sobota, 13 października 2012

# "Za każdą aferą stoją służby specjalne".

Trumny dla ofiar 10/04, przewiezienie ciał, a także organizacja pogrzebów mogła nie kosztować nic. Polska Izba Pogrzebowa w obliczu narodowej tragedii zadeklarowała rządowi pomoc w tym zakresie zupełnie bezpłatnie. Pisma w tej sprawie trafiło do kancelarii premiera i innych urzędów już kilka godzin po katastrofie. Zostały jednak zignorowane. Zamiast tego Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych podjął współpracę z prywatną firmą, na co wydał kilkaset tysięcy złotych. Według branży pogrzebowej ktoś „skrobnął” na tym „lekką ręką” ok. 100 tys. zł.
W dodatku chodzi o przedsiębiorstwo SOS Agencja Funeralna, której szefem jest były tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej. Skandal ujawnił "Superwizjer" TVN. 
O komentarz poprosiliśmy publicystę "Rzeczpospolitej" Cezarego Gmyza.

wPolityce.pl: - Czy coś w sprawie smoleńskiej może nas jeszcze zaskoczyć?
Cezary Gmyz: - Wiadomość, że ktoś postanowił zrobić interes życia na tragedii smoleńskiej – bo tak to wygląda – jeży włos na głowie. Sprawa ewidentnie nadaje się do zbadania przez prokuraturę. Mnie w żadnym wypadku nie przekonuje linia obrony zaprezentowana przez Pawła Grasia, który wspomina, jaki to był czas, w którym to rząd nie liczył się z pieniędzmi. Owszem, czas był ciężki, natomiast jest nie do pojęcia, że przez szereg miesięcy ukrywano fakt, iż jedna z firm branży funeralnej dorobiła się na pogrzebach. Rzeczywiście ktoś pieniędzy nie liczył, ale ktoś inny policzył je bardzo dobrze. Pytanie, czy tego typu działalność to kwestia tylko oceny moralnej nie pozostawia miejsca na odpowiedź. Przecież tu nie chodzi tylko o to, że ktoś zachował się nieetycznie, ale prawdopodobnie doszło do przestępstwa. Na nic są próby tłumaczenia, że czas był ciężki i nikt sprawy nie dopilnował. To przecież jedno z dziesiątek, setek, jeśli nie tysięcy zaniedbań, jakie popełniono przy sprawie katastrofy smoleńskiej. Może nie największe, bo dopuszczono się rzeczy o wiele bardziej skandalicznych. Natomiast zrobienie biznesu na ofiarach smoleńskich jest rzeczą nie do zaakceptowania.

Można powiedzieć, że nowego znaczenia nabierają wielokrotnie powtarzane przez władzę słowa o państwie, które zdało egzamin organizując pogrzeby.
Tak, to sformułowanie było ostatnim szańcem obrony ludzi, którzy są za serię skandali odpowiedzialni. Po ekshumacji Anny Walentynowicz i jednoznacznym udowodnieniu, że doszło do zamiany ciał, mamy kolejny element układanki o państwie zdającym egzamin przy pogrzebach. To, czego się wczoraj dowiedzieliśmy nie mieści się w standardach cywilizowanego państwa. Owszem, mieliśmy już wcześniej doniesienia o nieprawidłowościach w branży pogrzebowej, kupowaniu informacji o zgonach, ale tego nie sposób pojąć! Jak ktoś mógł uznać, że śmierć 96 ludzi jest doskonałą okazją do zbicia interesu?

W dodatku to kolejna sprawa, w której pojawiają się ludzie komunistycznych służb specjalnych.
To już przestaje dziwić. Jakiej śmierdzącej sprawy w Polsce byśmy nie dotknęli, zawsze gdzieś w tle czai się cywilna lub wojskowa bezpieka.

Która prokuratura wnikliwiej powinna zainteresować się tą sprawą: cywilna w kontekście urzędników administracji centralnej, czy wojskowa – oficerami z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych?
Oczywiście można powiedzieć, że ta sprawa powinna pozostać we właściwości prokuratury wojskowej, ale w rzeczywistości to ostatnia instytucja, która powinna mieć znaczący wpływ na badanie tego skandalu. Jeżeli w to domniemane przestępstwo zamieszani są wojskowi, Prokurator Generalny powinien do prokuratury wojskowej delegować prokuratora cywilnego, który nie powinien mieć absolutnie żadnych związków z wojskiem i wykazywał się daleko idącą niezależnością od lojalności wojskowych, która jest w armii rzeczą oczywistą, gra rolę mechanizmów korporacyjnych.
źródło:  wpolityce.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz