sobota, 10 grudnia 2011

# Krytyka polityczna i GW szturmują degeneracją szkoły.

Pełnymi wulgaryzmów opisami związków sadomasochistycznych i innych perwersji seksualnych „edukowano” uczniów Liceum i Gimnazjum im. Narcyzy Żmichowskiej w Warszawie.

W budynku tej szkoły zorganizowano spotkanie otwarte z Martą Konarzewską, która wspólnie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” napisała książkę „Zakazane miłości…”.

Już sama okładka budzi kontrowersje: widnieje na niej dziennikarz „Gazety Wyborczej” Piotr Pacewicz ubrany w damską kwiecistą tunikę. Obok współautorka Marta Konarzewska, która zadeklarowała publicznie, że jest nauczycielką lesbijką. Książka napisana knajackim, wulgarnym językiem jest rozdawana za darmo uczniom. Zapytaliśmy przedstawicieli szkoły, czy rodzice byli powiadomieni o spotkaniu.

– Pojęcia nie mam – usłyszeliśmy od przedstawicielki dyrekcji liceum.

Spotkanie zostało zorganizowane w ramach akcji „Szturm na szkoły” prowadzonej przez Krytykę Polityczną. Nieletni uczniowie byli pouczani, że wszystkie rodzaje upodobań seksualnych, od sadomasochistycznych po homo- i biseksualne, są równie dobre. Sama autorka przyznała, że książka to zbiór dziwnych przypadków. Są tam relacje osób mówiących o swojej seksualności. Wśród nich opis randki biseksualisty „Igora”. „Para lesb się jarała sobą, a hetero gadała tylko ze mną, co się w efekcie okazało najlepszym rozwiązaniem, bo koleś był zje...ny maksymalnie na żywo, stękał, popisywał się i miał ch...ową gadkę. Za to heteryczka okazała się zaje...sta. Cycuszki pierwsza klasa. Dupeczka elegancka. Nóżki do wylizania (…)”.

Dyrektor zespołu szkół Joanna Chrapkowska w rozmowie z nami o afirmowaniu perwersji w szkole zaczęła od zarzutu.

– To mylenie pojęć. Nie była to afirmacja, lecz informacja – upierała się dyrektor, której nie było na spotkaniu. – Przez wiele lat ukrywano, że takie rzeczy istnieją. Penalizowano je – mówiła o dewiacjach Chrapkowska.

Nie przeszkadzało jej, że książkę rozdawano uczniom na spotkaniu za darmo.

– Deklarowanym przez autorów książki celem jest dążenie do zatarcia pojęcia heteroseksualności. Podczas spotkania z autorką młodzież zebraną w auli szkoły przekonywano, że każde upodobanie seksualne jest dobre, o ile nie wiąże się z przemocą. Najwięcej przemocy jest w heteroseksualnych rodzinach. Dlatego heteroseksualność trzeba znieść – przekonywała Konarzewska.

W dyskusji wychowawca klasy II liceum Ewa Drobek sugerowała, że Polacy mogą nie być gotowi na treści zawarte w książce. Przypomniała śmiech, którym posłowie zareagowali na przemówienie Roberta Biedronia w Sejmie. – To było straszne. Wyłączyłam telewizor. Żałowałam, że poszłam na wybory i wybrałam takich posłów – mówiła Drobek.

Poprosiliśmy Kuratorium Oświaty o komentarz. Poinformowano nas, że zapoznaje się z okolicznościami spotkania w warszawskiej szkole. Natomiast Ministerstwo Edukacji Narodowej uchyliło się od komentarza w tej sprawie, odsyłając do… burmistrza dzielnicy.

Cały tekst ukazał się w dzisiejszym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie” 


źródło:  niezalezna.pl

3 komentarze:

  1. O matka jeżeli cała książka została napisana takim językiem jak ten fragment to bardzo współczuję młodym...W ramach edukacji seksualnej jak tak bardzo chcą i muszą niech rozdają raczej"Gałąź śliwy w złotym wazonie"tam przynajmniej młodzież nauczy się że są też inne określenia dla czynności intymnych i narządów płciowych...I my Polacy chwalimy się kulturą?zgroza...

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę ,że ci którzy wydają takim językiem takie książki nie identyfikują się z Polakami więc i nie powinni być z nimi identyfikowani.

    OdpowiedzUsuń
  3. Problem w tym że w języku polskim ciężko znaleźć jakiekolwiek "ładne" określenia dla narządów płciowych i strefy intymnej poza medycznymi te popularne są bardzo proste by nie napisać prostackie...W naszej kulturze brakuje takich określeń niestety i ta nieszczęsna książka jest tego najlepszym przykładem.

    Maya

    OdpowiedzUsuń