Trumny dla ofiar 10/04, przewiezienie ciał, a także
organizacja pogrzebów mogła nie kosztować nic. Polska Izba Pogrzebowa w
obliczu narodowej tragedii zadeklarowała rządowi pomoc w tym zakresie
zupełnie bezpłatnie. Pisma w tej sprawie trafiło do kancelarii premiera i
innych urzędów już kilka godzin po katastrofie. Zostały jednak
zignorowane. Zamiast tego Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych podjął
współpracę z prywatną firmą, na co wydał kilkaset tysięcy złotych.
Według branży pogrzebowej ktoś „skrobnął” na tym „lekką ręką” ok. 100
tys. zł.
W dodatku chodzi o przedsiębiorstwo SOS Agencja Funeralna, której
szefem jest były tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Skandal ujawnił "Superwizjer" TVN.
O komentarz poprosiliśmy publicystę "Rzeczpospolitej" Cezarego Gmyza.
wPolityce.pl: - Czy coś w sprawie smoleńskiej może nas jeszcze zaskoczyć?
Cezary Gmyz: - Wiadomość, że ktoś postanowił zrobić interes życia na
tragedii smoleńskiej – bo tak to wygląda – jeży włos na głowie. Sprawa
ewidentnie nadaje się do zbadania przez prokuraturę. Mnie w żadnym
wypadku nie przekonuje linia obrony zaprezentowana przez Pawła Grasia,
który wspomina, jaki to był czas, w którym to rząd nie liczył się z
pieniędzmi. Owszem, czas był ciężki, natomiast jest nie do pojęcia, że
przez szereg miesięcy ukrywano fakt, iż jedna z firm branży funeralnej
dorobiła się na pogrzebach. Rzeczywiście ktoś pieniędzy nie liczył, ale
ktoś inny policzył je bardzo dobrze. Pytanie, czy tego typu działalność
to kwestia tylko oceny moralnej nie pozostawia miejsca na odpowiedź.
Przecież tu nie chodzi tylko o to, że ktoś zachował się nieetycznie, ale
prawdopodobnie doszło do przestępstwa. Na nic są próby tłumaczenia, że
czas był ciężki i nikt sprawy nie dopilnował. To przecież jedno z
dziesiątek, setek, jeśli nie tysięcy zaniedbań, jakie popełniono przy
sprawie katastrofy smoleńskiej. Może nie największe, bo dopuszczono się
rzeczy o wiele bardziej skandalicznych. Natomiast zrobienie biznesu na
ofiarach smoleńskich jest rzeczą nie do zaakceptowania.
Można powiedzieć, że nowego znaczenia nabierają wielokrotnie
powtarzane przez władzę słowa o państwie, które zdało egzamin
organizując pogrzeby.
Tak, to sformułowanie było ostatnim szańcem obrony ludzi, którzy są
za serię skandali odpowiedzialni. Po ekshumacji Anny Walentynowicz i
jednoznacznym udowodnieniu, że doszło do zamiany ciał, mamy kolejny
element układanki o państwie zdającym egzamin przy pogrzebach. To, czego
się wczoraj dowiedzieliśmy nie mieści się w standardach cywilizowanego
państwa. Owszem, mieliśmy już wcześniej doniesienia o
nieprawidłowościach w branży pogrzebowej, kupowaniu informacji o
zgonach, ale tego nie sposób pojąć! Jak ktoś mógł uznać, że śmierć 96
ludzi jest doskonałą okazją do zbicia interesu?
W dodatku to kolejna sprawa, w której pojawiają się ludzie komunistycznych służb specjalnych.
To już przestaje dziwić. Jakiej śmierdzącej sprawy w Polsce byśmy nie
dotknęli, zawsze gdzieś w tle czai się cywilna lub wojskowa bezpieka.
Która prokuratura wnikliwiej powinna zainteresować się tą
sprawą: cywilna w kontekście urzędników administracji centralnej, czy
wojskowa – oficerami z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych?
Oczywiście można powiedzieć, że ta sprawa powinna pozostać we
właściwości prokuratury wojskowej, ale w rzeczywistości to ostatnia
instytucja, która powinna mieć znaczący wpływ na badanie tego skandalu.
Jeżeli w to domniemane przestępstwo zamieszani są wojskowi, Prokurator
Generalny powinien do prokuratury wojskowej delegować prokuratora
cywilnego, który nie powinien mieć absolutnie żadnych związków z
wojskiem i wykazywał się daleko idącą niezależnością od lojalności
wojskowych, która jest w armii rzeczą oczywistą, gra rolę mechanizmów
korporacyjnych.
źródło: wpolityce.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz