Przetarg, który w tej sprawie rozpisała Kancelaria Sejmu, skończył się skandalem i skierowaniem sprawy do prokuratury. Kancelaria uważa, że jedna z firm miała próbować ją oszukać, podając nieprawdziwe informacje dotyczące swojego doświadczenia. Skutkiem mogło być obniżenie bezpieczeństwa Sejmu.
Decyzję o budowie zapór podjęto po zatrzymaniu w ubiegłym roku przez ABW Brunona K., chemika z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Zamierzał zdetonować 4 tony materiałów wybuchowych, wwiezionych pod Sejm furgonetką.
Ewa Kopacz zleciła audyt bezpieczeństwa. Wykazał on, że do najsłabszych ogniw w bezpieczeństwie parlamentu należą właśnie wjazdy na jego teren. Niektóre bramy są obecnie chronione jedynie łatwymi do sforsowania szlabanami.
Nowe zapory mają wysuwać się z ziemi na wysokość 90 cm i przypominać te zamontowane przed Pałacem Prezydenckim.
Do przetargu zgłosiły się dwie firmy, a zgodnie z prawem zwyciężyć powinna ta, która zaoferowała niższą cenę. Stało się inaczej, ponieważ miała „celowo wprowadzić w błąd” Kancelarię. W efekcie przetarg wygrała druga propozycja.
– Zawiadomiliśmy w tej sprawie prokuraturę – potwierdza Jan Węgrzyn, zastępca szefa Kancelarii Sejmu. – Firma z Wielkopolski utrzymywała, że dysponuje doświadczeniem, którego w rzeczywistości nie posiada – tłumaczy.
– Firma wysłała nam też zdjęcia zabezpieczeń przed jednym z salonów samochodowych. Dotarliśmy do tego miejsca. Okazało się, że zabezpieczeń tam nie ma. Zresztą zdjęcia wyglądają na komputerowy montaż – dodaje wiceszef Kancelarii Sejmu.
Źródło: rp.pl
HK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz