożyczać się po możliwej do zaakceptowania przez nie cenie. Jak długo będzie to możliwe, tego nikt nie wie, dlatego tak istotnym elementem niemiecko-francuskiego planu jest skłonienie państw, by mniej pożyczały. Członkowie strefy euro podpiszą umowę, w której zobowiążą się do płacenia kar w wypadku wstrzymania reform oszczędnościowych. Mają też wpisać do swoich konstytucji ograniczenie dopuszczalnej wysokości długu i deficytu budżetowego. Ponadto zostanie utworzony fundusz ratunkowy ESM, na który złożą się państwa eurostrefy. Czy te pomysły ocalą euro? Ponieważ są oparte na założeniu, że państwa pod presją kar same się zdyscyplinują, efekty tych pomysłów są odległe i niepewne. Nierozwiązane pozostaną jednak problemy niekonkurencyjności i rosnących kosztów pożyczania kapitału. Wszystko wskazuje na to, że Niemcy i Francja mogą przedłużać agonię strefy euro, ale w dotychczasowym kształcie nie są w stanie jej ocalić.

Autor jest wicedyrektorem Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej

Tekst ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

1 komentarz:

  1. Marnie to widzę,ciekawe czy jak już euro padnie to skutki uboczne będą tak złe jak straszą "eksperci"?

    Maya

    OdpowiedzUsuń